Fredro jak się patrzy

Czy jest większa nagroda dla Aktora, niż żywa reakcja widzów w czasie spektaklu, a po nim gorące oklaski? Tym większa musi być radość Twórców „Męża i żony” w Teatrze Polonia, że widownia była wypełniona licealistami. Najtrudniejsza to z możliwych publiczność. Mówi się o nich: nie chcą, nie rozumieją, nie mają wizji. Tak? To zobaczcie ich gdy zaśmiewali się, a potem jak maszyny bili brawo. A to przecież Fredro! 


Mości Hrabio Aleksandrze! Uprzejmie donoszę że stycznia Anno Domini 2025 roku: Pańska zacna komedyja „Mąż i żona” zebrała w Stolicy publiczności tyle, że Lud siadał i na fotelach i na schodach, aby widowisko to móc zobaczyć. Tak. Mnie to wzruszyło. Mistrz napisał "Męża i żonę" w 1821 roku. Dwieście lat później, z pewnymi co tu kryć zmianami (zamiast trzech aktów mamy dwa), widownia pęka w szwach. I jak się bawi!


To już zasługa Aktorów. Małgorzata Kożuchowska świetna w roli neurastenicznej Elwiry, która swoje grzechy i grzeszki skrzętnie kryje pod płaszczem nagłych wybuchów emocji. Maria Dębska jako Justysia idealna. Przewrotna, zalotna, piękna i wdzięczna. Czysta przyjemność patrzyć, jak meandruje jej postać między trojgiem wyżej postawionych, acz wplątanych w miłosne intrygi osób. Bracia Hycnarowie absolutnie bezbłędni w rolach dwóch prawie - równolatków dandysów, z których starszemu, Wacławowi, przytrafił się wypadek ożenku. Marcin Hycnar wszedł w ducha tej właśnie postaci, a Jędrzej wyśmienicie odnalazł się w kostiumie Alfreda. Całość dopełnia znaczący, bo wywołujący ciepły uśmiech lekko zawiany kamerdyner. Trudno, żeby i ta postać nie została zaznaczona mocny w spektaklu, skoro kamerdynerem w wiecznie spadającej peruce jest sam Tomasz Drabek. 


Reżyseruje Krystyna Janda. I wychodzi to po prostu świetnie. Obawiałem się, czy w swoim spektaklu nie postawi na popisy przekrzykiwania się wzajem aktorów, bieganie po scenie i skręt w kierunku pustej farsy. Nic z tych rzeczy. „Mąż i żona” to przeuroczy spektakl, który woła do nas z perspektywy czasu: „Mnie się nie da ot tak zapomnieć!”. 


Za scenografię odpowiada Natalia Kitamikado. Na mnie zrobił jej projekt bardzo korzystne wrażenie. Nie jest przeładowana zbędnymi elementami, nie zagraca sceny która przecież nie należy do największych w Warszawie. Jest jej dokładnie tyle, ile potrzeba i jest dokładnie taka, jaką być powinna aby Małgorzata Kożuchowska -  jako Elwira - mogła wywoływać kaskadę śmiechu gdy w swojej symulowanej rozpaczy przeskakuje z mebla na mebel, aby w jak najbardziej efektowny sposób pokazać swoje cierpienie mężowi. 


Mają Włosi Goldoniego, Francuzi Moliera, a my mamy Fredrę. I to jest wielka sprawa i powód do dumy. Jak to dobrze, że Teatr Polonia o nim nie zapomina i nie rezygnuje z tej świetnie napisanej, równie świetnie zagranej i wyreżyserowanej komedii. A na scenie spektakl  jest już od prawie trzech lat. Kto jeszcze „Męża i żony” nie widział - czas po temu najwyższy. I zabawa świetna. 


Reżyseria: Krystyna Janda

Scenografia: Natalia Kitamikado 

Kostiumy: Dorota Roqueplo

Reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk

Projekcja/Mapping: Jagoda Chalcińska

Producent wykonawczy: Rafał Rossa

Asystentka kostiumografki: Marzena Wojciechowska 

Asystentka ds. scenografii i kostiumów: Małgorzata Domańska

Realizacja światła: Rafał Piotrowski

Realizacja dźwięku: Michał Tatara

Projekcje: Paweł Nowicki

Konsultacja w zakresie gry na klawesynie: Karolina Kapela

Inspicjent: Rafał Rossa

Obsada:

(kolejność według autora):

Hrabia Wacław – Marcin Hycnar

Elwira, jego żona – Małgorzata Kożuchowska (aktorka Teatru Narodowego)

Alfred – Jędrzej Hycnar

Justysia – Maria Dębska

Kamerdyner – Tomasz Drabek




Komentarze

Popularne posty