Poprzeczka wysoko zawieszona
Zapewne większość z Państwa ma swój własny ranking. Spektakli, filmów. Dzieł sztuki. Podróży, potraw, czy książek. Pięć najważniejszych. Ja też mam. Od wczorajszego wieczoru do piątki najważniejszych widowisk teatralnych, jakie miałem okazję oglądać, dołączyło „Wszechświęte” rzeszowskiego Teatru Przedmieście. I mam podejrzenie, że utrzyma się w tej piątce bardzo długo. Przedstawienie pokazano w ramach festiwalu „Źródła Pamięci. Kantor - Grotkowski - Szajna”, który trwa w stolicy Podkarpacia w najlepsze. Autorką scenariusza, panią Reżyser i główną Aktorką jest Aneta Adamska. Tuż po spektaklu mówiła, że zadanie było bardzo trudne. Dzień wcześniej genialna Irena Jun z „Panem Tadeuszem”. Poprzeczka, żartowaliśmy, poszybowała wysoko. A Teatr Przedmieście spokojnie wyrównał ten wynik.
To jest spektakl bardzo osobisty. Zastanawiałem się gdzie jest granica i czy Aneta Adamska stawia sobie taką. Oddziela prywatność od aktorstwa. Opowiada o ludziach, którzy są dla niej najbliżsi, chociaż nieznani. A przecież jest krwią z ich krwi i kością z kości. „Wszechświęte” wydobywa z odmętów zapomnienia prababki Twórczyni tego widowiska.
Krążymy wokół Opatowa, Ostrowca Świętokrzyskiego. Zaglądamy do mieścin okalających Sandomierz. Jedna z nich to właśnie tytułowe Wszechświęte, wieś w dzisiejszym województwie świętokrzyskim, powiecie opatowskim, gminie Sadowe. Gdzieś tam, w początkach dwudziestego wieku zaczyna się opowieść. Józefa, Marianna, Antonina… i wiele innych imion wyłania się z cienia. Przesuwają się nam przed oczami. Nabierają wyrazu, zamieniają w cienie ludzi. Kobiety, których losy karbowały wczesne małżeństwa, wielość ciąż, brutalność mężów. Wojny, choroby, okoliczności. To jest fantastyczna saga o ludziach i czasach przecież tak nieodległych. A zupełnie nam nieznanych.
Jest w tej historii dziadek Anety Adamskiej, który codziennie odbywa pięciokilometrową podróż z wiadrami po wodę. W obejściu studnia jest. Ale mieszka z żoną kątem u rodziców. A ci wody ze studni nabierać nie pozwalają. Nawet apel księdza aby lepiej młodych traktowali uderza grochem o ścianę. Oceniamy? Los snuje się dalej. Ci sami pradziadkowie ukrywali w czasie wojny dwie Żydówki. Dwa lata. Potem gdy wszystko się skończyło - wyjechały. Jedna do Ameryki, druga do Izraela. Nikt ich o adresy i nazwiska nie pytał. Po co? A tu nagle w domu choroba. Gruźlica. Śmierć stuka do okien. I wtedy przychodzi paczka. Z Ameryki. Od kogo? Ważne, co w niej. Lekarstwa, które ratują życie. Życie za życie.
Jest w opowieści młoda kobieta, która urodziwszy trójkę dzieci umiera w 1918 roku, zarażona hiszpanką. Zabiera ze sobą teściową, zostawia męża, który w ciągu tygodnia traci matkę i żonę. Zostaje sam z trójką dzieci i młodszym bratem. A ona umierając prosi: Ożeń się jak najszybciej. Dzieci masz troje. Ożeń się.
Fantastycznie Artyści Przedmieścia korzystają z rekwizytów. Poruszająca jest scena w której chleb, przeżegnany krzyżem zostaje podzielony tuż przed naszymi oczami. Wychodzi zaczarowanym, teatralnym wehikułem czasu z lat dwudziestych ubiegłego stulecia, w których osadzona jest akcja przedstawienia i przenika czwartą ścianę. Sięgamy po niego, łamiemy się kawałkami pełnymi zapachu. Ależ on smakuje, gdy tuż przed jego podaniem Jakub Adamski opowiada spokojnym głosem: Józefa miała pięcioro dzieci. Wszystkie sama wychowała. A wychowała tak, że każde chleb krzyżem przed krojeniem znaczyło. Rozumiecie to Państwo? Wtedy ów znak miał zupełnie inną wartość. Oznaczał szacunek dla świata. Jego historii, kół czasu. Szacunek dla swoich korzeni. Trzymamy w rękach kawałki chleba. Kawałki ludzkich losów...
I kulminacja. Historia zapomniana w rodzinie. Siostra dziadka Twórczyni. Cóż o Niej wiadomo, ponad to, że w Ostrowcu była laborantką w aptece? Urodziła się 31 stycznia 1912 roku. Tuż przed trzydziestymi urodzinami przyszło gestapo. Zabrali ją tak, jak stała. Prosto z apteki powieźli do Radomia. Podobno za pomoc partyzantom. Potem Auschwitz. Ślad urwany. Szukanie. W milionach butów, zdjęć, nazwisk. Szperanie w poszukiwaniu tej jednej. Trzydziestoletniej bohaterki z Ostrowca. I nagle jej twarz, jej sylwetka w obozowym pasiaku pokazuje się na ekranie. Patrzymy na jedyne ocalałe zdjęcie kobiety, po której nie zostało nic. Adnotacja w obozowym archiwum.
To jest spektakl mocny. Wyjątkowy. Wart każdego festiwalu, przeglądu, pokazu. Teatr faktu opowiedziany w sposób tak pozbawiony patosu, sztuczności, jak opowiedzieć może go tylko ktoś bliski bohaterkom historii. Nie musi tu niczego udawać, grać. Koloryzować. Historia płynie nam prosto w pamięć.
Gasną światła. Po scenie walają się jabłka, książki, kamienie i buty. Padały na deski strumieniami jak rzeki wspomnień. Zaczęło się nad Kamienną, kończy gdzieś pomiędzy sadem a obozowym archiwum. Ale życie nie zna próżni. Aneta Adamska stoi przed nami. Mijają sekundy, minuty. Czas pisze nadal opowieść o losach Jej najbliższych. Kolejne pokolenia. Lata. Z niechęcią wyrywamy się z czaru „Wszechświętego”. Wracamy do tu i teraz. A to by mogło trwać jeszcze i trwać. Słowa, muzyka, pieśń. Wszystko tu jest wyważone, znakomicie do siebie dopasowane. Nad głowami Aktorów powiewają proste, białe koszule i sukienki. Czy kryją się w nich duchy wszystkich wspaniałych Kobiet, o których przed chwilą była mowa? Coś porusza ubraniami. Czy to po spektaklowe zamieszanie? A może rzeczywiście były z nami obserwując zupełnie wyjątkowe, wspaniałe widowisko? To już kwestia wyobraźni i wrażliwości nas, widzów. Aktorzy kłaniają się i w deszczu braw opuszczają scenę. „Wszechświęte”. Coś absolutnie ważnego.
scenariusz, reżyseria: Aneta Adamska-Szukała
muzyka: Jakub Adamski, Jan Niezgoda, Maciej Szukała
scenografia: Maciej Szukała
kostiumy: Basia Olearka
multimedia: Maciej Śliwiak
występują: Aneta Adamska-Szukała, Jakub Adamski, Maciej Szukała


Komentarze
Prześlij komentarz