Wiosna i lato miłości

Czy lubicie Państwo wyjść z teatru lekkim, prawie tanecznym krokiem? Z uśmiechem patrzyć na miejskie światła i przechodniów? Zatopić się we wspomnieniach i przypomnieć sobie dawne, licealne uniesienia serca? Tak? No, to warto pójść do Teatru Kwadrat na uroczego „Przystojniaczka”! Bardzo. Bardzo warto. 


Przenosimy się do Walencji. W pewnym domu z widokiem na pejzaż gwiazd, na poddaszu - bardzo sugestywna i trafna scenografia autorstwa Natalii Kitamikado - mieszka trzydziestoletni malarz, Diego. Na razie jego obrazy nie zrobiły oszałamiającej kariery. Ale przecież prawdziwa sztuka broni się sama! Natarczywy dzwonek do drzwi przypomina mu o wizycie. Wchodzi Maria. Jego dawna licealna miłość.  Ożywają wspomnienia. I rusza znakomita gra słów, dialogów, sytuacyjnych żartów i słownych przepychanek. Rusza spektakl, który uważam za jeden z piękniejszych, jakie widziałem w tym sezonie teatralnym. A można go oglądać od lat. Sześciu. Oto, co robi z człowiekiem zamiłowanie do teatru dramatycznego i filozoficznego. Odkłada na później takie przyjemności!!! 


Nie będę opisywać fabuły, bo tu ważna jest każda chwila. Nie chcę jej popsuć tym, którzy w Kwadracie jeszcze „Przystojniaczka” nie widzieli. Trzeba to oglądać bez czytania, przygotowania. Bez wszelkiego zbędnego balastu. Po prostu zatopić się w miłosnym marzeniu Diega i ekscentrycznie romantycznej wizji Marii. Wiosna i lato. Tak określiłbym dwie części tego jednoaktowego spektaklu. Dwie pory roku. Pierwsza pełna radości, lekkości i romantyzmu. Druga gorąca, osnuta namiętnościami, dojrzewającą jak owoc w upalnym, hiszpańskim słońcu. Czysta, destylowana przyjemność być na widowni i oglądać „Przystojniaczka”. 


Skoro nie o fabule, to o Aktorach. Anna Karczmarczyk doskonała w roli Marii. Piękna, zwiewna i taka, że można tylko żałować dawnych licealnych miłości. Jest w Niej wszystko. Dziewczęca radość i emocje, kobiecy pragmatyzm i wulkan. Po prostu banalnie napiszę- wulkan namiętności. A taniec? Gdy tańczy, można poczuć się jak w Hiszpanii. Diego, w postaci którego oglądamy Marcina Korcza - znakomity. Po prostu. Delikatny, gdy trzeba. Romantyczny, gdy można. Zabawny, wzruszający i przesympatyczny cały czas. Skoro Maria tańczy to Diego? No jasne!: Diego śpiewa. Świetna jest scena z piosenką - wyznaniem miłości - skierowaną do Marii. A jeszcze lepsza jej na nią reakcja. 


Co tu dużo pisać, mówić i owijać w bawełnę. Są spektakle, które się nie starzeją z prostej przyczyny. Bo my, widzowie, tego nie chcemy. Chcemy różnych odmian teatru. Różnych teatralnych form. Ten jest lekki, zabawny, ale przede wszystkim pięknie wzruszający i sentymentalny. Oby pełne widownie nagradzały „Przystojniaczka” burzliwymi oklaskami  jeszcze przez jak najdłuższy czas. Moim zdaniem - Teatr Kwadrat w znakomitej formie, w znakomitym wydaniu. I tyle!  


OSOBY:

Maria – Anna Karczmarczyk
Diego – Marcin Korcz

Autor: Carles Alberola
Tytuł oryginalny: Mandíbula afilada
Przekład: Rubi Birden
Reżyseria: Andrzej Nejman
Asystent reżysera: Katarzyna Hendzel
Scenografia: Natalia Kitamikado
Producent: Małgorzata Nejman




Komentarze

Popularne posty