Kto ty jesteś? Aktywista!
Nie czytam nigdy opisów spektakli na stronach teatrów. Recenzji. Nie słucham smoczych języków. Lubię sam. Czasem wychodzą z tego sytuacje zabawne. I poczułem się tak w warszawskim Teatrze Ochoty, gdy dotarło do mnie o jaką Gretę chodzi w ich „Grecie” i że na widowni poza dwoma czy trzema podobnymi mi boomerami są osoby w przedziale wiekowym 17-22. Na oko.
Zostałem. Uważam, że uczę się całe życie. Od starszych, młodszych. Od tych, którzy mają coś do powiedzenia. Aby zrozumieć i świadomie przyjąć lub odrzucić, trzeba poznać. A oni szukali „Gretą” odpowiedzi na pytanie czym jest aktywizm? Patronką tytułową filmu jest oczywiście panna Thunberg.
Czy część z Państwa już się stroszy i sroży? Aktywiści nie mają dobrego wizerunku. Naiwnymi, to moje określenie które zresztą na premierze wypowiedziałem głośno, akcjami i aktami strywializowali siebie i zantagonizowali wobec swoich działań większość społeczeństwa. Moje to oczywiście zdanie. Zabawne zdarzenie było już na początku. Zapalają się światła, w różnych punktach widowni rozproszeni siedzą twórcy projektu „Greta”. Pytają: Jak byśmy określili aktywistów. Odpowiedzi padły błyskawicznie. „Terroryści”, „Eko-terroryści”. Dodałem „naiwni” i było to jedno z łagodniejszych określeń. Oczywiście, możliwe że widzowie żartowali, mówili ironicznie. Ale tak to nie zabrzmiało.
A teraz wyjaśnijmy sobie pryncypia. Teatr to (definicja ciotki Wikipedii): Teatr – rodzaj sztuki widowiskowej, w której aktor, lub grupa aktorów na żywo przedstawia sztukę dla zgromadzonej publiczności. A tu? Wszystko dzieje się poza sceną. Oglądamy sekwencje filmowe, omawiane i komentowane z offu przez siedzących w sali twórców obrazu. Zatem ściema? Oszustwo? Moim zdaniem absolutnie nie. Byłoby tak, gdyby pokazano ścinki jakiegoś szmirowatego produkcyjniaka o propagandowym wymiarze. Na dodatek opartego o garść komunałów. Szczerze mówiąc tego właśnie najbardziej się obawiałem. Nic podobnego! „Greta” to prawie gotowy, znakomity fabularyzowany film dokumentalny, który można a nawet powinno się pokazywać na wszelkich festiwalach i konkursach w Polsce i na świecie. Jest przepięknie sfilmowany. To, jak w końcowej sekwencji jest pokazana Wisła - po prostu bajeczne. Świetni rozmówcy. Aktywiści, którzy okazują się poszukującymi swojego miejsca, sposobu wyrażania, akceptacji w grupie - bardzo inteligentnymi, obdarzonymi poczuciem humoru młodymi ludźmi. Na dodatek mają co opowiedzieć. Historia chłopaka z małej wsi, który od szesnastego roku życia uczy się i mieszka poza domem rodzinnym, pracuje i szuka tożsamości - jest po prostu kapitalna. Wspaniały, mądry człowiek. Mogę, bo mam prawo, nie zgadzać się z jego poglądami (chociaż akurat wcale nie są mi odległe). Mogę nie akceptować metod, które stosuje aby te poglądy wyrażać (tu akurat różnimy się biegunowo). Ale nie mogę zaprzeczyć, że to wspaniały, fajny i ciekawy zawodnik.
W „Grecie” jest ich więcej. Nadia Tarkowska, która we wrześniu 2025 roku powiewała biustem u stóp matejkowskiego Rejtana. Przepraszam, za styl. Mnie jej akcja rozśmieszyła. Była, jak już to określiłem, naiwna w moim rozumieniu. Bardzo ciekawie natomiast słucha się pani Nadii już po wszystkim. Miałem nieodparte wrażenie, że i w jej ocenie rejtanowskiego eventu topless zaczęła pobrzmiewać niepewność co do sensu tego aktu.
W „Grecie” wciąż jak bumerang powraca pytanie, próba zdefiniowania pojęcia „aktywizm”. Czym jest? Kim jest „aktywista”. Odniosłem wrażenie, że sami uczestnicy wydarzeń nie znajdują na te pytania dobrych odpowiedzi. Szukają. Są hippiesami lat dwudziestych dwudziestego pierwszego stulecia. Żyją wspólnotowo, grają muzykę - można jej zresztą w „Grecie” posłuchać. Wyznają idee radykalne, dalekosiężne. Chcą zmian. Tu i teraz. Ten film się świetnie ogląda!
Trafili na zabawny moment. Mam wrażenie, że establishment kompletnie nie umie się do ich idei i aktywności odnieść. Nie wie, czy lać policyjną pałką, czy rozmawiać, a może po prostu olać i poczekać aż z tych jasełek wyrosną. To też w filmie pobrzmiewa. Nieudolne, agresywne albo niezdecydowane reakcje służb porządkowych. Wymknęli się definicji. Wyciekli z formy, w której jak każde pokolenie zresztą, także i ich generację próbowano zamknąć. Wstawić do pieca z napisem „Dorosłe życie”. Potem wyciągnąć i niczym świeże bułeczki rzucić zunifikowanych, sformatowanych w objęcia ról społecznych.
Dlaczego uważam „Gretę” za dokument fabularyzowany? Jest tam jedna istotna, aktorska scena. Twórcy obrazu na schodach Teatru Ochoty odgrywają blokadę wejścia do ambasady Izraela. Są „aktywiści” wykrzykujący zwyczajowe hasła, jest „pracownik ochrony” i „dyplomata”. To bardzo ważny moment w filmie. Pokazuje, że aktywizm to także brak zgody na dialog. Oni szkolą się jak blokować budynki. Pasywnie protestować. Ale zarazem wypracowują metodę wykrzykiwania w kółko tych samych haseł bez chęci nawiązania dialogu. Scena jest oparta, jak zresztą cała „Greta” na doświadczeniach Twórców zebranych w czasie rozmów z aktywistami. Jest odegraniem ich prawdziwych zachowań. Oglądałem uważnie i mam wrażenie że to jedyny moment fabularyzowany w tym dokumentalnym filmie.
Co dalej? Moim zdaniem mają w Teatrze Ochoty złote runo. Aby spiąć je w całość są dwie drogi. Pierwsza, najprostsza - po prostu skleić ze sobą wszystkie sekwencje, które podczas premiery były przerywane monologami Twórców oraz trzema piosenkami. Monologi nagrać i umieścić jako tekst lektorski, a świetnie zaśpiewane z poziomu widowni dwie piosenki sfilmować i wkleić w odpowiednie miejsca. Trzecia jest już i tak w filmie. Powstanie świetny dokument fabularyzowany. Jeśli pójdą tą drogą, z przyjemnością zobaczę go po montażu. Opcja druga, będąca minimalną modyfikacją pierwszej - to zarejestrować jeden z pokazów „Grety” w obecnym kształcie i rozmowy z widzami umieścić w dokumencie. Nie podoba mi się takie rozwiązanie. Moim zdaniem spłaszczałoby wymowę filmu, który musi być o czymś. I ten jest. To rzecz o aktywistach i ich szukaniu definicji aktywizmu. Osoby postronne mogą go oglądać. Ale nie wiem, czy powinny się w nim znaleźć.
Jak z „Gretą” będzie - czas pokaże. Oczywiście, pozostaje jeszcze jedna kwestia. Teatr Ochoty zamienił się w salę kinową. Klub dyskusyjny. Mnie to kompletnie nie raziło, nie przeszkadzało. Jeśli kierownictwo Ochoty ma pomysł na to jak animować i aranżować wydarzenia artystyczne na takim poziomie, jak fabularyzowany dokument „Greta” - można tylko bić brawo. Mamy w Warszawie wystarczająco dużo teatrów. Ochota może stać się centrum młodej sztuki wizualnej. Zresztą nie miałem wrażenia, że w twórczyniach i twórcach filmu jest jakaś szczególna aktorsko-teatralna pasja. Jedna z nich powiedziała nawet, że praca przy „Grecie” uzmysłowiła jej jedno: Jeśli zawód aktora zniknie, to nic specjalnego się nie stanie Rozumiem jej podejście ale mam, jako teatralny psychofan, zupełnie inne zdanie. Jeśli zawód aktora zniknie, zniknie też teatr. A wraz z nim zniknie cały świat wrażliwego człowieka. I to będzie jedna z większych klęsk naszej cywilizacji. Ale - to już temat na inne rozważania. Mamy „Gretę”. Prawie gotowy świetny film dokumentalny. Do obejrzenia w sali Teatru Ochoty.
P. S. Twórców i Obsadę zamieszczam w zgodzie z publikacją na stronie Teatru Ochoty. Jednak nadal, konsekwentnie podtrzymuję swoje zdanie - to nie jest spektakl teatralny.
scenariusz, reżyseria oraz reżyseria video i świateł: Mateusz Atman i Agnieszka Jakimiak
zdjęcia i montaż: Celina Przyklęk – Lawina Production
kamera: Celina Przyklęk, Szymon Biernacik, Desi Kunsa, Mateusz Atman
asystentka reżyserów, konsultacja dramaturgiczna:Ola Bratkowska
postprodukcja dźwięku: Svetlana Skachkova
warsztaty: Anna Błasińska, Ola Bratkowska, Patryk Gruszka, Lena Grycel, Stanisław Łubieński, Maria Rożek, Jacek Tokarczyk, Fryderyk Glazer, Patryk Wancerz i Olga Turno
plakat, program: SamSara Małecka
zdjęcia: HaWa
Obsada:
Piotr Gadomski
Piotr Kulesza
Barbara Liberek
Aleksandra Tokarczuk
Maciej Walter
Obsada aktywistyczna:
Anna Błasińska
Stanisław Ciemniewski
Filip Gajda
Patryk Gruszka
Nadia Tarkowska
Badania towarzyszące: Anna Majewska
.



Komentarze
Prześlij komentarz