Wojna damsko męska w piwnicy
Dawna Piwnica na Wójtowskiej gości teraz Teatr Nowe Formy. Zanim o spektaklu - kilka słów o nim. Dziwny. Schodzi się w dół, przecież piwnica, a tam? Ekologiczny kominek, zapach kadzidełek. Atmosfera bardziej przypomina w miarę luksusowy gabinet masażu, niż jedną ze świątyń Melpomeny. Na dodatek… zdejmuje się buty! Musiałem stoczyć ze sobą wewnętrzną walkę i gdyby nie powaga sytuacji zapewne bym wyszedł. Od czasów licealnych nie bywam w domach, w których nakazuje mi się upokorzyć pozbawiając obuwia. Zostałem. Byli tacy mili, uśmiechnięci i pełni dobrej energii, że nie miałem serca kontestować.
Salka mikroskopijna. Może czterdzieści miejsc na krzesłach i poduszkach. Ale - szukajmy pozytywów. Taki rozmiar widowni praktycznie gwarantuje Nowym Formom zawsze stuprocentowe frekwencje. Tak było i za mojej tam bytności. Czy warto? Popatrzmy na spektakl, skoro już poznaliśmy teatr działający od nieco ponad pół roku (oficjalne otwarcie było 27 października 2024).
„Obiecuję, obiecuję ci… czyli bajka tylko dla dorosłych” - spektakl oparty o teksty dramatyczne Hanocha Levina w reżyserii Rafała Pyki. Na scenie Joanna Sokołowska i James Malcolm. Twórczość Levina moim zdaniem to coś, co powinni uwielbiać ci aktorzy dramatyczni, którzy poszukują postaci złożonych z wielu drobnych często, ale bardzo ważnych elementów. Wyrazistych, doskonale przemyślanych, wymagających kunsztu i uwagi. U Levina zawsze jest co zagrać, pokazać. Lubię jego twórczość. To arcyciekawe portrety psychologiczne ludzi często pogubionych w zakrętach życia. Czasem mieszający wewnętrzną siłę z emocjonalnymi słabościami. Delikatność z brutalnością. Duodrama w Nowych Formach jest właśnie taka. Iskrząca emocjami, dynamiczna i bezlitośnie dosadna. To też cecha dramatów Levina. On nie owija w bawełnę. Życie w jego teatrze jest krwiste i świeże. Wylewa się z otwartych ran.
Wojna płci, przypominająca nieco „Wenus w futrze” Leopolda von Saher-Masocha - tak można napisać o tym, co na scenie przypominającej mikro wybieg dla modelek. Ruth (Joanna Sokołowska) poznajemy od… od tyłu. Czyli, zanim stanie przed nami w całej krasie przepięknej, powabnej kobiety podziwiamy Big Touches, jak nazywa pewną część kobiecego ciała. Tą która od wieków budzi wielkie zainteresowanie płci męskiej. Nie inaczej jest z Itamarem (James Malcolm), który nie mogąc oderwać od Big Touches początkowo wzroku a potem dłoni, zapada się w sidła jakie zastawia na niego przebiegle konsekwentna Ruth. To ona dominuje w pierwszym akcie. Zna swoje walory i wartość. Stawia warunki i dyktuje granice. Itamar, zapatrzony i coraz bardziej zakochujący się nieśmiały romantyk, pogrąża się w kolejnych etapach związku. Pierwszy pocałunek, pierwsze zauroczenie. Wzajemne fascynacje ciałem aż do ślubnego welonu. Świetna, zmysłowa aż do pierwiastków perwersji ale zarazem wysmakowana jest scena nocy poślubnej zakochanych małżonków. Zakochanych? Jak to z miłością bywa. Wybucha wielkim płomieniem, parzy serca a potrafi spalić się na popiół szybciej niż słomiane snopy.
Przełomem w relacji Itamara i Ruth jest ciąża. On daje jej zalążek nowego życia. Ona ufnie przyjmuje go, aby rozwijać w sobie. Pielęgnować i wydać na świat, jak to piszą poeci gorszego sortu, „owoc miłości”. Ale miłość zaczyna wygasać. Płomienie jej już nie buchają na wszystkie strony jak w wielkim pożarze. Itamar konstatuje, że dwie trzecie Ruth do niczego nie są mu potrzebne. Jej głowa? Służącą tylko do gadania, patrzenia i jedzenia. Kolejne części ciała? Drażniące artefakty dawnego uczucia. W zasadzie interesują go tylko dwa elementy ciała partnerki. Ot, paskudnie męski punkt widzenia.
Po przerwie spektakl zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Nie ma już Ruth - dominującej harpii, wulkanu kobiecości która trzymała Itamara na krótkich wodzach jak narowistego konia. Kolejna znakomicie pomyślana i zagrana scena - narodziny dziecka. A po niej powiększające się pęknięcia w tandemie, który miał być opartą na miłości rodziną. Pozostaje znudzenie aż do obrzydzenia na widok jeszcze niedawno kochanej kobiety. Znudzenie i chęć ucieczki. Joanna Sokołowska pokazuje za pomocą postaci Ruth mistrzostwo aktorskiego warsztatu i wspaniały, wszechstronny talent. Jest kobietą porzuconą. Poniżoną i poniżającą się do błagania o skrawek miłości. Do bólu prawdziwą i budzącą współczucie. James Malcolm świetnie przeobraża swojego delikatnego, nieśmiałego Itamara w bezwzględną bestię dążącą do zniszczenia, zrujnowania niechcianego już związku. Fascynujące są te postaci i wielka to przyjemność patrzyć na dwoje Aktorów w rolach trudnych, bo emocjonalnie poplątanych, karkołomnie balansujących po krawędzi wytrzymałości emocjonalnej widzów. I finał. Zawieszony w niedomówieniu, pewnej pustce. Nieoczywisty, niejednoznaczny finał. Możemy iść, odetchnąć powietrzem warszawskiego Nowego Miasta i wracać myślami do błyskotliwego, mądrego spektaklu.
Tu się powinno wszystko skończyć. To jest teatr. Oklaski, cisza. Po niej sznur widzów w kolejce po ubrania. Ale niestety nie. Wrzucam łyżkę dziegciu do tej beczki z miodem. Teatr to jest świątynia sztuki. Nie miejsce na pachciarstwo i handelki. Uważam, że przypominanie o celach i zadaniach fundacji Nowych Form, nagabywanie do donacji - jest absolutnie nie na miejscu. Jeśli ktoś chce, znajdzie drogę do wsparcia szlachetnej działalności. Przesada bywa natomiast przeciwskuteczna.
Czy to jednak ważne? Nie. Bo liczy się wspaniały kawał teatru, jaki Sokołowska i Malcolm pokazali. Wszechstronni, świetni, wyraziści i zmysłowi. Czysta przyjemność słuchania ich śpiewu, obserwowania gestów, tańca, mimiki. I tak niech się ta relacja zakończy. Teatr Nowe Formy. Polecam serdecznie i pewnie nie raz i nie dwa się tam niedługo wybiorę.
Reżyseria i scenariusz: Rafał Pyka
Na podstawie: “Jakobi i Leidental”, “Szyc” i innych
Występują: Joanna Sokołowska
James Malcolm
Scenografia i projekcje: Rafał Pyka
Muzyka: Aelin (Tania Diachenko)
Kostiumy: Patrycja Fitzet
Choreografia: Magdalena Wojtacha
Fotografia: Maciej Kempiński
Realizacja świateł: Damian Białorudzki
Produkcja: Radosław Jamroż, Maksym Shyshko, Aleksander Volkov
Komentarze
Prześlij komentarz