Diabelskie show
Jest kilka etykiet teatralnych, które budzą mój głęboki sprzeciw. Nie zgadzam się na „teatr terapeutyczny”- niech pozostanie domeną psychologów i ich sesji, „teatr ideologiczny”, „teatr polityczny” - oba są wyświechtane jak hasła na manifestacjach. Nie akceptuję „teatru misyjnego” i „rekolekcyjnego” - tym niech zajmują się misjonarze i katecheci. Jest jeden teatr. Artystyczny. Taki, który wywołuje u widza doznania emocjonalne, stawia przed nim pytania, otwiera drogę do przemyśleń natury estetycznej. Inny teatr jest jak „wegański łosoś”, czyli ściema.
Dlatego o „Seminarium Diabła” Łukasza Mateckiego i Jacka Pluty mogę rozmawiać jedynie jako o spektaklu, działaniu artystycznym. Całą otoczkę religijno-rekolekcyjną zostawiając na boku. Nie jestem katolikiem. Nie bywam w kościele, od lat nie jest mi z nim po drodze. Katolicyzm postrzegam jako praktykowanie obrzędów. Ja tego nie robię, zatem jestem poza nawiasem tej społeczności. Gdybym przyjął na poważnie słowa Jacka Pluty o tym, że to „spektakl dla katolików” - powinienem wyjść z podziemi warszawskiego Kościoła Wszystkich Świętych, gdzie mieści się Scena Stygmat. Mam także w sobie wiele wyrozumiałości dla pychy.
Dość o tym. „Seminarium Diabła” to duodrama, wspomnianych już Mateckiego i Pluty. Oparli ją o znakomity tekst C. S. Levisa „Listy starego diabła do młodego”. Tu kolejna uwaga - kompletnie nie rozumiem, dlaczego Łukasz Matecki, jak mówił po spektaklu, potrzebował aż dwudziestu lat aby wymyślić sposób na przeniesienie „Listów” na scenę. Pomysł na dwie postaci jest przecież w polskim tytule utworu. Chyba, że przez dwadzieścia lat czytał te „Listy jedynie w oryginale, bo angielski - „The Screwtape Letters - rzeczywiście wspomina wyłącznie o Krętaczu (to chyba najlepsze tłumaczenie tego imienia). Ale u nas Krętacz i Piołun aż pchają się przed oczy. Proste rozwiązania są zazwyczaj najlepsze, skoro nie lubi się monodramów.
„Seminarium Diabła” to, moim zdaniem, kameralne widowisko wysokiej klasy. Znakomicie wyreżyserowane, choć Aktorzy reżyserowali się sami nawzajem - podobno chłodnym okiem obserwowała ich działania jedynie Żona Łukasza Mateckiego i doradzała w sytuacjach wątpliwych. Świetnie oświetlone. Diabły pojawiające się na scenie w podziemiach kościoła robią fenomenalne wrażenie. Czerwone, punktowe reflektory, wydobywają z twarzy i kostiumów aktorów diaboliczność taką, że momentami zastanawiałem się czy to naprawdę kościelne podziemie, czy raczej już przedsionek Piekieł. Fantastyczne wrażenie wywiera samo wnętrze. Oto wchodzimy do pięknych, kościelnych podziemi. Zanurzamy się w chłód Świątyni. Przechodzimy do sali teatralnej i tam… spotykamy dwóch przedstawicieli Piekieł. Kolejnym, bardzo mocnym punktem „Seminarium” jest muzyka. Obaj aktorzy to gitarzyści - Matecki gitara solowa, a Pluta basowa. Chropawe, hardrockowe brzmienia pasują do piekielnych intryg, jakby powstały już nie w przedsionku, ale znacznie głębiej w Domu Zła. No i warsztat. To jest czysta przyjemność patrzenia, słuchania jak tekst Levisa został zinterpretowany i opowiedziany. Spektakl wprost gna. Pędzi przez meandry diabelskiego kuszenia. Słucha się tego świetnie. Czy zapamiętuje? Nie jest to w wydaniu Mateckiego i Pluty lekka satyra na społeczne przywary Anglików początku lat czterdziestych dwudziestego wieku. Postawili na interpretowanie „Listów” jako filozoficznej przestrogi przed Złem, które zmieniając metody staje się coraz bardziej wyrafinowaną i atrakcyjną pokusą człowieka nam współczesnego. I to im się, moim zdaniem, opłaciło i udało. Aż do finału, który nie mógł być inny, bo od wieków jest w tego typu literaturze zawsze tak samo. Zatem nie będę spojlerować, jeśli napiszę: Bóg zwycięża. Jak zawsze.
Aktorzy zamierzają przyciągnąć do swojego widowiska młodzież. Jak chcą to zrobić? Nie wiem. Stworzyli spektakl bardzo dobry, świetnie się oglądający, ale w odbiorze bardzo trudny. Słowne girlandy i meandry zdań spadają na widzów, jak manna pomieszana z mamoną. Łapiemy, co się da. Ale czy wszystko? Życząc obu Panom jak najlepiej - pozostaję w zaciekawieniu.
REALIZACJA:
Scenariusz i reżyseria: Łukasz Matecki i Jacek Pluta
Muzyka: Łukasz Matecki, Jacek Pluta i Feliks Matecki
Scenografia i kostiumy: Zuzanna Krupińska
Dźwięk i światła: Adrian Topczewski
Komentarze
Prześlij komentarz