Teatr pod piecem

Zwykła brama w niezwykłym mieście. Przepiękna klatka schodowa prowadzi do rozległego mieszkania. A w nim? Mieszka  krakowska „Sztuka na wynos”, czyli jeden z najmniejszych teatrów w Polsce. Na widowni trzynaście miejsc. Ale jest kuchnia z napojami, pokój-foyer. Jest niepowtarzalny klimat obcowania z teatrem tête-à-tête. 


To są bardzo trudne spektakle. Trzeba dać z siebie wszystko, bo przecież widownia ma tylko pierwszy rząd. Na krzesłach trzynaścioro uważnych widzów. Tu nie trafia publiczność przypadkowa. Do takiego teatru przychodzą ludzie, którzy wiedzą czego chcą. Umieją odróżnić ziarna od plew. Bez pasji i twórczego pomysłu - nie da się ich zadowolić. 


W Sztuce na wynos obejrzałem “Bliżej”, czyli kameralną wersję dramatu filmowego w reżyserii Mike Nicholsa. Pomysł świetny, bo fabuła da się bez wielkiej szkody skondensować i ułożyć w tak niewielkiej przestrzeni, jaką do dyspozycji miał reżyserujący spektakl Dariusz Starczewski. Obsada zmniejszona do czterech najważniejszych postaci i ich pokrzyżowanych losów. Alice (Anka Graczyk) demonicznie niepokojąca striptizerka, podszyta kobiecą kruchością i potrzebą odnalezienia życiowego bezpieczeństwa, wpada pod samochód. Nic się jej na szczęście nie dzieje a z pomocą przychodzi Dan (Bartosz Mikulak w oglądanym przeze mnie spektaklu, choć mogą Państwo spotkać w tej roli także Michała Kitlińskiego), dziennikarz zajmujący się pisaniem nekrologów prasowych. Trafiają do szpitala, w którym Alice bada doktor Larry (Paweł Okraska). I tu scena się kończy. Urywa wręcz. Przeskakujemy do innej rzeczywistości, w której Dan podczas sesji fotograficznej spotyka z gracją używającą aparatu Annę (Joanna Stankiewicz na zmianę z Dagmarą Bąk). Mamy wszystkie osoby dramatu. Czas się na nim skupić. 


To dynamiczny, wielopoziomowy psychologiczny czworokąt przenikających się emocji w którym każdy kocha każdego. Każdy wobec każdego czuje się - i słusznie - winnym, oraz każdy ma każdemu wiele do zarzucenia. Romans łączący Dana z Alice ustępuje jego fascynacji Anną, ta z kolei w wyniku koincydencji zostaje żoną Larry’ego, a on ma affaire z Alice. Tu nie ma skrzywdzonej niewinności. Są poranione uczucia, oczekiwania i nagłe zwroty akcji. Zadziwiające jak to się wszystko udało zmieścić i jak Aktorzy w tym galimatiasie się nie pogubili. Natomiast przyjemność oglądania - spora. 


Nie znaczy to jednak, że w kamienicy na Starowiślnej mamy bezdyskusyjną ucztę przy stole Melpomeny. Są w tym, moim oczywiście zdaniem, niedociągnięcia. Dajmy na to Anna. Jej pierwsze spotkanie z Danem okraszone jest trzema soczystymi pocałunkami i romans między nimi wybucha, mogłoby się wydawać, z siłą atomowego ładunku. Dlaczego wobec tego Joanna Stankiewicz w dalszej części spektaklu zachowuje się jak licealistka na prochach uspokajających? Nie rozumiem. Jest zimna, zdystansowana. Może gdyby scena była większa można byłoby do tej konwencji grania dołożyć więcej ruchu czy gestu i przyniosłoby to zadowalający efekt. W kameralnym środowisku to się nie udało. Miałem wrażenie, że jej chłód i dystans nie pasują ani do fabuły, ani do konwencji spektaklu. Ale podkreślam niestrudzenie: To moje subiektywne odczucie i można się nie zgadzać. 


Z pozostałej trójki postaci wyraźnie wybija się Alice. Anka Graczyk stworzyła wokół swojej roli aurę tajemniczości, kobiecości w każdym calu. Jest silna, kiedy siły potrzebuje, krucha i delikatna w sytuacjach intymnych. Demoniczna wręcz podczas bardzo dobrze opracowanej sceny dialogu z Larrym w klubie ze striptizem. Wyraźnie dominuje w tym spektaklu, co stwierdzam z przyjemnością bo lubię role ambitne, odważnie zagrane i wielobarwne. A taka jest właśnie Alice Anki Graczyk. 


Ciekawym zabiegiem reżyserskim są nagłe zmiany sytuacji. Gwałtowne przeniesienia z jednej rzeczywistości do odmiennej. Aktorzy pozostają w pomieszczeniu sceny-widowni, choć akcja gna i przenosi się do miejsc, w których obecność granych przez nich osób osób jest niemożliwa,. Zastygają wtedy w bezruchu, a uruchamiają się postaci w danej odsłonie umieszczone.  Larry siedzi na scenie i nie uczestniczy w dialogu Alice z Danem, a po chwili Alice siada pod (przepięknym zresztą) butelkowozielonym kaflowym piecem i zajmując się ukradkową zmianą kostiumu nie bierze udziału w scenie dialogu dajmy na to Dana z Anną. Trzeba chwili aby tę konwencję opanować i przyjąć do wiadomości. Jednak po kilku minutach okazuje się, że jest to, jak mawiał klasyk „bardzo słuszna koncepcja”. Gdyby z niej zrezygnować „Bliżej” w tej wersji mogłoby zamienić się w bezładną bieganinę z pokoju do pokoju. 


Teatr Sztuka na wynos zaciekawia. Na pewno przy kolejnych wizytach w Krakowie będę dzwonić domofonem do masywnych drzwi na Starowiślnej. „Bliżej” to może nie gotowe arcydzieło, ale na pewno spektakl pełen emocji, napięcia i zostawiający widza z przestrzenią do własnych refleksji. Dlatego warto moim zdaniem się wybrać, choćby z ciekawości aby zobaczyć jak to jest mieć teatr w pokoju bawialnym. 


Patrick Marber „Bliżej”

tłumaczenie Michał Ronikier


reżyseria Dariusz Starczewski

scenografia i kostiumy Justyna Banasiak

muzyka Mateusz Kobiałka

światło Marek Oleniacz

projekcje Dawid Kozłowski

zdjęcia Tomasz Stokowski, D.B.


występują:


ALICE Anka Graczyk

ANNA Dagmara Bąk / Joanna Stankiewicz

DAN Michał Kitliński / Bartosz Mikulak

LARRY Paweł Okraska


Fotografia ze spektaklu - Marta Ankiersztejn





Komentarze

Popularne posty