Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2024

Apokalipsa nie tak straszna jak by być mogła

Obraz
Centrum Promocji Kultury na Podskarbińskiej ma niezłe warunki do wystawienia sztuki. Wykorzystał to Tetr Labo - Czarno na Białych, pokazując swój musical „Apocalypsing”. Wyszło tak, jak wyjść musiało. Co nie jest wcale wielkim zarzutem. Idąc tam obawiałem się apokalipsy teatrzyku osiedlowego, z którym musiałem się niedawno zmierzyć. A okazało się - inaczej.  To nie są oczywiście zawodowi aktorzy z dyplomami aktorów dramatycznych. Pasjonaci, absolwenci szkół baletowych, prywatnych studiów teatralnych. Głównie rozwijający się w kierunku choreografii, tańca i śpiewu. To widać na scenie. O ile songi przykuwają uwagę i dla nich samych warto ten „Apocalypsing” zobaczyć, o tyle sceny dialogowe są w najlepszym razie scenkami. Ale to musical. Specyficzna forma sztuki. Jeśli wychodzi śpiew i taniec - można wybaczyć wiele. Ja wybaczyłem drewniane aktorstwo w owych dialogach. Doceniam natomiast dynamikę songów. Ich teksty, ciekawe głosy i nienachalne, miłe oku układy choreograficzne. Oparli je o m

"Warszawa Płonie" na stojąco

Obraz
To jest genialny sezon dla Collegium Nobilium. Bo co spektakl, to w punkt. Oczywiście są słabsze, są lepsze. Wybitne i niezapomniane. Różne. „Warszawa Płonie” jest w gronie tych, których zapomnieć się nie da. Muzodram. Ale niebywały.  Kacper Jan Lechowicz. Aktor, którego zapomnieć się nie da. Jeśli już teraz tworzy taką kreację, to ja się cieszę na kolejne Jego role. Zawładnął sceną. Opanował publiczność. Zasłuchani i zapatrzeni z Nim poznajemy Melinę, bohaterkę Warszawy. Jej radości, smutki. Codzienność i niecodzienność. Poznajemy i wchodząc w jej świat już po chwili czujemy nie nić. Czujemy mocną więź z postacią. Więź sympatii. Tak to jest właśnie wspaniale zagrane.  A zatem: Melina jest drag queen i gejem. Swoje „ja” odkryła w wieku nastoletnim. Coming out niespodziewany i zamoczony wydziedziczeniem. Potem perypetie życiowe i losowe. Ale udało się. Odnajduje swoje miejsce. Tylko czym jest to „miejsce” i jaka jest jego cena? W „Warszawa Płonie” jest mnóstwo momentów, w których jedzie

Ważne "Vanitas"

Obraz
„Vanitas” to po łacinie „marność”. W sztuce motyw vanitas ma skłaniać do refleksji nad nieważnością dóbr materialnych wobec wagi przemijania ludzkiego, pokazywać jak istotna jest sfera duchowa ludzkiej egzystencji. Jego symbolem w malarstwie jest między innymi czaszka.  I czaszka i obraz z motywem vanitas pojawiają się na scenie Teatru Współczesnego, gdzie Maciej Englert wyreżyserował „Vanitas” właśnie. Oryginalny tytuł sztuki jest inny i można go przetłumaczyć jako „Próżność na strychu”, co jest przekładem zapewne zgrzebnym i niedoskonałym. My mamy „Vanitas”, moim zdaniem sztukę wyjątkową i ważną dla polskiego powojennego teatru.  Nie chodzi tu o specjalne walory tekstu Valerie Fayolle. Jest zręcznie napisany, skrzy humorem, postaci są wyraziste, a całość spójna. Ale to sztuka powiedzmy wprost - zabawna, jednak bez nadmiaru aspiracji.  Tym bardziej interesująco ma się rzecz z polską jej premierą. Tak jak tytuł, który ma w sobie drugie dno, cały warszawski spektakl ma swój specyficzny

Awantura na wesoło

Obraz
Sztuka nienowa na warszawskim afiszu, ale wciąż z powodzeniem grana w Teatrze Polskim. Zatem - warto przypomnieć co i jak.  „Awantura w Chiogii” to komedia powstała, jak głoszą biografowie, na podstawie doświadczeń Carlo Goldoniego z czasów, gdy był prawnikiem i rozstrzygał spory mieszkańców Najjaśniejszej Republiki Weneckiej. W pewnym momencie życia doszedł do wniosku, że burze w szklankach wody nie absorbują do w kategoriach przedmiotów i podmiotów stosunków prawnych. Są o wiele ciekawsze, gdy podpatrzywszy przeniesie się je na sceniczne deski. Napisał około dwustu utworów. Co można im zarzucić? Chyba tylko to, że gdyby wystawić je jeden po drugim, niektóre byłyby bliźniaczo podobne. Tak ma się sprawa z „Awanturą” i „Wachlarzem”.  Oba spektakle można zobaczyć w Warszawie, ten drugi na scenie Teatru Współczesnego. Oba warte grzechu, ale wracajmy do Polskiego.  Klasyczna, leciutka komedia pomyłek z wątkami matrymonialni miłosnymi w tle. Zazdrość, pochopności w formułowaniu wniosków, mi

"Baza" Ludzi Drętwych

Obraz
Będzie o „Podróży”. To spektakl Teatru Baza w Warszawie. Zaciekawił mnie. Poszedłem.  Aktor gra całym sobą. Można powiedzieć, narzędziem jego pracy jest całe ciało. Nie jest ów aktor tylko peronowym megafonem, który (powinien robić to w miarę sprawnie) odbębnia zadany mu tekst. Impostacja, interpretacja, gest, mimika. Można mnożyć rzeczowniki. W „Podróży”, mam wrażenie, najważniejszy jest komunikat. Czy to zarzut do Aktorów tego spektaklu? Raczej do Reżysera. Choreografa. Jak sobie to nazwiemy.  Aktor gra, przynajmniej powinien, to czego od niego oczekuje reżyser. Tańczy układ zaproponowany przez choreografa. Rola jest wynikiem współpracy. Kompromisem? W pewnym sensie dobrze, aby tak było. W spektaklu Bazy aktorzy są jak zrobieni z drewna. Przemieszczają się po scenie. I tyle. Podnoszą ręce niczym kolejowe semafory. Kręcą się w sytuacjach muzycznych tam i sam.  W skrócie fabuła „Podróży”: Jedzie pociąg z daleka. W przedziale siedmioro - sporo jak na przedział - pasażerów. Nagle buch, p