Maltretowanie Pokory
Alois Pokora to człowiek. Ślązak. I dlatego jest maltretowany. A zobaczyć to można w spektaklu Teatru Śląskiego im. St. Wyspiańskiego, który zajrzał do Warszawy na przegląd Przystanek Śląsk 2025. Do Teatru Studio. „Pokora” w reżyserii Roberta Talarczyka jest autorską adaptacją Szczepana Twardocha jego powieści pod takim samym tytułem.
Śląski spektakl ma swoje Bohaterki i swoich Bohaterów . Przyjrzyjmy się po kolei ich pracy. Przede wszystkim Katarzyna Borkowska, spod której rąk wyszła scenografia i praca świateł. Projekt zabudowania sceny jest fantastyczny. Niby niewiele, niby pusto. A jednak świetlisty horyzont sceniczny i utrzymane w identycznej konwencji boczne ściany sceny sprawiają wrażenie wręcz monumentalne. A gdy w pierwszej odsłonie Agnes (Aleksandra Przybył) rusza w kierunku widzów prowadzona snopem światła, ma się wrażenie że przybywa z zaświatów. Otchłani piekieł, aby przez ponad półtorej godziny kusić Aloisa Pokorę i stymulować jego wszelkie działania. Złoto i czerń, kolory górnicze. Kopalnia? Śląsk? Czarne złoto? Wiele można sobie tu wyobrazić. Równie doskonale zaaranżowana jest przestrzeń domu familii Pokorów. Całość czyni jeden masywny mebel. Stół. Bo przecież prawdziwa rodzina to taka, która razem siada do posiłków. A powojenna, zrewoltowana piwiarnia w Berlinie? Wyczarowana z kilku krzeseł i stolika? Katarzyna Borkowska daje swobodę wyobraźni. Pozwala jej dopisywać obrazy w oparciu o swój projekt. Inicjuje ich powstawanie w świadomości widzów. Podobnie rzecz ma się z kostiumami, których autorem jest drugi Bohater spektaklu - Konrad Parol. Świetne, szczególnie pomysł na zdemobilizowanych, zrewoltowanych niemieckich żołnierzy w szponach komunistycznej republiki tuż po klęsce Cesarstwa Niemieckiego w pożodze pierwszej wojny. Doskonały zamysł i wykonanie dotyczy także strojów rodzącej się powojennej faszystowskiej bojówki. I Dionizy Braun-Towiański, inicjator i piewca polskości w czerwonym jak krew garniturze, prowadzący na smyczy dwa charty. Polskość i Niemieckość Śląska? Interpretacja dowolna, kostium w którym w rolę Towiańskiego wciela się Michał Piotrowski - bardzo udany. Trzeci Bohater „Pokory” to Tomasz Jan Wygoda, twórca choreografii. Nigdy nie widziałem tak świetnie, sugestywnie pokazanej rodzącej się w ludziach potrzeby wojny. Wręcz jej konieczności. Tak znakomicie zaplanowanych scen wojennych, gdy Niemcy giną, zrywają się do walki i giną po raz kolejny, pogrążając cesarstwo w mgle klęski na frontach. Światła, scenografia, choreografia i kostiumy czynią z „Pokory” spektakl wart obejrzenia. Bezspornie stanowią najmocniejsze punkty tego widowiska.
I tyle. Wszystko rozbija się o tekst. Jeśli kogoś z Państwa interesują losy niemieckich żołnierzy, wracających do Vaterlandu po klęsce w okopach pierwszej wojny, sugeruję „Drogę powrotną” Ericha Marii Remarque’a. Tym z kolei z Was, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś o nastrojach i ruchach narodowościowych na Górnym Śląsku w okresie kształtowania powojennego ładu (po pierwszej wojnie oczywiście), podpowiadam „Sól ziemi czarnej” Kazimierza Kutza. Twardoch zmasakrował te czasy. Dostajemy tekst tak nudny, płytki i przewidywalny, że momentami wręcz budzący zażenowanie. Alois Pokora w zasadzie mógłby być piłka futbolówką. Cały spektakl składa się z kopania go i poniżania w różnych pozycjach i kontekstach. Gdy jest trzymany głową w dół i maltretowany, zrozumiałem rozpacz Reżysera. No, bo co tu jeszcze można było innego zrobić aby to jakkolwiek budziło inne reakcje, niż ziewanie? Tragicznie wypada ni stąd ni z owąd pojawiająca się wycieczka do współczesności i żenująco pusta intelektualnie dysputa-improwizacja aktorów z „widzami”. Podstawionymi widzami. Jaki jest jej cel? Co ma symbolizować debata o cenie torebki i beznadziejne komunały o stosunku jej wartości do biedy, jaka podobno wyziera z Białołęki, Targówka czy Wesołej? Nie wiem. I dodam - wiedzieć nie chcę, bo ani mi ta wiedza potrzebna, ani potrzebna „Pokorze”.
Biedni - nie w sensie materialnym, ale teatralnym - Aktorzy biegają zatem po scenie, okładają się kułakami (na niby oczywiście), popychają, przewracają i wrzeszczą. Cóż im pozostaje? Tekst jest tak infantylny i prosty, że nie ma w zasadzie czego zagrać. Pozostaje wykrzykiwać poszczególne kwestie, bo całość sprowadza się do tłuczenia Aloisa, wrzasków Niemców i ewentualnie kilku sarkastycznych kwestii Agnes, mających za cel chyba tylko psychiczne dręczenie głównego bohatera. Logiczne w sumie. Skoro inni tłuką go fizycznie, ktoś musi znęcać się nad nim także w sposób bardziej wyrafinowany.
Tyle. Nie da się ukręcić bicza z piasku. Nawet posypując nim scenę. Tekst w spektaklu stanowi fundament. Oparcie dla pracy reżysera i aktorów. Bez niego ani rusz. Przeraża mnie ta „Pokora”. Doprawdy tak nisko upadliśmy intelektualnie, że zaspokajają nas takie literackie potworki-sztuczki? A gdzie głębia charakterów postaci? Ich wzajemne relacje, dylematy? Napięcie i emocje? Tu wszystko sprowadza się do jednego: Alois ma ochotę na Agnes. Agnes ma Aloisa w nosie. Po co do tego mieszać polskość czy niemieckość Śląska i śląskość Ślązaków? Nie wiem. Obawiam się, że mało kto wie.
oraz
Miłosz Borowiec, Szymon Chrobok, Jakub Gajewski, Paweł Kozłowski, Emil Owczarek, Jerzy Śpiewakowski, Robert Witkowski, Sebastian Zastróżny, Dawid Tas, Tobiasz Witek, Szymon Michlewicz-Sowa.
Charty biorące udział w przedstawieniu to ROCH Divinacanis, ROZALIA Divinacanis i SŁAWOJA Confidece Interval.
Twórczynie i Twórcy
ADAPTACJA
Szczepan Twardoch
REŻYSERIA
Robert Talarczyk
MUZYKA
Miuosh
SCENOGRAFIA, REŻYSERIA ŚWIATEŁ
Katarzyna Borkowska
KOSTIUMY
Konrad Parol
CHOREOGRAFIA
Tomasz Jan Wygoda
ASYSTENTKA REŻYSERA
Paulina Prokopiuk
INSPICJENT
Dagmara Habryka-Białas
SUFLERKA
Anna Kandziora
ŚWIATŁO
Maria Machowska, Piotr Roszczenko
DŹWIĘK
Marcin Łyczkowski, Mirosław Witek
KIEROWNICTWO PRODUKCJI
Małgorzata Długowska-Błach
KIEROWNIK TECHNICZNY
Maciej Rokita
PLAKAT
Przemysław Jendroska, Jadwiga Lemańska



Komentarze
Prześlij komentarz