Wstyd na widowni
Najwyższy czas powiedzieć głośno: Zwracam się z wielką prośbą do Rektora Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, profesora dra hab. Wiesława Czołpińskiego, o pilne zorganizowanie studentom AT zajęć kulturalnego zachowania na widowni podczas spektaklu. A Wam, droga Młodzieży powiem: Zepsuliście swoim śmiechem w najmniej odpowiednich miejscach, wyciem i przerywaniem Aktorom premierę „Don Giovanniego” w reżyserii Cezarego Tomaszewskiego. Zachowanie studentów AT - nie pierwszy zresztą raz - jest poniżej wszelkiej krytyki. Dziwi mnie to tym bardziej, że Was znam ze sceny. Do tej pory miałem o Was dobre zdanie, uważając, że jesteście ciekawymi młodymi ludźmi na początku artystycznej drogi. Niestety nie rozumiecie jednego: Teatr to miejsce, którego jesteście/będziecie gospodarzami. Widzowie to Wasi goście. Nie szanując ich, nie szanując ich potrzeb - wystawiacie sobie fatalną ocenę. Siedziałem tuż przed Wami. Wielu kwestii kompletnie nie słyszałem. Wasz śmiech w najmniej odpowiednich miejscach, wycie po każdym popisie wokalnym, zepsuły mi możliwość skupienia się na tym, co na scenie. Wstyd mi za Was. Piszę nie licząc specjalnie na to, że wyciągnięcie wnioski. Raczej kieruję się w stronę Pedagogów Akademii.
A teraz o spektaklu. Cezary Tomaszewski wziął się za eksperyment ambitny. „Don Giovanni” Wolfganga Amadeusza Mozarta, wykonany przez pięcioro studentów. Musiał zatem mocno poszatkować dwuaktową operę, aby powstało coś, co będzie przedstawieniem na miarę możliwości aktorów-studentów i spektaklu dyplomowego na kierunku aktorstwo-wokalistyka. Udało się? W dużej mierze - tak. W Teatrze Collegium Nobilium można zobaczyć operę wszystkich oper w wersji rzekłbym musicalowej, choć śpiewane są teksty Lorenzo Da Ponte w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka. Pięknie na dodatek zostały zaśpiewane. Ciekawie rozdysponowano role. Fantastyczne przygotowano kostiumy. I światła. „Don Giovanni” w TCN wygląda pięknie dzięki ,w dużej mierze, pracy reżysera świateł, Jędrzeja Jęcikowskiego.
Tomaszewski, mam takie wrażenie, proponuje sięgnięcie głęboko pod cielesne powłoki mozartowskich postaci. Don GIovanni, lekkoduch i birbant zagrany brawurowo przez Mary Pawłowską ujawnia pokłady kobiecej przewrotności, które skrzętnie w oryginale skrywane - tu ujrzały światło dzienne i pozwalają spojrzeć na tytułowego bohatera inaczej, niż zazwyczaj. Perfidny, doskonały w każdym calu a zarazem w głębi siebie kryjący strach. Potrzebę bliskości, miłości i akceptacji. Dodam, że scena szermierki Don Giovanniego z Komandorem (Karol Jankiewicz) brawurowa, a Mary Pawłowska włada szpadą z gracją i znawstwem.
Wspomniałem Karola Jankiewicza. Przypadły mu w udziale aż trzy role. Każda zagrana z wyczuciem i bez niepotrzebnego epatowania krzykiem. Szarżowania. Na dodatek piękny głos i świetne partie wokalne. Zwłaszcza duet z Mary Pawłowską - aby posłuchać ich bez udziału wycia i rechotu Waszych Kolegów z widowni, chętnie wybiorę się na spektakl raz jeszcze. Odkryciem jest dla mnie Martyna Burchała, studentka III roku, która Leoporella zagrała w sposób dojrzały, przemyślany i czytelny. Jej postać stanowiła solidny fundament spektaklu.
Pewnym mankamentem tej wersji „Don Giovanniego” jest adaptacja. Mam wrażenie, że Eliasz Niezgoda, który się za to zabrał dokonał zbyt daleko idących ingerencji w pierwowzór. Momentami spektakl Collegium Nobilium wydaje się chaotyczny, sklejony ze scen przeładowanych współczesnymi dodatkami co utrudnia jego odbiór. Ale - to są tylko uwagi na marginesie, bo w tej chwili większe zmiany nie są moim zdaniem już możliwe.
Czy warto? Warto. Czy to „Don Giovanni” odczytany litera po literze? Nie, bo nie takie było twórcze założenie. Piękne głosy, dynamiczna akcja, miłe dla oka obrazy - to walory jakie niesie spektakl Tomaszewskiego i dla nich sugeruję wybrać się do Teatru Collegium Nobilium.
Obsada
Mary Pawłowska, Urszula Rossowska, Marta Noemi Tabęcka, Karol Jankiewicz, Martyna Burchała



Komentarze
Prześlij komentarz