Słowiańszczyzna a la fourchette

Po jedenastu latach od premiery we wrocławskim Teatrze Polskim, Jan Klata ponownie sięga po „Termopile polskie” Tadeusza Micińskiego. Ponownie reżyseruje spektakl oparty o tekst wieloznaczny, profetyczny i zarazem tragiczny, jeśli interpretuje się go w kontekście czasów współczesnych jego inscenizacjom. Naszych czasów. Miciński napisał „Termopile…” w roku 1913. Tygiel narodów zaczynał bulgotać. Podskakująca pokrywa zgrzytała o kolejnej narodowej szansie. Nikt jednak nie przypuszczał, że wrzenie świata nastąpi już rok później. I doprowadzi do rzezi nieznanych we wcześniejszej historii Europy. Czy teraz czekamy na swoją kolej?


W roku 2025 Klata mówi o dzisiejszych czasach jako o teatrze przedwojennym. O tym, że znowu narody zaczynają się gotować, a tygiel trzeszczy. W jego wydaniu „Termopile polskie” są przerażająco współczesne. Przerażająco aktualne. I zabójczo atrakcyjne z punktu widzenia odbiorcy. 


Zaczyna się podobnie jak „Wesele” w Jego reżyserii. Od ciężkiego brzmienia i charczącego wokalu. Black metal/post punk będzie „Termopilom” towarzyszyć przez oba akty za sprawą „Gruzji”. Klata wyraźnie gustuje w ciężkiej muzie i muszę przyznać, że ma wielkie wyczucie we wplataniu jej w swoje widowiska. „Gruzja” brzmi w Narodowym mocno, majestatycznie i zarazem piekielnie. Pojawia się co jakiś czas wysuwając za pomocą ruchomej rampy umieszczonej z tyłu sceny, niczym demoniczny gość z Krainy Ciemności. 


Ale to tylko jeden z elementów tego bardzo ciekawego pod względem wizualnym spektaklu. Świetnie wypada scenografia i praca świateł - dzieło Justyny Łagowskiej. Warto tu odnotować, że w spektaklu wrocławskiego Teatru Polskiego przed jedenastu laty scenografia i światła także były pracą Pani Justyny. Przenosimy się na zaorane pole. Snują się po nim resztki bitewnych dymów, przesuwają krwawe refleksy świetlne. Równe, zaorane bruzdy stają się kanwą opowieści o upadku Polski. Zdradach, nietrafionych sojuszach, fatalnych błędach politycznych i strategicznych. Czytelnie, krok po kroku śledzimy pogrążanie się I Rzeczpospolitej w rozbiorowym niebycie. Jeszcze zrywa się do lotu słynnego 3 maja. Jednak Targowica podcina ledwo rozłożone skrzydła. Polska znika. 


Klata stawia znak równości, czy też buduje pomost między przełomem XVIII i XIX wieku a naszym stuleciem, które powoli staje się Stuleciem Koszmaru. Europą w spektaklu trzęsie caryca Katarzyna z iście putinowską gracją. Sekundują jej bezlitośni w realizacji swoich celów Niemcy. Jak zwykle z bezpiecznej odległości patrzą na wszystko chłodnym okiem Anglicy. Francuzi dyplomatycznie milczą. Znajome? Prawda?


Nagle reżyser wylewa nam na głowę kubeł zimnej wody. Odziera ze złudzeń. Następuje genialny, moim zdaniem, kulminacyjny moment spektaklu Teatru Narodowego. Koniec pierwszego aktu. Król wraz ze świtą stają na proscenium i zaczynają zrazu cicho, potem coraz głośniej i bardziej zdecydowanie śpiewać polski hymn. To nie jest jakaś tam przyśpiewka znad studenckiego ogniska. Siedzieć w trakcie hymnu to chamskie zdziczenie obyczaju. Wstajemy. Budzimy się z letargu, konstatując że spektakl wymyka się teatralnej fikcji. Brzmi wszak Mazurek Dąbrowskiego. Nie wolno siedzieć. Po prostu. A oni śpiewają. Patrzę po sali. Z przerażeniem konstatuję, że około jednej trzeciej publiczności siedzi. Mdli mnie na ten widok. Co trzeci z nas nie ma w sobie choć na tyle godności, szacunku do swojego hymnu? Co trzeci. A ilu z nas poszłoby walczyć za ten kraj, gdyby okazało się, że historia „Termopil polskich” lubi się powtarzać? Połowa? Mniej? Po chwili hymn cichnie. Zapalają się światła Jan Klata zostawia widzów z tymi rozważaniami. Moim zdaniem jedna z najmocniejszych, jeśli nie najmocniejsza scena teatralna, jaką obserwowałem i jakiej stałem się uczestnikiem. Ever.


A potem Polska, niczym Titanic, pełną parą uderza w górę lodową. Jest obrona Warszawy, ciągną wojska Suworowa. Płonie kraj i zapada na niego ciężką kurtyna niebytu. Kolejna, znakomita symboliczna sekwencja scen przenosi widzów do sejmu w czas głosowania traktatu rozbiorowego. Skundleni, poniżeni. Stłamszeni arystokraci nie mający już nic do powiedzenia wobec bezlitosnej konsekwencji swoich działań. I taniec Polaków-kalek, zrywających się raz jeszcze w beznadziejnej wizji, że może nie wszytko zostało zaprzepaszczone. A finał? Jak to często piszę - To już muszą Państwo zobaczyć sami. 


Fantastyczna jest tu obsada z kreacją Danuty Stenki w roli Katarzyny. Świetny Oskar Hamerski w roli Kniazia Potiomkina. Jan Frycz (w tej roli można też oglądać Jerzego Radziwiłłowicza) zachwyca jako Król. Wieloznaczna, wymykająca się łatwej interpretacji postać. I ten kapitalny monolog pod koniec drugiego aktu. Pokaz mistrzowski. Bardzo dobre role - bo gra kilka postaci - Roberta Jarocińskiego. 


Czy nasz świat przekroczył masę krytyczną i nic nie uratuje go od kolejnej erupcji wielonarodowej nienawiści? Czy Polska przetrwa dziejowe zawirowanie? Jakie są postawy współczesnych Polaków wobec pojęć niegdyś podstawowych - Ojczyzny, narodu, hymnu? „Termopile polskie” są wielowarstwową, doskonale przemyślną konstrukcją. Momentami nużącą, powiedzmy uczciwie, bo trzy godziny z dziesięcioma minutami ma prawo gdzieniegdzie się dłużyć. Ale w tych momentach spod ziemi wynurza się piekielna Gruzja. I od razu wszyscy się budzą. Oni obudziliby umarłego. 


Tak, czy siak - zobaczyć warto. 



reżyseria, adaptacja i opracowanie muzyczne: Jan Klata

scenografia i reżyseria światła: Justyna Łagowska

kostiumy: Mirek Kaczmarek

dramaturgia: Miłosz Markiewicz

choreografia: Maćko Prusak

projekcje wideo: Natan Berkowicz

muzyka na żywo: Gruzja / zespół w składzie: Artur Rumiński – gitara/elektronika, Bartosz Lichołap – perkusja, Patryk Rzeszutek – wokal/syntezator, Mateusz Maryjka / Kamil Staszałek / Piotr Gruenpeter – bas

asystentka reżysera, suflerka: Magdalena Markowska

asystentka kostiumografa: Maria Mordarska

przygotowanie wokalne: Mariusz Chojecki

inspicjent: Krzysztof Kuszczyk 


Obsada:


Anna Grycewicz, Danuta Stenka, Jan Frycz, Jerzy Radziwiłłowicz, Oskar Hamerski, Robert Jarociński, Mateusz Kmiecik, Cezary Kosiński, Kamil Mrożek, Paweł Paprocki, Karol Pocheć, Marcin Przybylski, Arkadiusz Pyć, Adam Szczyszczaj, Paweł Tołwiński 


oraz statyści 

Marek Burzyński, Jacek Czuba, Rafał Karasiński, Patryk Koch, Waldemar Kowalski, Sławomir Łoszewski, Maciej Łukaszek, Mateusz Mainhart, Stefan Michalski, Krzysztof Nowicki, Dariusz Osiadacz, Roman Rakowski, Michał Suska, Łukasz Szczotkarz, Bartłomiej Szymański, Michał Ulejczyk, Wojciech Wawer, Mansour Zare, Tomasz Zawadzki


Realizatorzy

realizatorzy światła: Bartłomiej Kaczalski, Krzysztof Łukasz Stefan, Zbigniew Szulim

realizatorzy dźwięku: Hubert Majewski, Mariusz Maszewski, Marek Szymański

realizatorzy wideo: Mariusz Chałubek, Paweł Woźniak





Komentarze

Popularne posty