Błyskotliwe "Zaćmienie"
To się już od pierwszych minut dobrze ogląda. Zabawne są „napisy wstępne”, odliczające minuty do startu spektaklu. Błyskotliwy prolog-monolog Any, brawurowo zagranej przez Justynę Kowalską. A potem? „Zaćmienie w dwóch aktach” w reżyserii Grzegorza Małeckiego na Scenie Studio warszawskiego Teatru Narodowego zaczyna gnać, jak prawdziwy rollercoaster.
Narodowy zaskakuje w tym sezonie. Po świetnym, moim zdaniem, „Piekle-Niebie” Marii Wojtyszko „Zaćmienie…” to kolejny błyskotliwy, doskonale zagrany i zrealizowany, pełen inteligentnego humoru spektakl. Tu jest z czego się pośmiać, nad czym zastanowić a momentami - dokładnie tyle ile potrzeba aby nie zamienić spektaklu w łzawy melodramat - także wzruszyć.
Dwudziestoczteroletnia Ana Velasco jest aktorką, ale z tych które zdecydowanie są na początku drogi do gwiazd. Gra „ogony” w serialach i Czarownicę z Zachodu w „Czarnoksiężniku z krainy Oz”. Żyje w cieniu wspomnień, czy raczej niedomówień i żalu do swojego ojca. Eusebio Velasco - jedna z postaci brawurowo grającego w „Zaćmieniu…” Oskara Hamerskiego - był reżyserem. Filmy, które tworzył są znane w artystycznej bańce, ale czasy ich świetności minęły. Nie może o nich zapomnieć Diego Fontana (Mateusz Rusin), reżyser i duchowy spadkobierca Velasco. Całość uzupełnia Angelines, matka Any. W tej roli znakomita Anna Lobedan. Ale ale. Wymieniłem ledwie niektóre z postaci tego szalonego spektaklu. Każdy z czworga aktorów kreuje po kilka ról, ich zmiany, zmiany charakteryzacji i kostiumów następują błyskawicznie, wywołując podziw dla sprawności tych wspaniałych Osób, których nie widać na scenie a bez których pracy całość nie byłaby tak niezawodnie działającym mechanizmem. Kłaniam się z wielkim szacunkiem.
Można mnożyć świetnie wyreżyserowane i zagrane sceny, które bawią do łez. Anna Lobedan i Oskar Hamerski w rolach… samych siebie, jako konferansjerzy gali rozdania nagród filmowych w śnie Any są świetni. Zresztą Hamerski pokazuje potężny zakres swojego talentu. Zmienia role z szybkością karabinu maszynowego. Zaskakuje w każdej sugestywnością, humorem i kapitalnym warsztatem aktorskim. W postaci sześcioletniego Gonzalo, który poucza Anę jak należy grać Czarownicę jest… jest niebywały po prostu. Dla mnie - to najlepsza scena „Zaćmienia”. Równie świetnie w tej i w innych scenach wypada Justyna Kowalska. Jej bohaterka stanowi główną postać, dookoła której dzieją się szalone wypadki „Zaćmienia…”. I znowu ten Hamerski! Wątek jego szpitalnego spotkania w Diego - Mateusz Rusin zagrał tą postać przezabawnie - to kolejne salwy śmiechu.
„Zaćmienie w dwóch aktach” to mieszanina komedii, pastiszu i parodii. Dostaje się tu autorom, aktorom, widzom. Trudno powiedzieć kogo na scenie nie ma i z jakich przywar ludzkich autor sztuki Pablo Remón nie pokpiwa. Jednak robi to z wyczuciem, umiarem i smakiem. Wbrew pozorom nie jest to łatwy do zagrania spektakl. Wymaga od aktorów dystansu, poczucia humoru i kreatywności w budowaniu kolejnych postaci. Dobrze, że trafia na scenę Narodowego. Bo to teatr, który takiego artystycznego wyzwania może się podjąć i mu sprostać. Dość powiedzieć, ze Kowalska, Lobedan, Hamerski i Rusin zagrali tak, że kilka razy miałem ochotę klaskać w trakcie spektaklu. Nie robiłem tak jedynie dlatego, że w „Zaćmieniu” świetna scena goni kolejną i zwyczajnie nie ma czasu na oklaski. Te wybuchają oczywiście na końcu.
Grzegorz Małecki stworzył przemiłe widowisko. Zabawne, błyskotliwe. Przede wszystkim lekkie i inteligentne. Nie ma tu tanich gagów. Są wieczne zaskoczenia, zmiany tempa i… pojawia się nawet słynna strzelba Czechowa. Nie mówiąc o Sarze Kane, Dyrekcji Teatru Narodowego i autorze sztuki. Świetnie się to ogląda, a ponad dwie i pół godziny mijają nie wiadomo kiedy. Wychodząc z teatru przez moment zastanawiałem się, czy „Zaćmienie…” nie jest minimalnie za długie. Ale potem doszło do mnie, że jak na rasowym rollercoasterze wariackie tempo pętli i zjazdów musi być przetykane momentami spokojnego przejazdu po poziomym torze. Inaczej nie ma zabawy, gdy znowu świat zaczyna pędzić. Zacząłem o „Zaćmieniu w dwóch aktach” od rollercoastera i nim kończę, polecając serdecznie ten spektakl. Świetna sztuka w sam raz na udany warszawski wieczór.
reżyseria: Grzegorz Małecki
scenografia i kostiumy: Martyna Kander
muzyka: Michał Lamża
ruch sceniczny: Jarosław Staniek
reżyseria światła: Paulina Góral
projekcje wideo: Jagoda Chalcińska
Obsada
Justyna Kowalska | role: Ana Velasco, Irina, Zła Czarownica z Zachodu, Dyrektorka Teatru Narodowego, Rebeca, Żona Autora, Merche, Ángeles, Narratorka
Anna Lobedan | role: Anna Lobedan, Angelines, Lucía, Olga, Dorotka, Dyrektorka Teatru Narodowego, Violeta Canals, Teresa, Verónica Del Rey, Inna Aktorka, Narratorka
Oskar Hamerski | role: Oskar Hamerski, Eusebio Velasco, Álex Ávila, Wuj Henryk, Gonzalo, Autor, Pracownik Planu Zdjęciowego, José Luis, Arman, Narrator
Mateusz Rusin | role: Diego Fontana, Humberto, Ciocia Emilia, Ojciec Dziecka, Dyrektor Teatru Narodowego, Ojciec Rebeki, Brat Autora, Dziadek Autora, Pracownik Planu Zdjęciowego, Fernando, Inny Aktor, Narrator
Realizatorzy
asystent reżysera: Mariusz Urbaniec
realizatorzy światła: Kacper Bobylak, Bartłomiej Frysztak
realizatorzy dźwięku: Piotr Gos, Marek Wojtulanis
realizatorzy wideo: Mariusz Chałubek, Paweł Woźniak
inspicjent: Krzysztof Kuszczyksuflerka: Anna Leszczyńska
Komentarze
Prześlij komentarz