Szalone ćwierć wieku
Dwadzieścia pięć lat na scenie. Ponad tysiąc dwieście zagranych spektakli. I pełna widownia. I oklaski na stojąco. Fenomen „Szalonych nożyczek” w Teatrze Kwadrat pozostaje zagadką równie fascynującą, jak stanowiące fabułę teatralne śledztwo z morderstwem w tle.
Zastanawiałem się jak o „Nożyczkach” napisać aby nie psuć zabawy tym, którzy jeszcze ich nie widzieli. Bo spektakl jest tak skonstruowany, że jakakolwiek informacja o jego przebiegu może stać się niechcący niszczącym wieczór spojlerem. Zatem tylko tyle: To lekko napisana, pełna humoru komedia kryminalna. Jesteśmy w salonie fryzjerskim. Piętro wyżej doszło do morderstwa wybitnej pianistki. Na miejscu pracują śledczy, którzy szukają sprawcy. I tu słynne zdanie: „Morderca jest wśród nas!”. Tylko kto nim jest?
Wystarczy. Po więcej proponuję pójść do Teatru Kwadrat i samemu oddać się zabawie. Oczywiście, jeśli ktoś tam jeszcze nie był - co mało prawdopodobne. Liczba zagranych spektakli pozwala domniemywać, że w rejonie Mazowsza nie ma nikogo, kto choć o „Szalonych nożyczkach” przynajmniej nie słyszał. A jednak sala pełna. Bawimy się świetnie. Śmiech wybucha raz po raz. Dlaczego? Na czym ten fenomen się opiera? Odpowiedź jest prosta - to jest znakomita zabawa w interaktywnej formie, dającej widzom w pewnym sensie szansę kreowania teatralnej rzeczywistości. Odpowiadamy na padające ze sceny pytania, sami decydujemy o tym jakie będzie zakończenie spektaklu. Przekraczamy czwartą ścianę i jesteśmy zarazem widzami i kreatorami fabuły. Oczywiście, teatr interaktywny, w którym widzowie są angażowani w przebieg wydarzeń nie jest niczym nowym. A jednak w Kwadracie jest to zainscenizowane w tak przesympatyczny sposób, że aż chce się w wydarzenie zaangażować. Ba, ci zaangażowani mogą dostać nawet filiżankę herbaty od aktorów. Sam widziałem!
Odpowiedzi na pytanie - skąd ten sukces, można szukać też gdzie indziej. Każdy dom jest domem gdy wypełniają go ludzie. Bez nich pozostaje jedynie budynkiem. Każdy teatr staje się teatrem, gdy jego nastrój tworzą aktorzy. Bez nich - niezależnie od pracy reżyserów, choreografów, kostiumologów, czy mistrzów świateł - będzie tylko budynkiem. I tu tkwi tajemnica tej inscenizacji. Na scenie jest zespół przemiłych postaci i świetnych, grających z wielkim wyczuciem i poczuciem humoru Aktorów.
Mistrz fryzjerstwa Antoni Wzięty, czyli mężczyzna ale nie fanatyk. W tej roli wyśmienity Jacek Łuczak. To jemu w największym bodaj stopniu zawdzięczamy, że pośród śmiechu chce się podnieść rękę i wziąć udział w trwającym na scenie śledztwie. Przemiła, urocza rola i wspaniale stworzona postać. Podziwiam z kolei energię i tempo, jakie swojej postaci narzuciła Ewa Wencel. Jej pani Dąbek, czyli klientka salonu fryzjerskiego to rola zagrana z szybkością narciarza pędzącego w dół po stoku podczas biegu zjazdowego. Błyskotliwe puenty, doskonała dykcja. I błyskawiczne reakcje na zachowania publiczności. Równie ważne i dobre kolejne postaci komedii, czyli Lucyna Malec w roli fryzjerki, Barbary Markowskiej oraz tajemniczy Edward Wurzel, w którego przezabawnie wcielił się Andrzej Andrzejewski. Do tego dwaj zarządzający sytuacją i prowadzący śledztwo policjanci, - inspektor Kowalewski, grany przez Marcina Piętowskiego oraz jego pomocnik posterunkowy Michał Tomaszak, w którego postać wśliznął się Karol Kossakowski. To oni są dzisiaj tajemnicą sukcesu „Nożyczek” w Warszawie. Świetnie dobrana, poukładana w rolach, grająca ze swadą i angażująca widownię - grupa Aktorów. Teatr tworzą ludzie. Bez nich go nie ma. W tym spektaklu są i na scenie i na widowni. Dzięki czemu wspólnie świetnie się bawią. Bawimy.
Mordercą zostaje zdemaskowany. W asyście policji opuszcza zakład fryzjerski, czyli scenę. Ale to nie znaczy, że „Szalone nożyczki” się dla nas skończyły. Wiemy już wszystko i możemy je odłożyć na półkę tam, gdzie trzymamy wspomnienia obejrzanych i oklaskanych sztuk. Wstaje kolejny dzień. Spektakl znowu pojawi się na scenie. A jego zakończenie, dzięki woli widzów, może być zupełnie inne niż wczoraj. I aż się chce znowu usiąść w rozbawionym tłumie na widowni. Znowu zadawać pytania i wspólnie z uroczymi postaciami sztuki Paula Pörtnera jeszcze i jeszcze rozwiązywać zagadkę morderstwa w warszawskiej kamienicy.
Życzę Teatrowi Kwadrat jeszcze co najmniej kolejnego tysiąca z okładem takich spektakli. Na pewno „Szalone nożyczki” w reżyserii Marcina Sławińskiego już zapisały się już kartach historii warszawskiego teatru. Lekka, odprężająca i skłaniająca do wspólnej zabawy kryminalna komedia. Świetna nieustająco propozycja na wieczór rodzinny, wieczór ze znajomymi. W ogóle - na fajny wieczór w mieście. Kwintesencja lekkiego, komediowego teatru na dobrym poziomie.
Autor: Paul Pörtner
Przekład: Elżbieta Woźniak
Reżyseria: Marcin Sławiński
Scenografia: Józef Napiórkowski
Obsada:
Barbara Markowska (fryzjerka) - Lucyna Malec
Pani Dąbek - Ewa Wencel
Antoni Wzięty (fryzjer, właściciel salonu) - Jacek Łuczak
Dominik Kowalewski (inspektor policji) - Marcin Piętowski
Edward Wurzel (handlarz antykami) - Andrzej Andrzejewski/Michał Lewandowski
Michał Tomasiak (policjant) - Karol Kossakowski/Andrzej Andrzejewski
Komentarze
Prześlij komentarz