Polska na kozetce

Spektakl pokazał Teatr Telewizji TVP, ale można go oglądać w warszawskim Teatrze Polskim. „Separatka” - autorstwa i w reżyserii Joanny Szczepkowskiej. Polska w koncentracie, można o nim powiedzieć. 


Jedno szpitalne łóżko w tytułowej separatce. Na nim dwie kobiety, obie są pacjentkami doktora Alberta i obie zostały nagle wezwane do szpitala na operację nowotworu piersi. Obu obiecano pojedynczy pokój. Sęk w tym, że zaszła pomyłka. Marta i Alina lądują na jednym łóżku. Zaczyna się od strachu. Ustalenia dominanty, jak w stadzie zwierząt. Kto ma władzę w takim dwuosobowym skupisku współczesnych Polaków? Komórka i pilot od telewizora. W tej szczęśliwej sytuacji znajduje się Alina (Dorota Łabno). Marta (Joanna Szczepkowską) nie zamierza rezygnować. Szuka siły, a skoro nie znajduje jej w sobie, ani w technice, sięga po znajomości. Okazuje się znajomą doktora z lat Stanu Wojennego. Dominanta przechodzi na nią. Wojna trwa. Łóżko staje się alegorią współczesnej Polski. Marta to powiedzmy ci, którzy nie należą do zwolenników Pana Jarosława. Alina  wręcz przeciwnie. 


Polska. Dwa brzegi przedzielone rzeką nie do przebycia. Nie ma żadnej styczności między lewym a prawym. Wszystko jest tu podzielone , nieprzeniknione i przegrodzone. Mur niechęci do inności powoduje bezpieczne przekonanie o własnej supremacji. Nie ma możliwości dyskusji, bo ta w Polsce nie jest postrzegana jako wymiana poglądów celach poznawczych przy poszanowaniu zdania przeciwnego. Polska dyskusja to wojna. Próba pokonania adwersarza wszelkimi możliwymi metodami z upokorzeniem i obrazą włącznie. W tym względzie „Separatka” męczy. Boli polaryzacją stanowisk i pewnymi oczywistościami. Spór o wartość liderów, miejsce religii, jedzenie mięsa, myślistwo. Wreszcie aborcję. Ale to konieczny zabieg i Szczepkowska słusznie moim zdaniem tak swój spektakl stworzyła. Bo Polska jest męcząca. Nudna w tym sporze o prymat golonego nad strzyżonym. To świetnie udało się w „Separatce” osiągnąć. Pokazać nużący bezsens sporu dla samego sporu. Oglądając to można poczuć ból bycia tu i teraz. Niezależnie od brzegu, z którego patrzy się na rzekę.


Oczywiście wojna kobiet o łóżko nie trwa wciąż na tym samym poziomie intensywności. Opada momentami do prawie porozumienia, potem przez zaostrzającą się wymianę zdań wchodzi na poziom awantury a nawet rękoczynu. Czy podział jest jednak zupełny? Coś przecież powoduje, że Marta i Alina momentami rozmawiają w sposób przystający ludziom kulturalnym. Ciekawość świata. Człowiecza ciekawość tego, co za murem. Tego jak smakuje jabłko z zakazanego drzewa jest w „Separatce”  wzruszająco zaznaczone. Powoduje że mamy momenty wytchnienia w tej ciągłej, męczącej walce białego z czarnym o szare. Kolejny kwiat w bukiecie podziekowań dla Autorki spektaklu. 


W świecie brodatego Boga w białej koszuli, przepisu na szarlotkę, medialnych wynurzeń politycznych liderów i zwykłego ludzkiego strachu - próba sił. Dwie kobiety, które są jak na jednym terytorium istniejące dwa wrogie państwa. Połączone jedynie stolicą, językiem i nazwą. Oba mają swoje media, liderów, religię i cele. Najważniejszym jest zrównanie z ziemią obozu przeciwnego. Marta i Aniela toczą swój spór na łóżku oddziału onkologicznego. Walczą o supremację, o swoje miejsce w zwariowanym świecie plastikowych symboli. Słuchając ich ma się wrażenie obserwowania szpitala wariatów podczas grupowej terapii chorych z urojenia. Ma się wrażenie słuchania przekazu polskich mediów. 


„Separatka” to wykrystalizowana, najbardzej paskudna Polska ze wszystkich Polsk, jakie tylko można sobie wyobrazić. Pozbawiona piękna krajobrazów, nowoczesności rozwiązań. Polska siedząca na szpitalnym łóżku jest skupiona, przyczajona. Gotowa do skoku w obronie wartości własnej i ataku na cudze. Zaskoczyła mnie Joanna Szczepkowska znakomitym wyczuciem emocji i świetnym balansowaniem na ich krawędziach. Zaskoczyła mnie Polska, gdy ktoś zebrał w snop wszystkie kręgi tego kraju i ułożył jeden na drugim. Powstało piekło a nie kręgosłup narodu. 


W tle kobiecej wojny przewija się pies. Psy nawet. W obliczu ich fotografii miękną twarde poglądy. I psy stają się bohaterami absurdalnej zmiany poglądów w końcówce spektaklu. Niespodziewanie przeciwniczka aborcji staje się jej zwolenniczką, a obrończyni prawa do usuwania ciąży zagorzałym wrogiem tego zabiegu. Kolejny walor spektaklu Szczepkowskiej. Zredukowała piekielną Polskę do absurdu. Inteligentnie, błyskotliwie a co najważniejsze - sprawiedliwie. Bo napisać dramat o Polsce z pozycji jednej ze stron może każdy. Będzie to tylko kamień rzucony z lewego brzegu na prawy, albo odwrotnie. Ale stanąć pomiędzy szalami wagi, wymierzyć ciężar gatunkowy argumentów i historii a potem pieczołowicie dbając o równowagę wszystko opisać - tu potrzeba nie tylko talentu literackiego. Potrzeba mądrego, zdystansowanego spojrzenia. 


To jest spektakl dla wszystkich. Dla tych, co w niedzielę po kościele i dla tych, co przeciwko piekłu kobiet. Dla myśliwych, niemyśliwych, wegetarian, mięsożerców, „homożerców” i „biseksuologów”. Głos opamiętania. Chłodny, pragmatyczny przekaz: Polska. Tacy jesteśmy. Takimi się podajemy światu. Szczepkowska nie szuka przyczyn, nie wpada w meandry rozważań na temat poziomu edukacji, eksterminacji inteligencji w wojennej zawierusze. Pokazuje obiektywnie stan rzeczy. A na dodatek oplata wszystko znakomitym, sytuacyjnym humorem, bo Jej spektakl,  gdy uważnie obejrzy się go do końca - od humoru nie stroni.


Na „Separatkę” do Teatru Polskiego iść warto. Prosta, dwugodzinna terapia Polski polskością. I na zakończenie konstatacja, że obie panie są w zasadzie takie same, w tych samych miejscach. A mimo to szpitalne łóżko pozostaje podzielone na dwa wrogie obozy. I musi to wytrzymać…


Twórcy


Autor:

Joanna Szczepkowska

Reżyseria:

Joanna Szczepkowska

Dekoracje:

Jolanta Gałązka

Asystent reżysera, inspicjent, sufler:

Katarzyna Bocianiak

Producentka wykonawcza:

Magdalena Mróz

Producent:

Arkadiusz Skrodzki (Fundacja Joanny Szczepkowskiej)


Obsada


Alina:

Dorota Landowska

Marta:

Joanna Szczepkowska





Komentarze

Popularne posty