Wybuchowa godzinka
Kanwa stara jak świat. Ona/On chce w spokoju zrobić coś ale narastające, coraz bardziej zabawne okoliczności, to uniemożliwiają. Na tym schemacie zbudowana jest „Godzinka spokoju”, spektakl w reżyserii Marcina Sławińskiego, który warszawski Teatr Kwadrat gra z powodzeniem od ponad dziewięciu lat. Skoro widownia wciąż jest pełna, skoro Kwadrat zaryzykował przedłużenie sezonu aż do dwudziestego lipca - poszedłem zobaczyć.
Rzeczywiście, widownia pełna. Śmiechu - równie pełno. Oklaski rzęsiste i owacja na stojąco. Moim zdaniem to kolejny teatralny fenomen. Tyle lat i wciąż jest „Godzinką spokoju” takie zainteresowanie. Z jednej strony zrozumiałe, bo jak na teatr komediowy „Godzinka” jest zupełnie niezła, z drugiej moim zdaniem pokazuje ogromny popyt w Warszawie na widowiska komediowe. Ludzie chcą i potrzebują rozrywki, śmiechu i zabawy. Rozumiem ich doskonale, chociaż sam w teatrze szukam zazwyczaj zupełnie czego innego. Ale to nie jest zagadnienie do omówienia w tym miejscu. Skupmy się na „Godzince spokoju”.
Philippe (Paweł Wawrzecki) wraca do domu w euforii. Udało mu się na pchlim targu zdobyć płytę - jazzowego białego kruka. Marzy tylko o tym, aby w spokoju usiąść i spędzić tytułową godzinkę w objęciach muzyki oraz - także tytułowego - spokoju. Niestety, już w progu domu okazuje się, że jego plan napotka przeszkody. Jego żona, Natalia (Ewa Wencel) ma mu do powiedzenia coś bardzo ważnego, co może zupełnie zmienić jego życie. Podobnie ważną informację chce przekazać Natalii jej serdeczna przyjaciółka Elza (Lucyna Malec). Kolejne kłopoty przynoszą syn Natalii i jak się wydaje Philippe’a, Sebastian (Jan Butruk), dziwny hydraulik który wcale nie jest Polakiem, tylko obywatelem zupełnie innego państwa na „P” (Andrzej Andrzejewski/Michal Lewandowski), sąsiad z dołu Paweł (Andrzej Grabarczyk) oraz przyjaciel Philippe’a Ludwik (Grzegorz Wons). Powstaje galimatias zabawnych scen i naładowanych humorem dialogów. Intryga spłata się w węzeł gordyjski, który jak przystało na dobrze napisany tekst komediowy - zostaje przecięty w finale. Jak? Nie zdradzę, bo nie jestem taki.
Patrzyłem na całość widowiska z zaciekawieniem. Przyznam, że spora część żartów mnie nie śmieszyła. Może raczej: Nie śmieszyła aż tak, jak gros publiczności. Właśnie to mnie zaciekawiło. Atmosferę w Kwadracie stwarzają nie tylko aktorzy. Ci są, moim zdaniem od lat tacy sami. Wencel gra Wencel, Wawrzecki Wawrzeckiego, a Grabarczyk Grabarczyka. Zmieniają się role, tytuły spektakli. Ale do każdej postaci podchodzą bardzo podobnie. I co z tego? Skoro za wspomnianą atmosferę odpowiadają nie tylko oni. Duża rola przypada wiernej, sprawdzonej publiczności. Kwadrat taką ma. Ludzie przychodzą na Marszałkowską, wiedząc czego się spodziewać. Oczekują zabawy, okazji do śmiechu i to dostają. Teatr to jest poszukiwanie. Ale nie tylko. Teatr komediowy to pewnego rodzaju umowa, kontrakt z widzami. Kwadrat nie ściemnia. Rzetelnie się ze swojej części umowy wywiązuje. Dostarcza rozrywki niegłupiej, ale zarazem nie nadmiernie wymagającej skupienia. Jeśli skłania do refleksji, to w wymiarze na tyle niewielkim, że kto na nią ochoty nie ma - nie musi się zmuszać do przemyśleń. To jest jeden z najbardziej potrzebnych teatrów w każdym wielkim mieście, które aspiruje do miana metropolii kulturalnie rozwiniętych. Miejsce, w którym mieszkańcy tejże mogą po prostu odpocząć, zapomnieć o codziennościach i serdecznie się śmiać.
Jakie przemyślenia wywołuje „Godzinka spokoju”? Moim zdaniem najważniejsze krążą wokół prześmiewczo pokazanego stosunku Francuzów do sytuacji kryzysowych, A może w ogóle współczesnych mieszczan? Lekceważąc poważne zagrożeniacskupiają się na ochronie własnego, domowego status quo. Tak jest w „Godzince”, gdy działania pseudo-hydraulika doprowadzają do zawalenia się części budynku, w którym rzecz się dzieje, ale dla bohaterów spektaklu najważniejsze jest rozstrzygnięcie kto z kim, kiedy i jaki jest tego skutek. Ironia Floriana Zellera mająca pokazać francuską „postawę strusia” wobec spraw ważnych? Możliwe, ale nie jest to zapisane w sposób nadmiernie nachalny. Słusznie. Przecież to przede wszystkim komedia. Tylko i aż tyle.
Teatr Kwadrat i „Godzinka spokoju”, czyli dwie godziny - bo tyle trwają dwa akty wraz z antraktem t- o bardzo przyjemne doznanie i warta rozważenia propozycja na lekki wieczór ze znajomymi w mieście. Dynamiczna, zabawna komedia. Taka zupełnie w sam raz.
Aktorzy
Philip: Paweł Wawrzecki
Natalia: Ewa Wencel
Elza: Lucyna Malec
Ludwik: Grzegorz Wons
Sebastian: Jan Butruk
Leo: Andrzej Andrzejewski/ Michał Lewandowski
Paweł: Andrzej Grabarczyk
Realizatorzy
Reżyser: Marcin Sławiński
Autor: Florian Zeller (na podstawie oryginalnego pomysłu Simona Gray’a („Otherwise Engaged”))
Przekład: Barbara Grzegorzewska
Scenografia i kostiumy: Wojciech Stefaniak
Komentarze
Prześlij komentarz