Poprawność to nie zaleta
Niedawno miałem okazję dyskutować o tym, czy teatr „przenosi się” do telewizji. Moim zdaniem - nie. Jest to konieczność i często jedyna szansa obejrzenia spektaklu dla osób mieszkających daleko od teatralnych scen. Ale teatr w telewizji to proteza. Moim oczywiście zdaniem.
A napisałem to, ponieważ kolejny raz uczestniczyłem w eksperymencie odwrotnym. Próbie przeniesienia filmu, opartego zresztą na książce, do teatru. Doświadczenia i to zupełnie udane ma w tym zakresie krakowski Teatr Barakah. Ale ich spektakle są ledwie oparte o filmy. Idą jednak swoimi drogami. W Och-Teatrze jest inaczej. Nienowy to spektakl, ma cztery lata. „Dziewczyna z pociągu” w reżyserii Cezarego Żaka. Niedługo pożegnamy się z tym tytułem, więc ostatnia okazja aby to zobaczyć.
Kiedy szukałem opisów filmu pod tym samym tytułem, aby odświeżyć sobie go w pamięci, w oko wpadła mi króciutka recenzja jednego z widzów: Niezły, tylko momentami nudny. Czy rzecz ma się tak samo z dwuaktowym spektaklem, który z antraktem zabiera widza w prawie dwugodzinną wycieczkę do świata teatralnej iluzji? Moim zdaniem coś w tym jest.
Żak zmierzył się z trudną materią. Jest w tekście mnóstwo drobiazgów, których pominięcie powodowałoby że historia przestanie się sklejać. Niuansów śledztwa, bo przecież mamy do czynienia z kryminałem. Sprawnie, moim zdaniem, reżyser to zebrał i przeniósł na scenę. Doskonale dobrana jest obsada. Postaci w „Dziewczynie…” są wyraziste, czytelne. Momentami dialog bawi, a przez większość czasu przykuwa uwagę. Bardzo dobrze wypada rozciągnięta na trudnej przecież bo dwustronnej scenie, scenografia autorstwa Zuzanny Markiewicz. A jednak coś w tym spektaklu zgrzyta. Powoduje, że pierwszy akt jest dla widza koniecznym dla zrozumienia całości wysiłkiem.
Ale co to takiego? Odpowiedź jest bardzo trudna i biedzę się nad jej znalezieniem od wczorajszego wieczora. Myślę, że ją znalazłem. Popatrzmy wspólnie na fabułę. Rachel (Marta Ścisłowicz znakomicie tą postać stwarza) pije. Straciła pracę, ale nadal udaje że ją ma i codziennie dojeżdża pociągiem do Londynu, podtrzymując się w iluzji. Mija ulicę, na której mieszkała niegdyś z mężem. Tom (Leszek Lichota zagrał to też bardzo dobrze) ma już nową rodzinę, jego nową żona jest Anna (Agata Wątróbska ma mało moim zdaniem do zagrania a i tak wypada bardzo przekonująco) i Rachel nie może się z tym pogodzić. Z okna wagonu obserwuje swoją dawną okolicę. Jej uwagę zwraca taras domu Megan (diabolicznie intrygująca Anna Smołowik) i Scotta (Janusz Chabior doskonale „odczytał” swoją postać). Pewnego dnia do mieszkania Rachel niespodziewanie przychodzi Tom. Dziwne. A jeszcze dziwniejsza jest informacja, którą przynosi. Megan zniknęła. Policja prowadzi śledztwo, a ponieważ Rachel feralnego wieczoru była na ich dawnej ulicy i kłóciła się z Anną - może być w kręgu podejrzanych. Do mnie sprawa w tym momencie stała się jasna a wręcz nadmiernie czytelna. I tu chyba jest największa wada „Dziewczyny z pociągu” Odpowiedź napytanie dlaczego to wszystko się tak ciągnie i w pierwszym akcie nie dostarcza wielu emocji. Ta intryga jest zbyt prosta. Można ją momentalnie rozszyfrować. Oczywiście, nie zmniejsza to możliwości śledzenia motywów, jakimi się kierują bohaterowie spektaklu. Ale to nie jest typ kryminału, w którym puenta całkowicie zaskakuje widza czy czytelnika. Zatem musimy przejść przez mozolnie budowane meandry prywatnego śledztwa Rachel, wspartego działaniami prawdziwego policjanta (Cezary Żak to aktor, który nigdy nie wypada nijako). Po drodze trafimy do gabinetu terapeuty Kamala Abdica (w dublurze zagrali tą postać Krzysztof Czeczot i Jakub Zając) i będziemy się irytować nawrotami i zanikami pamięci Rachel. Natomiast gdy po przerwie i jedynym w swoim rodzaju ciastku dnia w ochowej kawiarence wrócimy na widownię, dostaniemy wartki już - bo rozwiązujący intrygę - krótki akt drugi spektaklu. Mimo, że wiedziałem kto stoi za tajemnicą zniknięcia Megan sam finał mnie zainteresował. Przyjemny dla oka i ciekawie wyreżyserowany.
I cóż tu dodać do opisu spektaklu, który powoli odchodzi do historii, żegnając się z bieżącym repertuarem warszawskiego Och-Teatru? Na pewno solidnie to zostało wyreżyserowane, zaaranżowane i zagrane. Tu absolutnie do nikogo pretensji mieć nie można. Tekst jest trudny, bo nadto czytelny jak na kryminalną zagadkę. Moim zdaniem Twórcy przedstawienia zrobili z nim co tylko było możliwe do zrobienia. Ale to jest poprawne. Można bez żalu poświęcić wieczór na „Dziewczynę z pociągu”, jednak jeśli się tego nie zrobi - wielkiej straty nie będzie. A sami Państwo doskonale wiedzą. Spektakle mogą być albo świetne albo fatalne. To stanowi ich wartość i możliwość subiektywnej recenzji. Poprawność w teatrze jest wyjściem najgorszym z możliwych. Wpada uchem lewym po to, aby za moment wypaść tym z prawej strony głowy.
Reżyseria: Cezary Żak
Przekład: Elżbieta Woźniak
Scenografia: Zuzanna Markiewicz
Kostiumy: Tomasz Ossoliński
Reżyseria światła: Karolina Gębska
Asystentka ds. scenografii i kostiumów: Małgorzata Domańska
Producent wykonawczy, asystent reżysera: Jan Malawski
Realizacja światła: Waldemar Zatorski
Realizacja dźwięku: Michał Tatara
Inspicjent: Cezary Margiela
Obsada:
Rachel Watson – Marta Ścisłowicz
Anna Watson – Agata Wątróbska
Megan Hipwell – Anna Smołowik
Tom Watson – Leszek Lichota
Scott Hipwell – Janusz Chabior
Kamal Abdic – Krzysztof Czeczot/Jakub Zając
Detektyw Gaskill – Cezary Żak
oraz Alicja Przerazińska, Ewa Ratkowska, Adam Kasjaniuk, Jan Malawski (głosy z offu)



Komentarze
Prześlij komentarz