Jak rośnie zło…

Są spektakle, które się niechcący omija. Nie bardzo nawet wiadomo dlaczego. Na szczęście można zawsze nadrobić. Wiem, że czytają mnie osoby lubiące krótko. No, to dla nich: „I że cię nie opuszczę” w Teatrze Dramatycznym na Scenie Przodownik jest spektaklem kompletnym. A co za tym idzie - świetnym.  Amen. 


A teraz dla tych, którzy lubią dociekać. Stawiają przed sobą fundamentalne pytanie: Dlaczego? Dlaczego facet, który potrafi złośliwie szydzić ze sztuk marnych i ostrożnie podchodzi do chwalenia, nagle zmienia front i pieje pean na temat kameralnego spektaklu na małej, piwnicznej scenie?  Otóż to! Sztuka nie potrzebuje wielkich przestrzeni. Nie musi stawiać tez, że „się wtrąca” a potem pokazuje jarmarcznie papierowe jasełka. Sztuka po prostu jest diamentem. Błyska mnóstwem barw, refleksów światła. Porywa bez epatowania taniochą selfiaczy i innych dupereli. 


Aldona Figura wyreżyserowała spektakl trzymający widza w napięciu od pierwszych do ostatnich chwil. Zaczyna się niewinnie, lekko jak piórko. I rośnie. Toczy się przed nami niczym kula śniegowa „i że cię nie opuszczę”. Tekst Gérarda Watkinsa w polskiej wersji wypada świetnie - wielkie ukłony za ten przekład. Dialogi są koronkowo przetłumaczone. Słowne gry tam, gdzie mają bawić - bawią. Ale nie o zabawę w tym spektaklu chodzi. Bo monologi dwóch kobiet wstrząsają. Siedziałem, nie wiedząc co układać sobie w głowie, w którą ktoś wsadził młynek i włączył na najwyższe obroty. 


Aktorzy. Anna Szymańczyk znakomita w roli Rachidy. Wesołej dziewczyny z marzeniami, która wierzy w to, że Paryż to miejsce realizacji jej planów. Miasto trampolina do lepszego życia. Wrażliwa, delikatna, ufna. Tak to się wszystko zaczyna. Na dodatek to wielka przyjemność słuchania Pani Anny. Tu nie ma jednej fałszywej głoski. Wszystko wypowiedziane, zaakcentowane perfekcyjnie. I monolog Rachidy, gdy wszystko już się stało. Świetna, trzymająca w napięciu rola. Ale przecież równie znakomicie zagrała Paula Kinaszewska. Jej Annie, która z zagubionej i pokiereszowanej przez życie dziewczyny przechodzi do zakochanej i zapatrzonej w swojego przyszłego kata szarej myszy, po to aby stanąć przed lustrem, w które nie ma odwagi spojrzeć. Scena z lustrem mną wstrząsnęła. Nie widziałem od lat tak pokazanego dramatu osoby poniżonej, zniszczonej i wyssanej z własnych wartości. I Panowie. Grany przez  Marcina Sztabińskiego Pascal to kwintesencja rodzącej się jak jadowity wąż  inteligentnie perfidnej przemocy. Jego metamorfoza od zagubionego artysty-marzyciela do domowego potwora nie pozwala oderwać od tej postaci wzroku. Sztabiński buduje na scenie Przodownika Pascala przerażającego w swojej prawdziwości. Gdy wyszedłem na ulicę miałem wrażenie, że Pascal to ktoś, kogo spotykam, z kim rozmawiam. O kim myślę, że wiem wszystko a po prawdzie nie wiem niczego. I czwarta osoba dramatu, także doskonale zagrany przez Kamila Mroza Liam. Spójny. Przewidywalny pozornie w swojej napadowej agresji. A zarazem umiejący manipulować sympatią otoczenia i grający pozytywnymi emocjami jak ping pongowymi piłeczkami. Jest jeszcze Agnes, w którą wcieliła się Lidia Pronobis i mam nadzieję, że mi wybaczy lakoniczne stwierdzenie - zrobiła z tej roli wszystko, co było można. Po prostu tak tę sztukę napisano, że Agnes i postać dodatkowa, które Pani Lidii przypadły w udziale, są bohaterkami ważnymi ale nie pierwszoplanowymi. 


Rozpisałem się. Bo teatr to ludzie. Wspaniali Artyści, którzy wchodząc w trudne, często przerażające i nieoczywiste role dają z siebie coś unikatowego. Swój talent, dzięki któremu przenosimy się tym razem wraz z widownią Sceny Przodownik do małych mieszkań na paryskich przedmieściach. Wchodzimy do nich i czujemy to, co czują żyjące tam postaci. Zespół, który przygotował „I że cię nie opuszczę” wykonał wspaniałą pracę.  


O czym to jest? Już pewnie spora część Państwa się domyśliła. To sztuka o przemocy i jej anatomii. O tym, jak wyrasta na bazie niewinnych początkowo zdarzeń, gestów, półsłówek. Pewnych wręcz zabawnych przywar, czy quo pro quo. Kiełkuje. A potem, podobna do chwasta, nagle strzela w górę potężną łodygą, obrośniętą jadowicie kolczastymi liśćmi. i już jesteśmy w środku błędnego koła. Splotu przemocy psychicznej i fizycznej. Widzimy poniżenie, zło, niesprawiedliwość. Rozpacz. Widzimy gruzy ludzkich marzeń, wartości i planów. Rachida, która śniła o karierze medycznej, kończy w szpitalu gdy pobita przez swojego oprawcę traci dziecko. Annie z kolei, której śnił się radosny dom z mądrym i rozmarzonym artystą - staje przed lustrem nie mogąc spojrzeć na swoje odbicie. Tak bardzo została zniszczona i pozbawiona choć kropli własnej wartości. 


Wstrząsający, doskonale zagrany finał.  Patrzymy w oczy złu. Czy wychodzimy z tego spektaklu, otrząsamy się i idziemy dalej? Nie wierzę. To jest ten rodzaj teatru, który niesie się z pietyzmem w głowie. Siada i rozmyśla, analizując każdy moment z nim obcowania. Układa go we wspomnieniach. I wraca. Wiele jeszcze razy wraca. 


Pozostając w kręgu spraw Teatru Dramatycznego, napiszę z radością: On podniósł się i posklejał ze strzępek, jakie tam fruwały. I fantastycznie zaczyna kolejny sezon. Tak, wiem, „I że cię nie opuszczę” to premiera z 2019 roku. Czy to oznacza, że sztuka choć minimalnie się zestarzała? Absolutnie - nie. 


TWÓRCY

reżyseria

Aldona Figura

przekład

Aleksandra Stelmach

scenografia i kostiumy

Joanna Zemanek

kompozycje muzyczne

Piotr Łabonarski

reżyseria światła

Paweł Srebrzyński

kierownik produkcji

Anna Garstka

realizacja nagrania

MuMi Marta Miaskowska

 

OBSADA

Paula Kinaszewska (gościnnie) Annie Bardel

Marcin Sztabiński Pascal Frontin/Arnaud Armadian (psychiatra)

Agnieszka Roszkowska/Lidia Pronobis Agnes Pertuis/Mado Vilar (wiktymolog)

Anna Szymańczyk Rachida Hammad

Kamil Mróz Liam Merinol/Hedi Osim (policjant)





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mieli "Wróbla" w garści, został im gołąb na dachu...

Bombardowanie wielkim kalibrem

Za dużo denaturatu?