Dzień szósty - Europa pokazuje pazury!
Konkretnie - trzy pazury. A nawet… czworo. Bo szósty dzień eliminacji Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina moim zdaniem należał do pianistów ze Starego Kontynentu. Reprezentanci Azji wypadali poprawnie, ale nie tak olśniewająco jak wczoraj. Cóż. Przecież to eliminacje. Każdy dzień przynosi nowe odkrycia i nowe interpretacje.
Zaczęła w sesji porannej Czeszka, Eva Strejcová. Pięknie zabrzmiał pod jej palcami nokturn (Nokturn cis-moll op. 27 nr 1), zagrała go lirycznie, ubarwiła marzeniami. Było to bardzo dobre rozpoczęcie występu. Etiudy (Etiuda Ges-dur op. 10 nr 5 i Etiuda e-moll op. 25 nr 5) wyszły jej wesoło, z humorem. Rozświetliła nimi salę, jak na wiosenny ranek przystało. Moim zdaniem słabiej wypadł mazurek (Mazurek c-moll op. 56 nr 3), w którym zupełnie nie usłyszałem motywów ludowych i tanecznych. Odnalazła się na nowo w świetnie, mocno i w dobrym tempie zagranym scherzo (Scherzo h-moll op. 20). Miałem wrażenie, słuchając Jej występu, że gra tak, jak grało się w latach trzydziestych XX wieku, a czego dzisiaj słuchamy jedynie na nagraniach archiwalnych. Przyjemne było to wrażenie, choć ulotne i liczę, że jeszcze będę miał okazję Evy Streicovej posłuchać. Na przykład w październiku.
Przeskoczę od razu do sesji popołudniowej, bo tam działy się rzeczy z szóstego dnia, moim zdaniem, najciekawsze. Przede wszystkim Polak. Tuż po przerwie na scenie pojawił się Mateusz Tomica. I grał zupełnie inaczej, niż dotychczas słuchani przeze mnie nasi reprezentanci. Tamci wyglądali tak, jakby paraliżował ich strach przed uszkodzeniem drogiego, kupionego za państwowe pieniądze instrumentu, a na dodatek za plecami stała pani nauczycielka z linijką w ręku aby tłuc po łapach gdy odejdzie się choć na moment od jej koncepcji. Tomica od początku pokazał, że jest w stanie przeskoczyć na drugą stronę przepaści, jaka dzieliła od początku tych eliminacji pianistów azjatyckich od większości europejskich. Nokturn (Nokturn cis-moll op. 27 nr 1) zagrał po prostu świetnie. Z lekkością, poetycko, lirycznie i zarazem tak, że wystarczyło przymknąć oczy aby przenieść się w krainę nocnych szeptów, cieni i marzeń. Siedziałem urzeczony, trzymając mocno zaciśnięte kciuki, aby ta przyjemność trwała. I trwała! Etiudy (Etiuda C-dur op. 10 nr 7 i Etiuda a-moll op. 25 nr 11) wypadły moim zdaniem bardzo atrakcyjnie. Tomica nie oszczędzał rąk, udało mu się stworzyć wspaniały nastrój tych utworów. Pokazał też świetne przygotowanie techniczne. Grał lekko. Jakby bez wysiłku. Wreszcie Polak, który siada do fortepianu i za jego pośrednictwem opowiada historię a nie puka do uszu. Z polotem i lekkością przeszedł do mazurka (Mazurek cis-moll op. 30 nr 4), w którym bodaj najlepiej tego dnia wskazał skoczne i taneczne jego odcienie. Zakończył pięknym, brawurowo sfinalizowanym, scherzem (Scherzo h-moll op. 20). Schodził w oklaskach, a ja z radością konstatowałem, że może jest ktoś, kto podczas październikowych zmagań będzie mógł szukać szczęścia dalej, niż horyzont drugiego etapu.
Ale Tomica to był początek! Ten wieczór należał do Europejczyków i kolejny dwaj pianiści nie zamierzali pasować. Julian Trevelyan z Wielkiej Brytanii, moim zdaniem, zagrał równie dobrze, jak Tomica. Odważnie traktował instrument, wydobywał z niego dźwięk głęboki, donośny i zarazem piękny. Szczególnie w ucho wpadło mi jego wykonanie scherza (Scherzo E-dur op. 54), które aż dudniło w Sali Kameralnej Filharmonii, ale i otwierający występ mazurek (Mazurek cis-moll op. 41 nr 4) zabrzmiał soczyście i zawadiacko. Anglik gra szybko, mocno. Nie waha się uderzać w klawisze. Sprawny i zapalczywy. Lubię tak interpretujących utwory Chopina pianistów, klaskałem zatem ochoczo.
Ale najlepsze, moim zdaniem zostawiono na koniec. Dzień rozpoczęła reprezentantka Czech a zakończył reprezentant kraju naszych południowych sąsiadów, Vojtěch Trubač. To pianista ukształtowany, doświadczony. Dwudziestoośmioletni Prażanin, który obecnie doktoryzuje się i jest asystentem na uniwersytecie w Miami u Kevina Kennera. Moim zdaniem jego wykonania były najlepsze z całego szóstego dnia. Grał bardzo pewnie, zarazem lekko. Znakomicie różnicował tempo, szczególnie w mazurku. Proponował piękne interpretacje w swoim programie. Na początku nokturn (Nokturn Des-dur op. 27 nr 2) zagrany z ogromną wrażliwością. Miałem wrażenie, że Czech zamienia dźwięk w aksamit. Z przyjemnością skonstatowałem, że to jest właśnie nokturn wieczoru. I z jego interpretacją w myślach ruszę do domu. A Trubač dołożył do niego mazurek (Mazurek a-moll op. 59 nr 1), przy którym w partiach tanecznych wręcz widziało się barwne korowody tancerzy i skaczące im iskry spod butów. Obie etiudy (Etiuda Ges-dur op. 10 nr 5 i Etiuda As-dur op. 10 nr 10) pokazały mistrzowsko opanowaną technikę. A scherzo (Scherzo h-moll op. 20) stało się znakomitym zakończeniem szóstego dnia eliminacji.
Przyznam, ten dzień w wykonaniu pianistów z Azji może nie zawiódł, ale dał do myślenia. Grali bardzo dobrze, na pewno są mocnymi kandydatami do październikowego Konkursu. Jednak Europejczycy pokazali, że tanio skóry nie sprzedadzą. I bardzo mnie to ucieszyło.
Słów kilka na zakończenie O słuchaczach. Obserwowałem od kilku dni najmłodszych z nich. Pojawiali się w towarzystwie rodziców, czasem w grupce kilkuosobowej. Szóstego dnia rano - bo to przecież poniedziałek - pojawiła się grupa zorganizowana. Niewielka, kilkunastoosobowa, ale bardzo młoda. Miałem wrażenie, że to podstawówka i raczej jej początkowe roczniki. Odświętnie ubrani, uśmiechnięci, czekający na wielki dzień. Ależ to była przyjemność patrzyć na te dzieci, które wizytę w Filharmonii traktowały jak przyjemność i wydarzenie. I ich opiekunki- nauczycielki. Bez niepotrzebnych połajanek, bez wiecznego strofowania i formatowania. Nie jestem wielkim zwolennikiem polskiej szkoły, ale ta grupa zrobiła mi ogromną przyjemność. I wielki szacunek dla tych Młodych Melomanów. Dwie godziny w bezruchu, zasłuchani. Wiem, jak trudno w tym wieku wytrzymać aż tyle czasu. Kłaniam się Młodzieży nisko!
I oczywiście z przyjemnością czekam na atrakcje dnia kolejnego. Jesteśmy na półmetku eliminacji. Gdybym miał podsumowywać połowę pianistycznych zmagań dzień wcześniej, nie wahałbym się napisać o supremacji pianistów azjatyckich. Szósty dzień może nie zmienił o sto osiemdziesiąt stopni tego poglądu, ale zaświecił, niczym pierwsza gwiazdka. nadziei na to, że Europa też będzie w Konkursie miała coś do powiedzenia.
Komentarze
Prześlij komentarz