Nastrój znikł jak pensjonarki
U Alfreda Hitchcocka najpierw było trzęsienie ziemi, a potem napięcie miało stopniowo narastać. U Leny Frankiewicz, Pani Reżyser „Pikniku pod Wiszącą Skałą” z warszawskiego Teatru Narodowego, jest prawie tak samo. Ale „prawie” robi wielką różnicę. Spektakl grany jest od ponad czterech lat. Nie miałem go w planach, bo film na podstawie powieści Joan Lindsay, który w 1975 roku zrobił Peter Weir dla mnie zamknął sprawę. Nie widziałem w historiim fikcyjnego zaginięcia pensjonarek wielkiego potencjału. Jednak Czytelnicy bloga mego przekonywali, że dla samej scenografii i gry świateł warto. A ponieważ chadzam do teatrów „na spektakle, „na reżyserów”, „na scenografów” i „na widowiska” - nie trzeba mnie było długo namawiać. Najrzadziej wybieram przedstawienia pod kątem obsady. Uważam, że aktor, zawodowy ma się rozumieć, prowadzony przez reżysera z prawdziwego zdarzenia zawsze stworzy widowisko. Bez reżysera - odwrotnie. Ale do rzeczy. Istotnie, gdy kurtyna idzie w górę to co na scen...




