Trzasnęło zupełnie nieźle

Dziewiąta odsłona Debiutu TR wkracza na scenę TR Warszawa. Reżyseruje Krzysztof Zygucki a na warsztat wziął dzieło Mateusza Górniaka „Dwie powieści ruchu”. I tak powstał „TRZASK PRASK” - bo tak się spektakl nazywa. 


Rzeczywiście ma dwie, zupełnie różne odsłony. Bardzo możliwe, że pewnym rozwiązaniem byłoby podzielenie tego ponaddwugodzinnego spektaklu na dwa godzinne akty. Ale wtedy zaczęłyby się poważne kłopoty. Pierwsza część, która trwa około pięćdziesięciu pięciu minut może, moim zdaniem, stanowić wyzwanie dla widzów. Szczególnie tych, którzy oczekują wartkiej akcji i teatralnego „mięsa” w postaci bliskich odbiorcom, żywych dialogów. Tego w pierwszej części nie ma. Bo i być nie może. Obserwujemy swoisty „film drogi” przeniesiony na scenę. Piątka bohaterów rusza w podróż-ucieczkę od demonów codzienności. Czy to próba zerwania z depresja? Rozpaczliwe poszukiwanie oparcia w przygodnie spotykanych osobach? Szukanie ratunku w przesuwającym się, wciąż zmieniającym krajobrazie? Możliwe. Fakt, że wszystko dzieje się w zwolnionym, odrealnionym tempie. Słusznie. Przecież w tle podróży pojawia się magiczne słowo „xanax”. Medykament, który uśmierzając lęk wprowadza pacjenta w stan nadmiernego uspokojenia, często senności. Podróżujemy zatem w xanaxowej malignie. I wszystko byłoby dobrze, gdyby postaci „Trzasku…” miały w tym fragmencie coś ważnego do powiedzenia. Moim zdaniem nie mają. Przerzucają się sytuacyjnymi dialogami, z których gros wlatując uchem lewym, szybko umyka przez prawe. Godna odnotowania, dynamizująca tą część spektaklu jest postać grana przez Monikę Frajczyk. Jej narracja znakomicie kontrastuje z sennością odtwarzanych scen. 


I byłoby niepokojąco, bo nudno. Ale około pięćdziesiątej piątej minuty „Trzasku” następuje właśnie trzask-prask. I wszystko się zmienia. Wuj, ciotka, nieletni licealista - jeśli tracąc nadzieję chylili głowy niczym przejrzałe makówki ku gruntowi, teraz podrywają się z zainteresowaniem. Scenę opanowuje znakomita Inga Chmurzyńska, studentka krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych. Jej uroda, wdzięk, naturalność - stawiają spektakl na nogi. To się zaczyna znakomicie układać w całość i świetnie oglądać. Umownie rzecz biorąc, jak mówiono tuż po premierze, spektakl rusza z kopyta od „sceny ze strażakiem”. Bohaterka, grana przez Chmurzyńską idzie na randkę z wracającym z ciężkiej służby strażakiem. W tej roli świetnie sobie radzący Damian Sosnowski. Rozmawiają. Patrzą na siebie. I… „TRZASK PRASK” staje się natychmiast bliski wspomnieniom każdego z widzów. Bo ich historia, rozwijająca się przepięknie i delikatnie, to coś co przeżywaliśmy, przeżywamy i marzymy aby przeżyć co najmniej raz jeszcze. Jedna z tych pierwszych randek, może nawet przed-randek. Serce już wie, umysł się zastanawia. Ale aż chce się spędzić z tym „kimś” kolejne minuty, kwadranse i godziny. I to właśnie dzieje się na naszych oczach. Potem jest scena na basenie. Świetna i w niej zaszyty znakomicie zaśpiewany przez Filipa Zarębę (także studenta krakowskiej AST) song „Życie to nie Notting Hill”. Tu rzecz niezwykle ważna. Autorem bezbłędnego literacko tekstu i twórcą melodii jest sam pan Filip. Wielkie gratulacje i ogromną to radość z obserwowania na scenie Artysty tak wspaniale uzdolnionego. 


A ledwo strząsamy z siebie czar piosenki, spektakl odsłania kolejne błyskotliwe sceny. Wzruszająca rozmowa byłej dziewczyny z byłym chłopakiem, czyli ona i on na dawnym blokowisku. Chmurzyńska i Zaręba raz jeszcze. Tym razem w długiej, pięknej bo tak po prostu zwyczajnie ludzkiej scenie dialogowej. I jeszcze rozmowa przyjaciółek, czyli Chmurzyńska i Frajczyk ustalające trzy najważniejsze zadania na poniedziałek. Zabawne, znowu wzruszające i znowu piekielnie każdego dotyczące. 


To jest spektakl o codzienności. Zwykłości ludzkiej. W tym tkwi jego czarująca siła. Patrzmy w zachwycie, uśmiechając się do własnych wspomnień na coś, co może wydarzyć się na każdej ławce przed każdym blokiem. Słuchamy i wzruszamy się rozmową dwóch przyjaciółek, która może odbyć się rano po każdej imprezie w każdym mieście i miasteczku. Trzymamy kciuki za dziewczynę i chłopaka-bohatera bo są ludźmi z krwi i kości. Życzymy im, aby umieli powiedzieć sobie coś znacznie więcej, niż tylko „najmilsza” i „najmilszy”. To są piękne chwile, dla których warto się do TR Warszawa przejść i je poczuć. 


Tak? Że to już wszystko było? Że w podobnym tonie od ćwierć wieku wzrusza i bawi kabaret Mumio, budujący dwóch bohaterów scenicznych i filmowych właśnie z takiej delikatnej, ludzkiej materii? Albo, że Paweł Sołtys od lat pisze o takich dziewczynach i chłopakach swoje ballady? No jasne, że tak. I cóż z tego? Lekkości, wrażliwości i delikatności nigdy dość. „TRZASK PRASK” ogląda się w tej drugiej części po prostu bardzo dobrze. 


A pierwsza? Jest próbą cierpliwości. Może warto pomyśleć o skrótach? Ale - przecież to subiektywna moja ocena. Sami Państwo sprawdźcie… 


Twórcy i Twórczynie 

 reżyseria: Krzysztof Zygucki
adaptacja i dramaturgia: Wera Makowskx
scenografia, kostiumy, światło, wideo: Julia Furdyna, Zofia Tomalska
choreografia: Magdalena Kawecka
muzyka: Joanna Szczęsnowicz

improwizacje gitarowe: Damian Sosnowski

asystentka reżysera: Alicja Zalewska
inspicjent: Piotr Piotrowicz
kierowniczka produkcji: Aleksandra Szklarczyk


Obsada 

Inga Chmurzyńska

Monika Frajczyk

Jan Dravnel

Damian Sosnowski

Filip Zaręba 


W spektaklu wykorzystano utwór:

Życie to nie Notting Hill

tekst i melodia : Filip Zaręba

aranżacja: Joanna Szczęsnowicz




Komentarze

Popularne posty