"EP" znaczy "wartościowe"

Ep oznacza dziwność o zabarwieniu, jak się zorientowałem z informacji w trakcie spektaklu, pejoratywnym. Pewnie dziewięćdziesiąt procent relacjonujących premierę „Ep” w TR Warszawa tak właśnie zacznie swoje pisanie. Nie zamierzam ep-atować innością, zaczynam więc po bożemu. 


Dziwne. Tak. To jest dziwne przedstawienie. Spektakl performatywny, który może nie zachwyca ale z pewnością zaciekawia. Dla mnie wartością sztuki są doznania, jakie ona wywołuje. Stanowią probierz choć nie muszą być doznaniami wyłącznie pozytywnymi. Szmira to coś, po czym wychodzi się w cień życia nie czując niczego. Jak po zjedzeniu burgera w barze z szybkim jedzeniem: Kolorowe, niby sycące a pół godziny później człowiek nie pamięta, że w ogóle coś jadł i jedynym wspomnieniem jest plama po coli na spodniach. „Ep” tego zarzutu postawić nie można. To spektakl wpadający w pamięć. Niestety, także w ucho. Siedziałem w pierwszym rzędzie i niektóre niskie dźwięki były dla mnie zbyt opresyjne. Interesujący zabieg twórców. Nie spotkałem się dotychczas z sytuacją, gdy udział w spektaklu teatralnym sprawia czysto fizyczny dyskomfort. Ból wręcz w uszach. 


Idea jest czytelna. Kto jest dziwny? Czy dziwność to ułomność człowieka spowodowana niedomaganiem zmysłów? A może dziwność mieszka w każdym z nas i jesteśmy jednym wielkim jej konglomeratem? Jest i inne spojrzenie: Dziwność to sztuka. Artysta musi być dziwny, bo tworzy rzeczy niestandardowe. W namiocie sztuki są sami dziwacy. Te rozważania stanowią, moim zdaniem esencję „Ep” i zarazem wartość samego spektaklu. Prowokują i zaciekawiają. 


A można jeszcze z innej beczki: Sporo wszyscy jesteśmy dziwni, to czy dziwność nie staje się normalnością i jest zjawiskiem tak powszechnym, że jej punktowanie traci sens? Czy cisza jest dziwna? Załóżmy, że wcale nie stanowi jedynie interwału między dźwiękami ale wręcz przeciwnie. Jest podstawowym budulcem muzyki i wypowiedzi ustnej. Bez ciszy nie można przecież dzielić i układać z dźwięków warkoczy melodii czy łańcuchów zdań. To też w „Ep” się znajduje i jestem mile zaskoczony, ile interesującej treści można zawrzeć w około godzinnym spektaklu. 


Na scenie troje performerów z różnych światów i dziedzin uprawiania sztuki. Aktorka Monika Frajczyk, kontrabasista Łukasz Owczynnikow i niesłyszący poeta Adam Stoyanov. Świetnie spaja wątki „Ep” pani Monika. Znalazła pomysł na obecność słyszącej i mówiącej osoby w świecie nie zawsze słyszanych dźwięków.  To bardzo dobra, moim zdaniem rola. Ciekawie brzmi instrument Owczynnikowa. Momentami zadziwia jego przetworzone elektronicznie brzmienie. Męczy wręcz. Ale jest wehikułem do podróży w świat, w którym dźwięk jest innym zjawiskiem niż w przestrzeni ludzi słyszących. Mieszka tam i materializuje się jako drganie powietrza, przedmiotu. Odbiera się go innymi przecież zmysłami niż słuch. Uroczy i przykuwający uwagę Stoyanov. Przewodnik po świecie dziwności - skoro „Ep” ją oznacza nie popełniam tu grzechu wykluczenia czy kategoryzowania  Jak doświadczony przewodnik-opiekun uprzedza słyszących o momentach, w których spektakl stanie się dla nich opresyjny, dostarcza wiedzy, koniecznej do poukładania go sobie w myślach. Trójką zgranych i działających w sposób przemyślany Artystów. Mocny element „Ep” na scenie TR Warszawa. 


Wyszedłem na wieczorną, jeszcze parującą wspomnieniem lata, Marszałkowską. Dopadł mnie jej harmider. Kakofonia. Wsiadłem do tramwaju, w którym różnojęzyczny tłumek próbując przekrzyczeć się wzajemnie, wymieniał słowa. Wróciłem do świata mi znanego. Zmęczony i obolały. Wizyta w krainie  ciszy była dla mojego ciała i zmysłów kosztowna. Ale - opłacalna. Wyniosłem to, co dla mnie stanowi, jak już napisałem, wartość najcenniejszą w teatrze. Pożywkę dla myśli.  


reżyseria: Agnieszka Jakimiak, Kuba Krzewiński
scenariusz / kompozycja: Agnieszka Jakimiak, Kuba Krzewiński
autor scenariusza migowego i poezji migowej: Adam Stoyanov
scenografia, wideo, kostiumy, światła: Michał Dobrucki








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mieli "Wróbla" w garści, został im gołąb na dachu...

Bombardowanie wielkim kalibrem

Za dużo denaturatu?