Nie chcę zapomnieć

Nie ma blizn, które kiedykolwiek zamieniają się w gładką skórę i wystawione na słońce opalają się na brąz by potem blednąć. Ten ślad będzie. Nie skończy się tym, że kiedyś powiemy Niemcom: „OK, spoko. Jest dobrze.”. Bo nie jest. Jest cholernie daleko od „spoko” a „dobrze” nawet nie ma na horyzoncie. Choćby nawet Ci, którzy byli dramatycznymi bohaterami tamtych wydarzeń chcieli o nich zapomnieć. 


Piszę o monodramie. Widziałem ich wiele, bo lubię ten rodzaj spektaklu. Myślałem, że moja hierarchia emocji jest już ustalona. Są wyraźne kategorie. Monodram „wstrząsający”, „doskonały”, „dobry” i - no sami się domyślcie. Jednak „Chciała zapomnieć” Teatru Żydowskiego wywraca mój świat do góry nogami. Nigdy nie przeżyłem czegoś takiego z pozycji widza. Siedziałem i nie miałem siły ani na łzy, ani na chrząknięcie ściśniętym z trwogi i emocji gardłem. Jeśli ktoś z Państwa tego nie widział - to spektakl obowiązkowy dla każdego Polaka. 


Mieliśmy państwo, ale jak słusznie zauważył poeta Miłosz „krótko trwało”. W tym państwie istniała hermetyczna i trudno się asymilująca kultura. Mieli swoje szkoły, sklepy. Swoje świątynie, dzielnice, a nawet prawie całe miasteczka. Mieli też szpitale. Bieliły się im ściany, na łóżkach pod prześcieradłami i kołdrami leżeli pacjenci. Krążyli lekarze, pielęgniarki i salowe. Pacjenci zdrowieli, umierali. Jak to w szpitalach. Tak było do pewnej nocy przełamującej sierpień 1939 w prawie sześć lat potworności. Tu zaczyna się „Chciała zapomnieć”. 


To historia Żydówki. We wrześniu 1939 roku właśnie skończyła ostatni trymestr warszawskiej medycyny. Miała 22 lata. Wiosną 1940 roku trafia jako stażystka do tego szpitala. W którym ściany były jeszcze białe, a Getto było jeszcze otwarte. Na scenie Aktorka wyjątkowa, godna najwyższego podziwu i szacunku. Alina Świdowska gra siebie i swoją matkę. Bo tą 22 letnia dziewczyną była jej matka. Adina Blady-Szwager. Potrzeba ogromnej siły psychicznej. Ogromnego kunsztu zawodowego i zarazem wielkiej wrażliwości, aby podjąć się takiego zadania. To nie jest, jak już się zapewne Państwo domyślają, monodram łatwy i przyjemny. 


Piekło składa się z kręgów. Nie od razu dociera się do jądra ciemności. Getto było piekłem. Kręgi zaciskają się powoli, nieubłaganie także dookoła Doktor Adiny. Białe ściany pokrywa brud. Na łóżkach kładzie się po troje, czworo pacjentów. Tak. To przecież dzieci. Ona była lekarzem dziecięcym. Śmierć w piekle przestaje być karą. Staje się codziennością. Potem wręcz logicznym następstwem okoliczności. Wreszcie zobojętniały człowiek traktuje ją jako wybawienie. Czeka na nią, czekaniem z dnia na dzień. A kiedy nie przychodzi sam zaczyna do niej dążyć. Żydowscy lekarze. Anioły w białych fartuchach sunące nad kręgami piekieł. Taki to szpital poznajemy w „Chciała zapomnieć”. 


Mnóstwo myśli kłębiło mi się w głowie podczas spektaklu. Jedną z nich była: Przecież Adina jest rówieśniczką mojej babci. Tuż za Umschlagplatzem, za torami zaczyna się Żoliborz. A stamtąd może kilkaset metrów na Forteczną, gdzie wtedy mieszkała. Moja babcia, łączniczka dowództwa „Kampinosu” z „Żywicielem”. Czy oni wtedy wiedzieli o tych kubłach krwi i fekaliów w salach pełnych chorych dzieci, składanych niemal jedno na drugim przez bezradnych lekarzy? Przypomniało mi się, że kiedyś zapytałem o to. Moja babcia już nie żyła. Siedzieliśmy z jej siostrą. Była w Kedywie. Wiedzieliśmy - odpowiedziała. Wiedzieliśmy zapewne o wszystkim, bo meldunki stamtąd były straszne. Nic nie można było zrobić. Uderzenie siłami Okręgu AK na Getto w żadnym momencie nie wchodziło w grę. To byłoby samobójstwo dla miasta, Konspiracji. Dla Polski. Wybiliby nas wszystkich. Łącznie z cywilami. Masakra Warszawy. Popatrzyła na mnie i ja ten wzrok pamiętam. Zapamiętałem i nie zapomnę. Była w nim złość, rozpacz i przekaz: Nie wybaczaj. Nie ty… Więcej nie pytałem. 


Wracam do niewielkiej sali teatralnej przy Senatorskiej 35. Adina w ostatniej chwili przemyka się za mur i ratuje życie. Alina, jej córka, żyje w niewiedzy. Nie pyta, bo na jej pytania nie przychodzą odpowiedzi. Po pewnym czasie już wie. Nie pyta, bo już rozumie że nie musi. Trzeba z tym wszystkim żyć. Nieść w sobie obrazy, które podsuwa wyobraźnia podczas tego monodramu. Jest plastyczny. Przedstawiony prosto i bez ogródek. Bo taki był świat kręgów piekła, które zeszło na Ziemię i nazwano je Gettem. 


Bardzo dziękuję za ten wieczór. Bardzo ważny wieczór w moim życiu. Chciałbym, marzy mi się, aby pani Alina Świdowska, w miarę oczywiście swoich możliwości, grała „Chciała zapomnieć” jak najczęściej. Bo, jak już napisałem, nie wolno go ominąć. 


Reżyseria

Karolina Kirsz

Obsada

Alina Świdowska 

Scenografia i kostiumy

Ewa Łaniecka 






Komentarze

Popularne posty