Ciekawa wizyta
„Wizyta” w reżyserii Sylwestra Biragi, czyli Teatr Druga Strefa obchodzi urodziny. A jak to robi? W swoim niepowtarzalnym, niepokojącym, pełnym pytań i intelektualnych potyczek - stylu.
Lubię scenę przy Magazynowej. Właśnie za to, że nie ma tu teatru bezcelowego. Takiego, który zaczyna znikać z pamięci ledwie opuści się widownię, a najdalej można donieść go do stacji Metra Wierzbno. W Drugiej Strefie mówi się mądrze i ciekawie. To najlepszy, moim zdaniem, offowy teatr Warszawy. I cieszy mnie każdy tutejszy sold out. Tak, jak na najnowszej premierze.
Tekst Érica-Emmanuela Schmitta w tłumaczeniu Jana Nowaka to sztuka pełna wewnętrznego napięcia i psychologicznych gier słownych. Przenosimy się do roku 1938 i lądujemy w wiedeńskim gabinecie Sigmunda Freuda. Za oknami szaleje i rośnie sztormowa fala nazizmu. Żydzi austriaccy zaczynają odczuwać skutki hitlerowskiego nowego porządku. Freud (Przemysław Wasilkowski) się waha. Próbuje przeczekać. Liczy na otrzeźwienie. Na to, że wartości humanistyczne, rozum i rozsądek wezmą górę w przecież doskonale mu znanej Austrii. Do natychmiastowego wyjazdu przekonuje go córka, Anna (Aleksandra Rykowska), która nie ma najmniejszych złudzeń. Pozostanie w Wiedniu z każdym dniem oddala szansę przeżycia nadciągającego koszmaru. Nagle w ich rozmowę wkracza Gestapo. Pojawia się funkcjonariusz tej organizacji (Bartosz Bednarczyk), a razem z nim ktoś jeszcze. W progu gabinetu staje tajemniczy, ubrany w czarny garnitur Nieznajomy (Piotr Duda) i mamy komplet postaci „Wizyty”.
Ale kto i komu ją składa? Anna. znika ze sceny wpadając w łapy Gestapo. Od tej pory jej ojciec będzie musiał borykając się z niepokojem o jej los pojedynkować słownie z Nieznajomym. Bo to on jest sprawcą tytułowej wizyty. Kim jest? Ego? Alter Ego? Freud próbuje za wszelką cenę ustalić cokolwiek. Coś, co dałoby mu punkt zaczepienia i w pewnym sensie bezpieczeństwa w ze słowa na słowo dziwniej przebiegającym spotkaniu. Bo ów Nieznajomy wie dużo. Znacznie więcej, niż Mistrz Psychoanalizy chciałby komukolwiek powierzyć. Ich rozmowa staje się coraz bardziej fascynująca. Jest jak pojedynek dwóch mistrzów szermierki, których szpady słów tną powietrze i krzeszą w nim iskry bon motów, tez i dowodów. Ten dialog, przerywany kilkukrotnymi wizytami Gestapo, jest osią, wokół której owija się fabuła „Wizyty”. Może - uczciwie powiem - w pewnych momentach traci na dynamice i trudno go śledzić z jednakową uwagą, bo Widz ma swoją percepcję i nie może długo utrzymywać jej na poziomie 10 w dziesięciostopniowej skali. Może kilka minut warto z tego dialogu usunąć? Ale to już pytanie i ledwie cień sugestii w kierunku Reżysera, czyli Sylwestra Biragi.
Znakomite sceny. Przemysław Wasilkowski sugestywny i konsekwentny w budowaniu postaci Freuda - oderwanego od rzeczywistości naukowca, który starając się zachować twarz musi odejść bez twarzy. Świetna jest scena jego zwycięstwa nad żądnym kolejnej łapówki Nazistą. Tryumfuje w niej intelekt nad butą. Spostrzegawcza kreatywność nad pozbawioną samokontroli pewnością siebie.
Wracajmy jednak do tytułowej wizyty. Tak. Freuda odwiedza Bóg. I rozmawiają o pytaniu najistotniejszym. Gdzie jest boskie oko? Jak Wszechmogący może dopuszczać do ludzkiego okrucieństwa, które wtedy, w 1938 roku wydawało się jeszcze możliwe do powstrzymania. Interesujące są wypowiadane przez uczestników tej debaty tezy o tym, że Bóg, który dopuszcza do okrucieństwa wobec siebie istot przezeń stworzonych jest sam wcielonym złem. I druga o tym, że dając ludzkości wolność wyboru, stwarzając człowieka jako istotę wolną, Bóg pozbawił się wszechmogącego wpływu na jego działania. Ingerując w nie zaprzeczyłby pierwotnej wolności człowieka. Interesujące te rozważania i trzeba przyznać, że Piotr Duda w roli Nieznajomego, czyli istoty boskiej, wypada świetnie. Wyrazisty, przekonujący. Może warto, aby popracował jeszcze dzień czy dwa z tekstem, bo kilkukrotnie w najważniejszych momentach umykały mu słowa, co zgrzytało w uszach Widzom. Ale to doprawdy drobiazgi, które przytrafiają się na premierach.
Aleksandra Rykowska debiutuje w Drugiej Strefie. Można tak powiedzieć, chociaż pani Aleksandra zagrała już na Małej Scenie tego teatru w bardzo dobrym „Drugim Pokoju”. Był to jednak spektakl stworzony we współpracy ze studenckim Teatrem Hybrydy, zatem „Wizyta” to Jej pełnoprawny debiut aktorski w Zespole z Magazynowej. Nie można temu debiutowi wiele zarzucić. W pierwszej scenie, gdy jej Anna rozmawia z ojcem, a potem sprzeciwia gestapowskiemu bezprawiu - jest bardzo dobra. Prawdziwa, stonowana, logicznie zbudowana postać. Kiedy wraca w drugiej części spektaklu, miałem wrażenie że chęci - dobre chęci - wzięły górę nad możliwościami. Coś zachrobotało w tej Annie. Momentami była na granicy akceptowanej sztuczności. Może warto, Pani Aleksandro, jeszcze raz tak ledwie z półtorej godziny pomyśleć nad tą drugą częścią „Wizyty”? Anna wraca z komisariatu. Powinna być „jakaś” : Przerażona? Zmęczona? Umocniona w swojej niezłomności? Gdzieś tu bym poszukał córki Freuda na potrzeby Teatru Druga Strefa. Bo miałem wrażenie, że Anna hopsa sasa wskoczyła na scenę prosto z gestapowskiego przesłuchania i szast prast machnęła tacie herbatkę, na dodatek z pełnym luzem przyjmując to, że starszy pan ześwirował i widzi Boga na krzesełku w rogu gabinetu. Niewiele tu potrzeba nakładu pracy, a spektakl pewnie zyska.
Pozostał Bartosz Bednarczyk w roli Nazisty. I to jest bardzo mocna postać „Wizyty”. Ów Nazista, ubrany w elegancki garnitur, poruszający się z godnością kota który zagnał ofiarę w kozi róg znakomicie się sprawdza. Doskonałe zostały pokazane dwie sytuacje, w jakich ta postać się znajduje. Monolog Nazisty o tym, co czuje i jak się czuje gdy jest w otoczeniu Żydów oraz spójna z nim, wyjaśniająca te uczucia, scena demaskowania jego pochodzenia przez Freuda.
Nieznajomy odchodzi. Freud pozostając w klinczu szantażu szykuje się do pospiesznego opuszczenia Wiednia. Ratując głowę swoją i najbliższych wywozi z austriackiej stolicy tragiczną tęsknotę za swoim utraconym miejscem na Ziemi. Od tej pory będzie już Wiecznym Tułaczem. Czy wyjeżdża z twarzą? Tarczą? Na tarczy? Wszystkiego nie opowiem, Teatr Druga Strefa robi to znacznie lepiej ode mnie, a „Wizyta” czeka na Widzów już w maju. Warto. To ten rodzaj spektaklu, po którym dobrze jest się przejść. Wolnym krokiem, chłodząc głowę. Zastanowić i wnioskować. Bo przecież opisałem tu ledwie jeden aspekt odbierania „Wizyty”. A gdyby odczytać ją jako przerażająco aktualne ostrzeżenie, skierowane do człowieka 2025 roku? Stojącego wobec nadciągającej, nieznanej mu ale coraz bardziej realnej hekatomby. Uciekać? Zostać? Krzyczeć o opamiętanie? A może milczeć? Pójdźcie Państwo sami i przekonajcie się, że i w ten sposób można czytać spektakl w reżyserii Sylwestra Biragi.
Autor: Éric-Emmanuel Schmitt
Tłumaczenie: Jan Nowak
Obsada:
Zygmunt Freud - Przemysław Wasilkowski
Anna - Aleksandra Rykowska
Nazista - Bartosz Bednarczyk
Nieznajomy - Piotr Duda
Reżyseria, scenografia i kostiumy: Sylwester Biraga
Muzyka: Michał Górczyński
Plakat: Marek Maciejczyk
Komentarze
Prześlij komentarz