Cieszę się, że nie mogę ci pomóc...

Pamela Leończyk to pani Reżyser, którą obserwuję z przyjemnością. Nie dlatego że jest „jedną z najciekawszych”, „jedną z najzdolniejszych”. Nie dla tych duperelnych „naj”. Pamela Leończyk tworzy przedstawienia mądre. A to dla mnie najważniejsze. Być mądrym artystą. 


Jej „Listę uchybień” produkuje Stowarzyszenie Pedagogów i Pedagożek Teatru. Muszę tu dodać: słowo „pedagożek” mój słownik podkreśla na czerwono, też uznając za uchybienie. To przedstawienie wędrowne. Pojawiło się gościnnie na scenie warszawskiego Teatru Dramatycznego, gdzie je schwytałem. Rusza w Polskę. Chwytajcie je Państwo. Bo to wreszcie mądry teatr o głupich czasach. 


Wreszcie. I raz jeszcze: Wreszcie. Ktoś powiedział pełnym głosem prawdę, która kryje się w ministerialnych korytarzach, noszą ją w parcianych plecaczkach luminarze kultury. Powtarzają zza rogowych oprawek okularów pannice-urzędnice przeróżnych fundacji, stowarzyszeń, instytutów i diabli jeszcze wiedzą jakich instytucji, zajmujących się jak wynika z nazw krzewieniem kultury. Prawda brzmi: Król jest nagi. Pod pięknie brzmiącymi sloganami kryje się pustka, która jest plastrem na inną pustkę. A i plaster i rana wywołują frustrację. Ta z kolei skutkuje agresją brutalnego nieuka wobec podwładnych. Manipulacjami cwaniaków kunsztownie meandrujących w koteriach środowiskowych. Wprowadzają programy zaradcze, wyważają otwarte drzwi. Prowadzą działania ważne wyłącznie z punktu widzenia działania. Nie efektu. 


„Lista uchybień” śmieszy i daje do myślenia w równych częściach. Śmieszy, gdy ze sceny padają frazesy o „inkluzywności”, o komunikacji bez przemocy, progresywności i kreatywności. Takich projektów-potworków można znaleźć mnóstwo. Większość pisanych dzisiaj eksplikacji programów kulturalnych musi być inkluzywnym, antyprzemocowym porozumieniem dla progresywnego wyrażenia kreatywności osób twórczych. A co jest w środku? Kto siedzi za biurkiem i podpisuje tego typu świstki? Przesyła je na kolejne biurko, gdzie kolejna "osoba urzędnicza” przystawia swoją pieczęć? Tych pokazują aktorzy „Listy”. Opowiadają o nich. Budzą ich jak demony. Jest zatem złośliwość wobec podwładnych, perfidia, dwulicowość i podłość. Jest tak, jak każdy wie że jest - ale nikt nie powie głośno. A „Lista uchybień” mówi. Nie tylko mówi. Przedstawienie wskazuje metodę. Dopóki gremialnie nie powiemy „nie” uduchowionym neurastenicznym nierobom, którzy większość energii poświęcają na gnojenie albo przynajmniej uprzykrzanie życia podwładnym - będzie zawsze tak samo. 


Aktorzy. Troje plus jeden, oraz dwie Panie Tłumaczki języka migowego. Tak. To kolejny mądry zabieg. Zamiast wyświetlać gdzieś w zakurzonym kącie horyzontu scenicznego listę dialogową, literkami wielkości kozich bobków - można po prostu zaprosić tłumaczy języka migowego. Tylko trzeba przestać udawać, że się chce. Trzeba chcieć i robić. Łukasz Wójcicki znakomity w gamie emocji. Od nieśmiałego entuzjasty, który próbuje znaleźć swoje miejsce w świecie kultury, do tyrana dyrektora. Iga Dzięgielewska urocza, zabawna ale i wzruszająca w każdej ze swoich ról. Karolina Pluta - rzeczywiście podobna do Meryl Streep. Jednak to tylko cząstka tego, co wspaniale pokazała w tym przedstawieniu. 


Zaczyna się eksperymentem. Dla mnie efekt jego był szokujący. Wchodzimy na widownię. A scena już żyje. Gra głośna muzyka, którą zawiaduje ekspresyjny DJ. W tej roli autor oprawy muzycznej, Sebastian Świąder. Troje wspomnianych wyżej aktorów - Iga Dzięgielewska i Karolina Pluta pod wodzą Łukasza Wójcickiego - trenuje step, czy inne współczesne szpryngle prosto z siłowni. Padają komendy. Śmieją się sztucznymi uśmiechami dziarskie twarze. Pięta-palce. Lewo-prawo. Tył-przód, komenderuje Łukasz. I to trwa. Trwa około… ośmiu minut. Przeszedłem przez kilka faz zapoznawania się z sytuacją. Zaciekawienie, bo rzeczywiście aktorzy w roli fit-szczurków wypadali przekonująco. Skupienie na poszczególnych postaciach, czyli proba dywersyfikacji. Dociekania jakie każde z nich ma zadanie aktorskie. Znudzenie, kiedy koło szóstej minuty skonstatowałem, że można by już coś gawiedzi pokazać. Irytacja przyszła w rejonie minuty siódmej. Zacząłem wątpić w sensowność mojej tu obecności. I wreszcie olśnienie: Ależ to genialne! Po prostu genialne doświadczenie. To nie oni grają. To publiczność wpada w trans. Zgadza się na pustkę przekazu. Na miałkość doznań. Patrzymy na troje przeskakujących z nogi na nogę ludzi oraz na jednego wymachującego rękami DJ-a. Patrzymy na coś, co nie ma żadnej wartości, żadnego przekazu. Ciągnie się w nieskończoność. A my do cholery patrzymy! Siedząc na widowni zgadzamy się de facto na nabijanie nas w butelkę. Nagle skończyli. Zdyszani łapali oddech. Publiczność… nagrodziła ich oklaskami! Kolejny fascynujący moment tego przedstawienia. Troje ludzi przez osiem minut po prostu podrygiwało w takt skocznej muzyki. A my, publiczność teatralna, poszukiwacze kultury wyższej, nagradzamy ich za to brawami. De facto powinniśmy już dawno wyjść. Ewentualnie ziewać, buczeć, gwizdać. Ale nie! W imię poszanowania nagości króla, którego szaty były dziełem oszustów - klaszczemy. Użyłem już tego słowa, ale powtórzę: To był szokujący eksperyment teatralny. 


Dalej jest konwencjonalnie, czyli monologi i dialogi. Tak. Ale tu mówi się o sprawach, które poszukiwaczom kultury wyższej powinny leżeć mocno na sercu. O bańce, jaką stworzono za pomocą nic nie znaczących a atrakcyjnych haseł. Bajce, która panoszy się w świecie nie tylko zresztą kultury. Krzyk, brutalność, dwulicowość - to współczesne metody zarządzania. Umiemy się przeciwstawić? Oni ze sceny pokazują, że to możliwe. Zamykają swoją „instytucję kultury”, stworzoną w toku przedstawienia. Są uczciwi. Wobec siebie i wobec potencjalnych odbiorców ich projektów.  


Nie chcę rozpisywać się o poszczególnych odsłonach „Listy uchybień”. Gdy przesuwały się przed moimi oczami widziałem te sytuacje. Wiem, że się dzieją bo przecież scenariusz opiera się na rozmowach z pracownikami kulturalnej bańki z różnych części Polski.. Ze sceny mówiono o realiach. Koordynatorka programu edukacyjnego dla dzieci, która zostaje „upupiona”, bo zamiast atrapy miecza wczesnośredniowiecznego pokazuje oręż z końca epoki. Nie ma też mapy, która powinna być głównym elementem przekazu. Nie ma siły na obronę swojego działania wobec hucpy nasłanej na nią wewnętrznej komisji. Znacie to Państwo? Te nagle powoływane komisje, które gdy przychodzą i z góry wiadomo że mają szukać tylko „haków”. A scena zatrudniania nowego pracownika do eventu tanecznego? Rozmowa o pracę w wersji soft. Znam i takie i bardziej hardcorowe przypadki. W tym aspekcie „Lista uchybień” nie bawi. Jest prawdziwa. 


Bohaterowie „Listy uchybień” zwyciężyli. Słusznie uznali, że kultura z papier mâché jest bezwartościowa. Odchodzą i słyszymy ich głosy gdy są już poza zasięganiem wzroku publiczności. Rozmawiają bez skrępowania. I tam dzieje się to, co w tym spektaklu niesie nadzieję. Tworzy się więź ludzka, sojusz ludzi inteligentnych i asertywnych. Nie zaczepny, nie obronny. Można podejrzewać, że to sojusz twórczy. Oby.


„Lista uchybień”. Przedstawienie, które jak już pisałem, ruszy w Polskę. Oby krążyło po rodzimych scenach jak najdłużej. Wywoływało tak entuzjastyczne reakcje jak owacja na stojąco, która „Listę” pożegnała na Małej Scenie Teatru Dramatycznego w Warszawie. Świetnie zaczyna się sezon teatralny w stolicy. Po premierze w Teatrze Studio, sąsiedzi vis a vis pokazują gościnnie mądry i ważny spektakl.


TWÓRCY 

Koncepcja Całości: Karolina Pluta

Scenariusz spektaklu: Dorota Ogrodzka (we współpracy z Karoliną Plutą i Pamelą Leończyk)

Reżyseria: Pamela Leończyk

Dramaturgia: Dorota Ogrodzka

Asystent reżyserki: Jan Niewiarowski

Muzyka: Sebastian Świąder

Choreografia: Łukasz Wójcicki

Scenografia i Kostiumy: Jakub Drzastwa

Grafika i Koncepcja Wystawy: Katarzyna Belczyk

Produkcja i administracja: Aleksandra Antoniuk


OBSADA 

Iga Dzięgielewska, Karolina Pluta, Łukasz Wójcicki


(foto: Alicja Szulc; materiały Teatru)






Komentarze

Popularne posty