Dzień jedenasty - Palce pianisty
O palcach będzie w drugiej części tego odcinka. Różnych ich rodzajach. Bo palce królowały w popołudniowej sesji eliminacji do XIX Międzynarodowego Konkursu imienia Fryderyka Chopina. Jednak niech wszystko będzie po kolei.
Na poranną sesję dotarłem spóźniony. Nie rozumiem „słuchania na siłę” i tak nie umiem. Muszę robić przerwy. Przecież muzyka to przyjemność. Kiedy jest jej nadmiar - zaczyna się obowiązek. A ten wyklucza głębsze doznania. Przyjechałem na dwunastą i wpadłem we własne sidła. Poranna sesja była przecież skrócona i zostało mi wysłuchanie dwojga pianistów. Koreanki Hyeny Cho i Francuza Raphaēla Collarda. Trzeba być uczciwym. Zupełnie nie moje to interpretacje. Zazwyczaj po każdym występie, na gorąco, robię kilka zdań notatek. Tym razem mój telefoniczny notatnik świecił pustkami. Tak to bywa i to jest wspaniałe w muzyce. Co jednemu złotem - drugiemu błotem. A najważniejsze, że każde zdanie jest równie ważne i równie wynikające z przekonania i racji słuchającego.
Popołudniową sesję zaczęła Diana Cooper, reprezentująca jednocześnie Wielką Brytanię i Francję. Mazurek (Mazurek Des-dur op. 30 nr 3) wpadł mi w ucho, ale nie mogłem się wyzbyć myśli że pianistka gra nieśmiało. Bojaźliwie. I ta nieśmiałość, która może być walorem dając wrażenie głębokiej wrażliwości i delikatności, tym razem nie służyła dobrej sprawie. Pięknie natomiast zagrała nokturn (Nokturn Des-dur op. 27 nr 2). Tu właśnie ze wspomnianej nieśmiałości wyszła cała delikatność i powab utworu. Po niej Kanadyjka Athena Deng. Mazurek (Mazurek cis-moll op. 50 nr 3) udał się tak sobie, choć przyjemnie pracowała jej lewa ręka. Dokładnie i wyraziście. Najlepszym utworem z programu Deng była - moim oczywiście zdaniem - etiuda (Etiuda C-dur op. 10 nr 7)
Gdy wchodzą na scenę, zaczynam obserwować ich dłonie. Zapewne mimowolnie wspominam nieszczęście Yuhang Wanga i jego drętwiejące palce. Z niepokojem od kilku dni śledzę każdy ruch dłoni kolejnych pianistów, gdy skupiają się przed występami. Zwróciłem uwagę na dłonie Peidy Du, pianisty chińskiego. Ma szesnaście lat. Jak wynika z opisu katalogowego, do świata wielkiej muzyki trafił za sprawą Yang Yanga, dyrygenta Orkiestry Filharmonii w Hangzhou, który zobaczył młodego pianistę na koncercie ze szkolną orkiestrą symfoniczną. Peida Du ma na koncie współpracę ze znaczącymi chińskimi orkiestrami - między innymi z Ningbo, Hangzhou i Pekinu. Ale nie ma, jak się dowiedziałem, doświadczenia na konkursach. Był bardzo zdenerwowany. Dłonie i palce to zdenerwowanie zdradzały. Próbował je rozluźnić. Już widziałem początek kłopotów, jakie dotknęły Yuhang Wanga, na szczęście tym razem los okazał się łaskawy. Peida Du zagrał swój program. Świetnie wymyślił kolejność utworów. Widocznie obawiając się występu na tak prestiżowej imprezie, postanowił zacząć od nokturnu (Nokturn c-moll op. 48 nr 1), który wyraźnie zagrał na rozgrzewkę i dla oswojenia się z sytuacją. Potem zaproponował świetnie przygotowane, przemyślane i zinterpretowane scherzo (Scherzo b-moll op. 31). Po nim mazurek (Mazurek b-moll op. 24 nr 4), w którym - mam wrażenie - nie czuł się najpewniej i zakończył etiudami. Doskonale wybrzmiał na zakończenie dźwięczny finał Etiudy Eroica (Etiuda a-moll op. 25 nr 11). Peida Du grał bardzo mocno traktując klawisze. Uderzał w nie zamaszystymi ruchami i przyznaję, przypomniała mi się jedna z uwag przeczytanych na forum miłośników muzyki Chopina z facebooka. O tym, że Chińczycy grają siłowo. Nie generalizowałbym, ale rzeczywiście ten pianista jest przykładem „opcji siłowej”. Jak się nieoficjalnie dowiedziałem, drgające palce i mocne uderzenia były wynikiem wielkiego stresu. Peida Du tego dnia nie był także w najlepszej dyspozycji zdrowotnej. Zapewne nałożona na to trema, związana z występem, też mu nie pomogła. Mimo wszystko uważam, że nastolatek z Chin zagrał zupełnie dobrze swój program i z przyjemnością posłuchałbym go w październiku, kiedy poczuje się pewniej jako już nie uczestnik eliminacji, ale całego Konkursu.
Palce grały dalej. Biegły przez klawiaturę budząc podziw i wywołując przepiękne doznania estetyczne. A to już za sprawą moim zdaniem najlepszego, albo ex aequo najlepszego, pianisty tego dnia eliminacji. Yu-Ang Fan z Chin. Wystąpił jako ostatni przed przerwą. I to był występ czarujący, w mojej opinii. Taki, w którym trudno jest wskazać utwór zagrany lepiej lub gorzej. Zaczął nokturnem (Nokturn Des-dur op. 27 nr 2) - przepięknym, rozmarzonym, zagranym delikatnie jakby klawisze były z jedwabiu. Zasłuchałem się w to wykonanie od pierwszych akordów. Po nokturnie mazurek (Mazurek h-moll op. 33 nr 4), który z kolei zabrzmiał soczyście, mocno i wyraziście, chociaż Yu-Ang Fan na pewno nie jest pianistą owej „opcji siłowej”. Grał lekko, bez niepotrzebnych fajerwerków, rozsadzających natężeniem dźwięku uszy. Po prostu tak, jak potrzeba aby wyrazić swoje muzyczne zdanie. Przepięknie wyszły w tej konwencji etiudy. (Etiuda e-moll op. 25 nr 5 i Etiuda Ges-dur op. 10 nr 5). Zupełnie inaczej, moim zdaniem, niż w jakimkolwiek innym wykonaniu tych eliminacji. Zagrane jak przepiękne miniatury, pobudzające myślenie. Można powiedzieć - miniatury filozoficzne. Szczególnie druga z wybranych przez niego etiud zaskakiwała elegancją wykonania i niespotykanym, bo wcale nie goniącym jak wiatr po polu, tempem. A na końcu zaskoczył raz jeszcze. Wydawać by się mogło, że scherzo (Scherzo cis-moll op. 39) to utwór, w którym można mocniej potraktować instrument. Chiński pianista konsekwentnie trzymał się swojej idei. To było po prostu przepiękne scherzo. Dźwięczne i pełne skrytej w nim poezji. Moim zdaniem Yu-Ang Fan jest z tej planety, na której wielu wykonawców chciałoby być, ale wszystko kończy się na chęciach.
Po przerwie zainteresował mnie Zhongjin Fang. Zaproponował coś zupełnie, moim zdaniem, odmiennego i kto wie czy w przyszłości muzyka Chopina nie będzie grana właśnie w taki sposób. Jego wykonania etiud (Etiuda c-moll op. 10 nr 12 i Etiuda Es-dur op. 10 nr 11) przeniosły mnie do jazzowego klubu w Szanghaju. Grał tak, że tamtejsi miłośnicy jazzu zapewne słuchaliby z zainteresowaniem. Można mieć na temat tych interpretacji różne zdania, mnie to się podobało i dlatego zwracam na Zhingjin Fanga Państwa uwagę.
I znowu palce. A w zasadzie tym razem nie tylko. Bo jako ostatni tego dnia na scenie pojawił się pianista budzący sympatię oryginalnym wyglądem. Yang (Jack) Gao bardziej przypominał koszykarza szkolnej drużyny, niż uczestnika eliminacji Konkursu Chopinowskiego, ale przecież ocenianie na podstawie cech nam wrodzonych jest ostatnim z barbarzyństw jakich możemy się dopuścić w świecie ludzi kulturalnych. Zainteresowały mnie smukłe dłonie pianisty i proporcjonalne do sylwetki bardzo długie palce. Kiedyś mówiło się o „palcach pianisty”, sam byłem podejrzewany o ich posiadanie w dzieciństwie. Yang (Jack) Gao ma palce pianisty do potęgi trzeciej co najmniej. I potrafi zrobić z nich użytek. I to jak potrafi. Kiedy pisałem że, moim zdaniem, najlepszym pianistą tego dnia był Yu-Ang Fan i dodałem ex aequo, miałem właśnie na myśli tego, obdarzonego niebywałym wzrostem pianistę i zarazem kompozytora. Bo, to informacja z katalogu eliminacji, Yang (Jack) Gao w lutym 2024 roku dokonał prawykonania własnej kompozycji w Carnegie Hall. A ma 21 lat… Dwadzieścia jeden lat! Zrezygnował z nokturnu, zamiast niego dokładając trzecią etiudę. Ale najpierw zagrał Mazurek a-moll op. 59 nr 1 i pokazał w nim wielką klasę. Taniec, liryczna refleksja plus dokładność wykonania. Tak można o nim powiedzieć. Podobnie etiudy ( Etiuda E-dur op. 10 nr 3, Etiuda F-dur op. 10 nr 8 i Etiuda As-dur op. 10 nr 10) - nie pozostawiały moim zdaniem najmniejszej wątpliwości co do talentu pianisty. Zakończył scherzem (Scherzo b-moll op. 31), zagranym z wyczuciem i tempa i natężenia dźwięku. Świetny - podkreślam kolejny raz, że to wyłącznie moja własna opinia - występ i z przyjemnością czekam na werdykt Jury, mając nadzieję spotkać się z interpretacjami Young (Jackie) Gao w październiku.
Niedziela to ostatni dzień tego wielkiego chopinowskiego maratonu, który uczynił na dwanaście dni z Warszawy najważniejsze miasto muzyki. Kto jeszcze nie zajrzał do Sali Kameralnej Filharmonii Narodowej - ten ma ostatnią szansę.
Hyena Cho z Korei grała fantastycznie.
OdpowiedzUsuń