Będzie trzeba, to pójdę do teatru
Po trzech latach wojny na Ukrainie doczekaliśmy się mądrego i ciekawego o niej spektaklu. Bez nadmiaru histerii i przekłamań. Piszę o „Będzie trzeba, to pójdę na wojnę”, monodramie Agaty Różyckiej w reżyserii Magdy Szpecht na Scenie Przodownik, czyli trzeciej scenie warszawskiego Teatru Dramatycznego. Na początek jednak sprostowanie: Otóż Bogdan Chmielnicki nie był prekursorem walk wyzwoleńczych Ukraińców przeciwko Rosji. Wręcz przeciwnie. Był to renegat walczący przeciwko Polsce a jeśli chodzi o kontakty z Rosją - odsyłam do Wikipedii, gdzie można znaleźć jego prośbę w imieniu kozaków zaporoskich do cara Aleksieja Michałowicza o poddanie się pod władzę carską. Iwan Mazepa z kolei za czasów cara Piotra I uwikłał kozaków w wojnę rosyjsko turecką po stronie Rosji a następnie w sierpniu 1704 i lipcu 1705, wbrew carskiemu poleceniu wspierania Polski w walce ze Szwedami, grabił dobra Rzeczypospolitej. Dopiero jego zdrada u końca życia może być podciągnięta pod wystąpienie przeciw...