Sylwester w Powszechnym!
Produkt zgodny z zamówieniem - często piszę w opiniach na portalach kupuj-sprzedaj. I „Very, Very Happy End” w warszawskim Teatrze Powszechnym jest właśnie takim produktem zgodnym z zamówieniem. Sylwestrowy, noworoczny, huczny. Ma być zabawa, śmiech i hulanka - mamy to wszystko na scenie. Reżyseruje Karolina Adamczyk.
A jednak wychodziłem zaskoczony. Jak zwykle zapuściłem swoje gumowe ucho przy szatni i słuchałem gorących opinii widzów ostatniej tegorocznej premiery. Kompletnie tych ludzi nie rozumiem! Że sceny oderwane od siebie??? Że hałaśliwe i przaśne? Nie zgadzam się z tym absolutnie i głosy te przytaczam jedynie, jako przykład, moim zdaniem, kompletnego niezrozumienia konwencji zaprezentowanego spektaklu. Istotnie, Powszechny przyzwyczaił widzów do idei „teatru, który się wtrąca”, zatem przemawia często ekskatedralnie, pompatycznie i buduje nastrój ogólnokrajowego dodupizmu w imię wyższych celów. Ale przecież każdy musi kiedyś odpocząć. Aktorzy też mogą poczuć się zmęczeni wiecznym udawaniem ludzi głodnych, samotnych, wydymanych przez Los, czy zaszczutych systemowo. Wcale im się nie dziwię. W „Happy Endzie” mówią zupełnie uczciwie. Spinający spektakl klamrą song, stanowiący prolog i epilog, wyraźnie ostrzega: będzie zabawa a może nawet będzie głupio. Moim zdaniem jest po prostu świetna, wywołująca przynamniej uśmiech, zabawa.
Michał Czachor nie wymachuje! Taktownie nie napiszę czym często macha, biegając po scenie przy Zamoyskiego - aby nie budzić nadmiernych emocji. Tym razem świeci. Czystym, pięknym aktorskim talentem. Jego Dyrektor Teatru to postać tyleż zabawna, co budząca skojarzenia z… A co ja się będę podkładać! Sami sobie Państwo zobaczcie z kim. Na dodatek Czachor świetnie recytuje. Jego solo, będące piękną melorecytacją literacko błyskotliwego tekstu to ten moment w sylwestrowej rewii, który daje możliwość oddechu. Zamyślenia i pewnej dozy wzruszenia.
Napisałem: „rewii”. A przecież w „Very, Very Happy End” nie ma ani schodów, ani baletu, ani pawich piór! A jednak jest w tym spektaklu jakiś rewiowy pierwiastek, może za sprawą pięknie błyszczących kostiumów autorstwa Konrada Parola? Wyszły mu znakomicie. Szczególnie te, które przygotował dla - nie chcę nadmiernie zdradzać zabawnych szczegółów - jeźdźców. Dodam, że na stronie teatru spektakl nazwano "komedią z muzyką na żywo". Może to budziło zastrzeżenia niektórych widzów? Bo rzeczywiście, jak na komedię to fabuły było jak na lekarstwo.
O czym to jest? Ano, o niczym. I co z tego? Przecież tu ma być wesoło, mają być piosenki, taniec i szalona rozrywka. Absurdalna fabuła, podszyta aluzjami i żartami z „powszechnej” sytuacji teatru jest jedynie szkicem. Szkieletem, na. którym cała sylwestrowa impreza się opiera. Zaczyna się świetnie. Moim zdaniem Michał Jarmicki swoim wykonaniem „Tango Warszawo” Stanisława Sojki „ustawił” cały spektakl i przeskoczył pierwowzór jak mawiają sportowi komentatorzy z ogromnym zapasem. Przepięknie, spokojnie, z dystansem i uwagą zaśpiewany delikatny, osobisty tekst o moim Mieście. „Very, Very Happy End” się od pierwszych minut czytelnie pozycjonuje. To widowisko na wskroś właśnie warszawskie. Proszę Teatr o nagranie tej piosenki. Zapętlę i będę sobie z nią jeździć po Warszawie.
Serię zabawnych sekwencji scen, czy w zasadzie skeczy, przecinają przeboje. Kilka znanych, parę - mi przynajmniej -nieznanych. „Oczy zielone”, które bębnią od lat jak polskie wakacyjne wybrzeże bałtyckie długie i szerokie, tu zaśpiewane zupełnie inaczej. Zaskoczyli mnie. W tym paździerzowatym szlagierze, który nazywałem koszmarnym snem smażalni ryb, dostrzegli wartość. I po zaaranżowaniu na nowo - wyszło bardzo obiecująco. A S.O.S. duetu Wasowski-Przybora, śpiewane niegdyś przez Kalinę Jędrusik? Co za wykonanie! Piekielnie to trudny utwór do zaśpiewania. A tu, w męskim wykonaniu brzmi moim zdaniem kapitalnie.
Gwiazdą wieczoru jest, to także moje subiektywne zdanie, Klara Bielawka. Nawet gdyby Pani Klara nie zaśpiewała w tym przedstawieniu i tak bym z takim przekonaniem wyszedł z teatru. Jej popisy hippiczne, taneczne, aktorskie - bledną jednak przy tym, jak zaśpiewała słynnego „Konika na biegunach”, znanego z repertuaru Urszuli. O tak! To kolejny moment „Very, Very Happy Endu”, który powoduje co najmniej chęć wiwatowania.
No i jeszcze popisy street dance’owe Artema Manuilova, od których boli głowa - myślę, że mi wybaczy rymowankę ale naprawdę wykonuje rzeczy niesamowite i śledzenie tego oszałamia. O pływającej w akwarium Syrenie, czy wizycie Zagranicznej Gwiazdy nie piszę celowo, bo ma to być wieczór fajerwerków. Wystrzelą kolorami w odpowiednim momencie, czyniąc ze swojego pojawienia się na scenie piękną niespodziankę dla widzów. Aluzję scen Zagranicznej Gwiazdy do pewnego spektaklu, pokazanego na poznańskiej Malcie przyjąłem z radosnym uśmiechem.
Przerwę tu pochwały, peany i inne tego typu hopsy. Myślę, że Aktorzy i Twórcy sylwestrowego widowiska w Powszechnym ich nadmiernie nie potrzebują. Stworzyli coś, czego tu od dawna nie widziano: Zabawny, zwariowany show. Taki, jaki w sam raz pasuje do zakończenia. Roku? Epoki pewnej teatralnej ideologii, która w Powszechnym błądziła? Roku na pewno. A dalej? Nie dam się w takie rozważania wmanewrować. Przecież jest Sylwester. Czas śmiechu, tańca i hulanki. Bierzmy ten produkt i nauczmy się po prostu nim dobrze bawić. Bo po to przecież „Very, Very Happy End” powstał! I stanowi znakomitą propozycję na sylwestrowy i karnawałowy wieczór.
Korzystając z okazji Zespołowi Teatru Powszechnego składam serdeczne życzenia równie błyskotliwych, budzących emocje spektakli w 2026 roku. Oby na Zamoyskiego wymachiwano wyłącznie talentami. Do zobaczenia!
Obsada
Karolina Adamczyk
Grzegorz Artman
Klara Bielawka
Aleksandra Bożek
Michał Czachor
Grzegorz Falkowski
Michał Jarmicki
Natalia Lange
Mateusz Łasowski
Artem Manuilov
Maria Robaszkiewicz
Oskar Stoczyński
zespół muzyczny
gitara – Adam Baran
perkusja – Justyna Mikrut
bas – Roman Chraniuk
twórcy
reżyseria - Karolina Adamczyk tekst / scenariusz – Daria Sobik
scenografia i kostiumy – Konrad Parol
muzyka / aranż – Magdalena Sowul (Pani Las)
reżyseria światła – Piotr Pieczyński
choreografia – Bartosz Figurski
wideo – Łukasz Nadwodny
inspicjentka - Sandra Milošević



Komentarze
Prześlij komentarz