Dzień czwarty - znowu szesnastolatek...
Dzień czwarty zaczęły Panie. Zapewne tak jak ja. - wszyscy czekaliśmy na występ Marii Moliszewskiej, kolejnej polskiej nadziei w tych eliminacjach. Zagrała odważnie, na miarę swoixh możliwości. Mazurek, (Mazurek fis-moll op. 59 nr 3) wręcz rzekłbym zawadiacko. Ale gdzieś potem ta pokusa szukania własnych dróg i swojej interpretacji znikła, moim zdaniem. Jednak uważam, że Moliszewska wyszła z ramy konieczności bycia jedynie bezbłędnym odtwórcą. Przedstawiła swój pomysł. Niezły był w jej wykonania nokturn (Nokturn H-dur op. 62 nr 1) ale scherzo (Scherzo b-moll op. 31) kompletnie mi nie zabrzmiało. Kolejny występ, który może dać miejsce w październikowym konkursie. Ale jak już kilka razy pytałem: A co dalej?
Wracając do poranka, uprzedzając pytania - mój Dzień Czwarty ograniczył się tylko do porannej sesji. Mnie najbardziej przypadła do gustu interpretacja etiud ( Etiuda F-dur op. 10 nr 8 i Etiuda As-dur op. 10 nr 10) zagranych przez Youmeka Nakagawę. Pierwszy raz ktoś odczytał je w tak zabawny, lekki sposób. Miałam wrażenie, że Artystka uśmiecha się i bawi tymi etiudami, razem ze słuchaczami. To było ożywcze i nie pozbawione racji na nie spojrzenie. Yulia Nakashima z kolei zaproponowała, moim zdaniem co podkreślam, całkiem przyzwoitą wersję mazurka ( Mazurek b-moll op. 24 nr 4). Nie będę się nad nim rozwodzić, bo po Niej nastąpił zdecydowany zwrot akcji.
Czyli - tak, kolejny przedstawiciel Chin. I znowu młody, będący na początku swojej wielkiej muzycznej przygody. Szesnastoletni Fanze Yang. Nie wszyscy lubią górnolotne porównania, ale On płynął z tym instrumentem nad salą. Po prostu był w innej lidze, innym świecie niż Jego poprzedniczki. Cóż za umiejętności, jaka interpretacja. Nokturn (Nokturn Des-dur op. 27 nr 2) zinterpretowany moim zdaniem genialnie. Zawieszony w przestrzeni zapadającej nocy. Poetycki. Pełen emocji. Oczarował mnie ten młody człowiek swoją dojrzałą wizją poetyki Chopina.
A po nim znacznie starszy, dojrzalszy pianista. Czyli Juan Mas Choclán. Hiszpan. Jedną z jego muzycznych uczelni jest Bydgoszcz. Zagrał solidnie. To były przemyślane interpretacje. Nie bał się pokazać swojego zdania. Nie czuło się tego, co miałem w przypadku występujących Polek - poczucia splątania rąk. Bycia jedynie odtwórczyniami czegoś, co ktoś zagrał w przeszłości i uważa to za jedynie obowiązujące wersje. Hiszpański pianista grał ciekawie. Chciało się tego słuchać. Zaczął nerwowo, nokturn puściłem mimo uszu, ale mazurek (Mazurek cis-moll op. 30 nr 4) wyszedł mu całkiem dobrze. Etiudy były, moim zdaniem nudnawe. Coś w tym nie zagrało tak jak powinno. Ale scherzo (Scherzo b-moll op. 31) doskonale wszystkim znane i grane w tych eliminacjach wielokrotnie - zabrzmiało dojrzałe, z pietyzmem i szacunkiem dla każdej nuty. Minęło od tego występu kilka godzin. Rosną moje wobec niego wątpliwości. Jednak rosną…
W przerwie między eliminacyjnymi zmaganiami słuchałem Radia Chopin. Znakomity, archiwalny wywiad z Witoldem Małcużyńskim. Dziś jesteśmy zagubieni. Nie umiemy tak definiować muzyki Chopina jak On. Wspaniałe odpowiedzi na pytania - z dzisiejszego punktu widzenia absurdalne Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że przepaść między pianistami chińskimi a resztą świata jest nie do zasypania. W wywiadzie z kolei pada pytanie, czy inne nacje umiałyby zrozumieć, zinterpretować twórczość Chopina tak, jak Polacy. Mistrz zżyma się. Powołuje na austriackie wykonania Debussyego. Dzisiaj, gdy polską radością może być ewentualnie usłyszenie naszych reprezentantów w drugim etapie Konkursu - słowa Mistrza Małcużyńskiego brzmią proroczo. Pięknie tłumaczy, czym są elementy taneczne w mazurkach, o tym jak kapryśnie zmienia się ich nastrój - z taktu na takt. Tylko na czym polega ów chiński fenomen? Nagle polscy pianiści przestali „czuć” twórczość własnego geniusza, a Chińczycy się tego nauczyli? Nie mam na to dobrej odpowiedzi, choć słyszałem zabawną, może nie pozbawioną sensu. Chińczycy całe życie jadają pałeczkami. Zapewne kunszt operowania nimi, wymaga ćwiczenia innych grup mięśni palców i dłoni, niż w przypadku naszych, starokontynentalnych sztućców. Może w tym jest zalążek odpowiedzi na pytanie, dlaczego szesnastolatkowie z Chin brzmią w tych eliminacjach tak, alby byli doświadczonymi, od lat koncertującymi pianistami klasy światowej. Ale skąd biorą się ich dojrzałe, przemyślane interpretacje???
A przed nami kolejny dzień. Dla mnie muzyka klasyczna jest poezją. Łączy się z nią. Nie jest hermetycznym światem, zarezerwowanym jedyne dla muzykologów. Każdy może ją czuć i opisywać swoimi słowami. Zachęcam Państwa do własnych poszukiwań. Wbrew tym, którzy starają się wtłoczyć Chopina w ramy wyłącznie wymiernych wskaźników. On im umyka. I z oddali lat wola, abyśmy go po prostu słuchali i odczuwali. Sercem. A nie analizowali jak handlarze starzyzny. Nieustannie proponuję każdemu z Państwa aby przyszedł i sam się przekonał. Poczuł piękno tej muzyki granej na żywo w Filharmonii. To jest wspaniałe doznanie.
Komentarze
Prześlij komentarz