Magiczny cios w Komunie
W spektaklu performatywnym nie ma jednej słusznej drogi. Jest wolny. Każdy widz może zobaczyć, co chce. Nie zawsze jest to zgodne z intencjami Twórców. Performance - oczywiście mam na myśli prawdziwe spektakle a nie sypanie przez pięćdziesiąt minut ziemi z worków do piaskownicy - jest jak lustro zbudowane z wielu okruchów. Wielorakie odbicia świateł, wykrzywiona rzeczywistość, refleksy własnych wspomnień nakładających się na bieżące doznania. Widz chłonie takie widowisko i krok po kroku wciąga go nieoczywistość dziejących się przed nim scen. „Magic Blow”, a właściwie „M4G1C Blow” w Komunie Warszawa jest spektaklem świetnym. Trzeba to powiedzieć od razu. Ale czy patrzymy na niego, jako na głos w dyskusji o niszczycielskiej sile i minionej popularności dopalaczy? A może jak na zapis, co dzieje się, czy też działo z tymi, którzy po nie sięgnęli. „Hasiok”, czyli kontener śmietnikowy, ustawiony na scenie, w realnym świecie miał utrudniać wejście do sklepu z dopalaczami. Tu staje się portal