Noworocznie :)

I koniec! Zamyka się rok kalendarzowy. Z jakiegoś tajemniczego powodu ktoś tak to ustawił, że ów koniec wypada dokładnie w środku sezonu teatralnego. Zatem imprezka może i do ogarnięcia ale okazja żadna. Koniec sezonu - to co innego. 


Fajnie wymyślił podsumowanie Tomasz Domagała na swoim blogu, gdzie z pamięci opisuje dwanaście wydarzeń. Jedno na każdy miesiąc. Zarzekałem się przed Wigilią, że nie będę podsumowywać i… teraz z jednej strony kusi i paluchy aż swędzą, z drugiej trzeba by połączyć dwa sezony i skleić je wzdłuż nierównej linii podziału. Styczeń- lipiec z sezonu 2023/2024 i wrzesień-grudzień z 2024/2025. To jak sklejanie dwóch modeli różnej skali i przeznaczenia. Samolotu ze statkiem, dajmy na to. Nie ma tak mocno wiążącego kleju. 


Ale mam pomysł. Ten sezon, mam na myśli trwający, obfituje na warszawskich scenach w inscenizacje arcydzieł literatury. A ponieważ w moim blogerskim życiu największym tegorocznym wydarzeniem była wizyta na 62 Rzeszowskich Spotkaniach Teatralnych, 3 Festiwalu Arcydzieł - TeatrVaria miał zaszczyt być oficjalnym blogiem tej imprezy - przypomnę kilka właśnie arcydzieł, które można zobaczyć w trwającym sezonie na warszawskich scenach. Pamiętajcie Państwo - to tylko moje, subiektywne postrzeganie. 


Na początku  Goldoni. I świetny, klasyczny spektakl Teatru Dramatycznego, czyli „Sługa dwóch panów”. Dobrze, że są takie inscenizacje, bo zobaczenie komedii dell’arte w całej jej okazałości zawsze jest tynfa warte. A Krzysztof Szczepaniak w roli Arlekina ujmujący. Premiera była dawno, mam nadzieję że w drugiej części sezonu „Sługa” jeszcze się pokaże na Dużej Scenie Dramatycznego. Dobrze, że do niego wrócili. 


Czechow. Ale Czechow inny, bo nowoczesny. Chociaż bardzo czechowowski. Pełen meandrów i rozterek. Zarazem zabawny i refleksyjny. A śmiech? No właśnie. Z kogo właściwie się śmiejemy… Fantastyczna po prostu jest „Mewa” w reżyserii Katarzyny Minkowskiej i zgadzam się z Rafałem Turowskim, że w spektaklu Teatru Collegium Nobilium nie ma słabych ról. 


Szekspir. Ha! Stawiam na „Opowieść zimową”  w Teatrze Powszechnym, która mnie po prostu zadziwiła i zachwyciła. Posadzenie Leontesa i Hermiony na fotelach we współczesnym gabinecie psychologicznym, kunsztowna zabawa słowem i konwencjami. I Anna Ilczuk znakomita w roli Perdity. Wszystko, czego potrzeba do sukcesu. 


Ionesco  A tak! Inonesco z Teatru Druga Strefa, czyli „Szaleństwo we dwoje” ze świetnymi, wyrazistymi rolami dwojga aktorów, z których Ona jest Rosjanką, a On Ukraińcem tworzy dodatkowy kontekst tego widowiska i daje do myślenia o meandrach współczesnego świata. Wszyscy troje Twórcy, czyli reżyser Sylwester Biraga i aktorzy Walentyna Sizonenko i Vova Makovskyi zasługują na wielki brawa. 


Goethe. No tak. Pewnie są tacy, którzy chętnie by mnie rozszarpali niczym kruki i wrony zimowe, ale ja konsekwentnie uważam że „Faust” Wojciecha Farugi w Narodowym nie jest klapą. Może i jest za długi. Ale trudno zapomnieć tych dekoracji, zakończenia. No i znakomicie przełożony jest tekst. Zgoda -  nie jest to arcydzieło przez największe z największych „A”, ale żeby o tym „Fauście” mówić - trzeba go najpierw zobaczyć. Zobaczyłem i im dłużej we mnie siedzi, tym milej go wspominam. 


Różewicz. Niby króciutkie, kameralne. Ale zapada w pamięć. „Stara kobieta wysiaduje” w Teatrze Studio, czyli monodram Ireny Jun. To jest arcydzieło. Tak już dzisiaj się nie zdarza. Nie ma wielu aktorów w ten sposób grających pauzą, mimiką. Trzy kwadranse obcowania z teatrem Ligi Mistrzów. I ten film na początku…


Białoszewski. Skoro jesteśmy przy polskich autorach, to czas na równie krótki, ale rewelacyjny „Deszcz” Teatru Malabar Hotel. Spektakl pojawił się na moment, na scenie Teatru Królewskiego w Łazienkach i był uroczą przygodą. Wszystko tam jest „jakieś”. Zaproszenie widzów na scenę, gdzie ustawiono krzesła, kurtyna opadająca za ich plecami na początku spektaklu. No i sam deszcz… 


Tokarczuk. „Księgi Jakubowe” w Teatrze Narodowym nie należą do łatwych. Ale jakie niby miałyby być? Przecież to wielowątkowa, skomplikowana saga o losach Lejbowicza i jego akolitów. Dla mnie - jest w spektaklu reżyserowanym przez Michała Zadarę błysk arcydzieła. Tak. A nawet - kilka błysków. Spektakl dla ludzi wypoczętych, skupionych i analitycznych. Bo długi i zagmatwany. Ale bardzo dobry.  Tak. Wiem. To też nie jest premiera trwającego sezonu. Ale kto powiedział, że tak ma być? 


Teatr warszawski na szczęście nie stroni od tekstów klasycznych. Wielkich i pochodzących z epok minionych, o których mało kto w naszym plastikowym świecie pamięta. To dobrze, że one nadal są. Wadą współczesnych Ludzi Teatru jest nadmierna chęć uaktualniania dawnych dzieł. To piekielnie trudne zadanie. Wymaga wrażliwości, wiedzy i pokory. Inaczej powstają potworki. Kilka ich w Warszawie jest. Ale - przecież z TeatrVaria można się nie zgadzać. 


W kulisach naszego dnia przechadza się już Rok 2025. Czeka na znak inspicjenta aby wskoczyć na scenę i zagrać swoją rolę w, na razie, niekończącym się korowodzie wymiany pokoleń. Oby dostarczył nam wspaniałości. Okazji do solidnych, powodujących mrowienie w dłoniach, oklasków. Życzę Państwu jak najwięcej znakomitych, teatralnych, doznań. Bo przecież nie ma od teatru nic ważniejszego…





Komentarze

Popularne posty