Czas, który ucieka
Cztery kobiety. Cztery zadania aktorskie. Scenografia oszczędna, bo tu „grają” głównie słowa. Dialog meandruje. Wpada w zakola monologu. Wraca. Pozornie te historie płyną swoimi strumieniami. Czasem się zazębiają, nakładają. Narratorka, ostatnia z przybyłych na popołudniową herbatkę, je puentuje. Buduje wizję katastrofy ostatecznej gdy człowiek pogrąży się w chaosie i absurdzie własnych czynów. „Uszedłem tylko ja sam” w reżyserii Agnieszki Glińskiej na scenie Przodownik warszawskiego Teatru Dramatycznego.
Wszystko zaczyna się od wybuchu, chciwości deweloperów szukających powierzchni pod kolejne osiedla. Wyrwania skalnej ściany, która spadając na pobliskie domy zabija dzieci. Takie zdarzenie w dwudziestym wieku miało miejsce. Nie było wprawdzie dziełem deweloperów, jak słychać w spektaklu, a wynikało z zaniedbania spółki górniczej. Mam na myśli tragedię walijskiego Aberfan w 1966 roku. Zginęło tam 116 dzieci, które przyszły do szkoły świętować ostatni dzień przed wakacjami. Tyle rzeczywistość. Dramaturg idzie dalej. Kreśli wizję absurdalnej spirali chaosu. Ludzkość w tej literackiej rzeczywistości głoduje z powodu zjawisk klimatycznych, przypominających biblijna Apokalipsę. Cala żywność zostaje przekazana mediom. Te dystrybuują jedzenie w formie nagród w upiornych teleturniejach i programach rozrywkowych. Głodującym przed śmiercią organizacje charytatywne rozdają smartfony, aby na ich ekranach mogli obejrzeć programy kulinarne i umrzeć z poczuciem nasycenia.
Utopia? Chora wizja? Patrzymy na to w spokoju tak, jakbyśmy wiedzieli, że to tylko krok, może dwa kroki w szaleństwo przed nami. To nie jest obraz nierealny. W naszym świecie - równoległym do świata spektaklu - celebryci, politycy i osoby medialne organizują flotyllę. Płyną do objętej wojną i głodem strefy, w której potrzebujący umierają na ulicach i w schronach. Wiedzą, że nie mają szans na dopłynięcie bo strefa jest otoczona kordonem nowoczesnych okrętów wojennych. Płyną jednak. Po co? Aby dać się zatrzymać? Budować własny wizerunek? Powiedzą: Płyniemy, aby świat nie zapomniał. Słucham??? Świat wie. Pamięta. I przerażająco milczy. Płyną zatem w interesie własnym. To się już dzieje. Na naszych oczach, bo obserwujemy w mediach społecznościowych transmisję z zatrzymywania kolejnych jednostek. Karmimy się filmikami nagranymi w myśl socjotechnicznego: „Jeśli oglądacie ten film, to znaczy, że nas porwano…”. Kupujemy to. Dlatego wszystko, co pada ze sceny w „Uszedłem tylko ja sam” jest tak przerażająco aktualne i przyswajalne.
A w domach? Enklawach relacji rodzinnych i partnerskich? Kobieta umiera ze strachu w kuchni, terroryzowana przez odurzonego alkoholem zbira, który jest jej mężem. Alkoholem kupowanym legalnie w sklepie. Do czego zachęcamy się nawzajem kolorowymi reklamami. Wesołymi przyśpiewkami. Opowieściami o imprezowych czynach i przewagach. Ta sama kobieta doprowadzona do ostateczności chwyta z nóż i zabija oprawcę. Jest morderczynią? Idzie na sześć lat do więzienia. Wraca do siebie i swoich. Czy ma na sobie piętno morderczyni?
Nasz świat. Uchodzi z niego mądrość jak powietrze z dziurawej opony, jak życie z zabitego ochotnika na kolejnej wojnie o zasoby i supremację ideologiczną. Świat dusi się we własnych absurdach. I to jest esencja kobiecego kwartetu, grającego rapsod żałobny własnych losów. To esencja „Uszedłem tylko ja sam”.
Na scenie cztery świetnie współtworzące całość widowiska Aktorki. Katarzyna Herman - świetny monolog o kociej obsesji, Anna Moskal, Agnieszka Roszkowska i Agnieszka Wosińska. Ich postaci spotykają się na popołudniowej herbacie w letnim ogrodzie. Gdzieś w Anglii, czyli nigdzie. Ogród jest zawieszony w czasie i przestrzeni, jak słynna herbatka z „Alicji w Krainie Czarów”. Z jego perspektywy można, zachowując bezpieczny dystans, rozmawiać o szaleństwach współczesności. Czy ogród jest rzeczywistością? A może miejscem spotkania w wieczności? Warto rozważyć to wsłuchując się w tekst spektaklu. Kraina Czarów to także jedno z możliwych skojarzeń.
„Uszedłem tylko ja sam”. Wspaniały, mądry głos w świecie, który oszalał na naszych oczach. Warto zobaczyć. Wsłuchać się. Wynieść coś swojego. Może jeszcze jest czas na opamiętanie?
TWÓRCY
tłumaczenie
Małgorzata Semil
reżyseria
Agnieszka Glińska
scenografia
Monika Nyckowska
kostiumy
Katarzyna Lewińska
muzyka
Ygor Przebindowski
reżyseria świateł
Jacqueline Sobiszewski
konsultacje ruchu scenicznego
Adi Weinberg
asystentka kostiumografa
Weronika Wojtach
OBSADA
Katarzyna Herman
Anna Moskal
Agnieszka Roszkowska
Agnieszka Wosińska



Komentarze
Prześlij komentarz