Akademia ku czci

Zacznę od pytań. Przepraszam za ich poziom, ale za moment się wszystko wyjaśni: Czy Państwo wiedzą, że na terenach polskich, okupowanych podczas drugiej wojny przez Niemców, dochodziło do bestialstwa wobec Żydów? A czy wiedzą Państwo, że byli Polacy którzy wobec tego ogromu bestialstwa, nie bacząc na konsekwencje, pomagali i ukrywali Żydów przed zagładą? I wreszcie, czy wiedzą Państwo o polskich renegatach, którzy przyjęli postawę odwrotną? Jeśli na te trzy pytania odpowiedzieliście  twierdząco, wizyta w warszawskim Teatrze Powszechnym na „Sublokatorce” w reżyserii Mai Kleczewskiej  będzie  stratą trzech godzin życia. To spektakl przerażająco nudny, wtórny i pozbawiony jakiegokolwiek sensu. Nie wnosi nic. Ani do oglądu współczesnej nam rzeczywistości, ani nie dostarcza wartości emocjonalnych, poznawczych, czy artystycznych. 


Pani Reżyser na stronie internetowej Powszechnego, któremu od niedawna dyrektoruje, mówi tak:  Mam poczucie, że wciąż wystawiamy w Polsce za mało dzieł Hanny Krall. Wiele osób czyta ją przede wszystkim jako reportażystkę, a tymczasem jest to pisarka wielkiego formatu, której teksty można czytać wielokrotnie i nigdy nie można powiedzieć, że już się je przeczytało, bo za każdym razem pojawiają się zupełnie nowe znaczenia i konteksty. Ta inscenizacja Hannie Krall krzywdy wielkiej na szczęście nie wyrządza. To bodaj jedyny pozytyw, płynący z „Sublokatorki”. Pokazuje jedynie, że wspaniały język Krall, jej wstrząsające obserwacje i tworzone przez nią dzieła faktu - takimi powinny pozostać. Próba ich adaptacji scenicznej doprowadziła do spłycenia tych historii. Stworzenia widowiska o sprawach powszechnie znanych, omówionych i od dawna w dużej mierze przetrawionych. Ze sceny wieje śmiertelną nuda. Patrzymy na zdarzenia, wiedząc co za moment nastąpi. Słuchamy zdań wielokrotnie słyszanych. A wszystko na dodatek, czego nie jestem w stanie zrozumieć, zajmuje trzy bite godziny. Z kwadransem przerwy, zatem jeśli ktoś chce podjąć ryzyko, jest okazja do rejterady. W drugim akcie dwa miejsca po obu moich stronach  były już puste. Widz zwiewa. 


Fatalna jest, moim zdaniem, scenografia którą stworzył Fabien Lédé. Ciemna, zbudowana z desek przypominających klepki podłogi ułożonej w „jodełkę”. Do tego przesuwające się, identycznie wyglądające gigantyczne grodzie. W takim środowisku żadna z historii nie brzmi interesująco. Nie można tego w ogóle  zagrać. Zamiast dramatu mamy w najlepszym razie widowisko słowno - muzyczne z elementami wokalnymi w drugim akcie. 


Bywałem na takich widowiskach jako berbeć. Zabierała mnie Babcia, były Powstaniec i działaczka ruchów kombatanckich. Chadzaliśmy na wszelkie „Dziś do Ciebie przyjść nie mogę”, albo „Kołobrzeg 1945” i inne dzieła. Wyglądały dokładnie tak, jak „Sublokatorka”. Czyli z grupy aktorów co jakiś czas wychodził jeden, czasem kilkoro, i odgrywano scenkę z monologiem edukacyjnym. Potem była albo muzyka, albo muzyka i śpiew. Nie wiedziałem, że kiedykolwiek poczuję na teatralnej widowni raz jeszcze ten powiew ZBOWiDu. Nie traktuję tego jednak jako pozytywu. 


Konrad Parol zajął się kostiumami. Zapewne Jego i Pani Reżyser słodką tajemnicą będzie pomysł na przebranie Michała Czachora w strój pajaca w pierwszym akcie. To miało by sens, gdybyśmy zaprojektowali widowisko wstrząsające. Porzucone zabawki żydowskich dzieci opowiadają historie swoich dawnych właścicieli. Zabawki przetrwały. Przeżyły. Dzieci już nie ma. Ale tutaj zupełnie takiego wydźwięku nie znajdziemy. Czachor przebrany za pajaca krząta się ochoczo po scenie, ponieważ co jakiś czas jest narratorem, popychającym coś, co miało być fabułą. Popycha niestety wyłącznie w mgliste odmęty. 


Bardzo niedobrym pomysłem reżyserskim jest powtarzalność scen. Są grane kilkukrotnie, raz po raz. Czasem powracają nagle, gdy z ulgą widzowie je pożegnali. Niemiłosiernie wydłuża to spektakl, jest głównym motorem potwornej nudy. Na dodatek zupełnie nie wiadomo, po co ten zabieg zastosowała Maja Kleczewska. Jeśli miała w ten sposób pokazać zło, złe wspomnienia które nie dają się wyplenić z myśli ofiar tamtych lat, to moim zdaniem poległa. 


Najgorsza z takich powtarzalnych scen w moim przekonaniu jest dziejąca się na komisariacie. Raz po raz oglądamy dialog matki trzymającej za rączkę sześcioletnią dziewczynkę z granatowym policjantem, który podejrzewa je o nie aryjskość. Na progu zbudowanego pomieszczenia w którym rzecz się dzieje, przycupnęła Matka Boska w wielkiej aureoli. Na pierwszy rzut oka - Szopka Bożonarodzeniowa. Ale z minuty na minutę Szopka zamienia się w szopkę. 


Potem nadciąga drugi akt. I szopka staje się wręcz niedorzeczna. Na początku Kleczewska serwuje nam brazylijską sambę. Po co? Otóż mamy wprowadzić się w kontekst emitowania i powstawania „Dekalogu 8”. Krzysztof Piesiewicz wykorzystał w nim jedną z historii zebranych przez Hannę Krall. Adaptując ją do scenariusza filmowego wiele pozmieniał, co oburza Mistrzynię Reportażu. Po tej scenie hopsasa. Przeskakujemy do szpitala, w którym po wojnie pracuje Marek Edelmann. Obserwujemy jak chce ratować ludzi po zawale, ale w tej scenie wszyscy umierają. Stąd już tylko krok do odsłony, w której Edelmana dopadają demony Umschlagplatzu i Powstania w Getcie. Dokąd idziemy dalej? Do powojennego sierocińca. I tam się to wszystko wreszcie skończy. Mam nieodparte wrażenie, że Maja Kleczewska podpisała kontrakt na trzygodzinne widowisko. Po niespełna dwóch zabrakło Jej konceptu. I powstał akt będący rozpaczliwym szukaniem odpowiedzi na pytanie: „Co by tu jeszcze???”. 


Aktorzy są na scenie. Tyle. Dwoje z nich robi to, co zazwyczaj. Agnieszka Przepiórska jak zawsze oskarża. Mam wrażenie, że to aktorka, której za mocno „wszedł” świat granych przez Nią taśmowo monodramów. Widziałem kilka z nich. Kiedy ogląda się jeden, względnie dwa, robią rzeczywiście wrażenie. Ale en masse pokazują, że Przepiórska zatrzasnęła się w klatce, którą sama sobie zbudowała. Co gorsza, nie umie się z niej wydostać. Nawet w roli Racheli w „Weselu”, nota bene w reżyserii Mai Kleczewskiej, też wygląda jak żywy eksponat z wystawy „Warszawa Oskarża”. Tu jest właśnie takim eksponatem. I Michał Czachor. Świetny aktor, robiący wszystko aby być zapamiętanym z tego, że zaciekle wywija siurkiem. Fakt, jeśli siurek Czachora jest autentyczny a nie został doprawiony, jak ten najsłynniejszy rekwizyt z filmu „Nic śmiesznego” w reżyserii Marka Koterskiego, to w pewnym sensie Go rozumiem. Jest czym wymachiwać. Ale przecież Michał Czachor to aktor o wielkim potencjale. Zejść kiedyś ze sceny jako emerytowany gość z siurkiem???! No, nie wiem…


Katastrofa ma swój, jak przystało na katastrofę, katastrofalny koniec. Tu jest nim niby rapowane a w zasadzie wykrzyczane „Ptasie Radio” Juliana Tuwima. Zbieżność Mistrza z tym, co dzieje się na scenie wynika jedynie z Jego narodowości. Nic w kontekście fabuły nie wskazuje na ten wiersz w finale. A żeby było już zupełnie tragicznie, aktorzy, jak przystało na zawodowców, grają z mikroportami. Te z kolei nie znoszą wrzasku. Wrzasku grupowego natomiast po prostu nienawidzą. Trzeba się dobrze wsłuchać w te wrzaski aby po kilkudziesięciu sekundach doznać olśnienia: Toż to „Ptasie Radio”! Piszę o tym niosąc pomoc śmiałkom, którzy wybiorą się na „Sublokatorkę” i wykażą się odwagą ocierającą o szaleństwo pozostając do końca.  Choć trochę chcę Wam ułatwić życie.  


Reasumując: Maja Kleczewska, twórczyni genialnych „Dziadów”, poprawnego „Wesela”, poległa na „Sublokatorce”. Na dziś to najgorsza premiera obecnego sezonu w Warszawie. Aż strach patrzyć w przyszłość teatru na Zamoyskiego. A nie! Przepraszam!!!! Przecież w Rampie jest „Zły”. 


obsada 


Karolina Adamczyk

Aleksandra Bożek

Emilia Cholewicka (gościnnie, dublura z Kayą Kołodziejczyk)

Michał Czachor

Michał Jarmicki

Kaya Kołodziejczyk (gościnnie, dublura z Emilią Cholewicką)

Wiktoria Kruszczyńska (gościnnie, dublura z Agnieszką Rajdą)

Mateusz Łasowski 

Agnieszka Przepiórska (gościnnie)

Agnieszka Rajda (gościnnie, dublura z Wiktorią Kruszczyńską)

Karina Seweryn

Olga Suska )gościnnie)

Jerzy Walczak (gościnnie)

Wanda Włochyńska (gościnnie)

Laura Wrońska (gościnnie)

Kazimierz Wysota


twórcy

reżyseria – Maja Kleczewska

adaptacja tekstu i dramaturgia – Grzegorz Niziołek

scenografia – Fabien Lédé

kostiumy – Konrad Parol

muzyka – Cezary Duchnowski

wideo i światła – Kacper Fertacz, Patryk Majchrzak 

choreografia – Kaya Kołodziejczyk 

asystentka reżyserki – Marta Twardowska

korepetycje muzyczne – Magdalena Sowul 

inspicjentka - Sandra Milošević








Komentarze

Popularne posty