Muzeum, którego nie ma w Komunie Warszawa

Dziedziniec Komuny Warszawa. Pusty. Tuż po deszczu, wszystko gorączkowo schnie aby nie psuć humory radosnej wiośnie. Przyszło około dwudziestu osób. Widowisko szczególne. Oprowadzanie po wystawie, której nie ma. W muzeum, które nie istnieje. Tak. Tak wyglądał performance Izabeli Niepokój „Oprowadzanie po wystawie kolekcji Muzeum Choreografii i Tańca”. Z udziałem - bardzo ważnym dla przebiegu zdarzeń - Barbary Poniatowskiej, Olgi Turno i Dominiki Wasilewskiej. Bez ich zaangażowania zapewne nie weszlibyśmy tak szybko w klimat wydarzenia. 


Czułem się przez moment jak dworzanin w słynnej baśni o nowych szatach króla. Bo tam nic nie było. Performerka wskazywała nieistniejące fotografie, prosiła o ostrożne omijanie wymyślonych gablot z eksponatami. Prowadziła nas przez sale wystawowe, oznaczane na betonowych płytach dziedzińca przy pomocy szarych taśm samoprzylepnych. Śmieszne, co? Grupa dorosłych ludzi weszła w konwencję wycieczki do muzeum i zagrała w niej swoje role tak, jakby był to wcześniej uzgodniony z nami scenariusz. 


Jeśli położymy na stole sześć podstawowych zasad wpływu społecznego, pozwoli to zrozumieć, co wydarzyło się na dziedzińcu Komuny. Wzajemność - odpłacaliśmy atencją za entuzjazm, widoczną tremę i ofiarowane nam zaangażowanie Izabeli Niepokój. Konsekwencja - prowadziła nas z pełnym przekonaniem do swojej wizji, zapraszając sala po sali do miejsc, których nie ma. Uwierzyliśmy w to. Społeczny dowód słuszności - poczułem na sobie. Bo w chwili gdy skonstatowałem że król jest nagi, popatrzyłem na pozostałych uczestników wydarzenia. Skoro oni się w to wkręcili, pomyślałem, to głupcem jest ten który wychodzi, skoro innym to się podoba. Lubienie i sympatia - trudno nie polubić entuzjastki tańca, która w sympatyczny sposób stara się opowiadać o swojej pasji. Autorytet - tak. Miała autorytet, który Erich Fromm określiłby jako umocowany w funkcji. Skoro jest przewodniczką, to trzeba jej słuchać. Niedostępność - mieliśmy świadomość uczestniczenia w projekcie unikatowym. Odbywał się tylko raz. A Muzeum Tańca i Choreografii nie istnieje przecież w ogóle. Potężna jest siła wpływu społecznego. Potężny efekt wywołała ta niepozorna, na czarno ubrana dziewczyna swoim działaniem performerskim. Doskonały efekt. 


Oczywiście, po wyjściu zaczynają się rozważania, czyli dysonans poznawczy. Gdy wczytałem się w kolportowany podczas pokazu folder, nie znalazłem w nim nadmiaru unikatowych wiadomości. Proste, krótkie. Ale wtedy, gdy Niepokój je wygłaszała sprawiały wrażenie głębokiej wiedzy! Zakpiła z nas Pani Izabela, ale w sposób tak subtelny i tak ciekawie obmyślony, że roześmiawszy się poszedłem do domu. Z poczuciem, że uczestniczyłem w jednym z bardziej interesujących wydarzeń artystycznych, w jakich kiedykolwiek brałem udział. 


Jeśli celem eksperymentu miało być sprawdzenie działania teorii wpływu społecznego w circa dwudziestoosobowej grupie przypadkowo zebranych mieszkańców dużego miasta - udał się znakomicie. Myślę, że każdy wydział psychologii społecznej chciałby mieć w swoich ławach taką studentkę. Jeśli miał być to eksperyment czysto artystyczny - też zakończył się sukcesem. Pokazał, że sztuka to domena wrażliwości i wyobraźni. Można ją kreować dowolnie i w każdym miejscu. Jeśli z kolei miał być to głos ponaglający władze Warszawy w kwestii Pawilonu Tańca i Innych Sztuk Performatywnych - jest głosem jak najbardziej słusznym. 


Świetnie było to po prostu przeżyć i zobaczyć.    


tekst na podstawie fragmentu dramatu „Ekspozycjoniści” Jeana-Michela Ribes’a, 

reżyseria: Izabela Niepokój

performance: Barbara Poniatowska, Olga Turno, Dominika A. Wasilewska, Izabela Niepokój

opieka artystyczna: Bogna Burska




Komentarze

Popularne posty