ŻyPo w tropikach

ŻyPo to coś, co pozostało po człowieku. Ktoś właściwie. ŻyPo nie żyje. Jest w szczelinie między piekłem a niebem. Ta szczelina to wyspa na metafizycznym oceanie. Madagaskar. „Madagaskar” w Teatrze Żydowskim. Czyli znakomity tekst Magdaleny Drab w reżyserii Gosi Dębskiej. 


Poznajemy sześcioro ŻyPo. Nie byle jakich. Helena Rubinstein, Helena Deutsch, Julian Tuwim, Ludwik Zamenhof, Stanisław Lem i Samuel Goldwyn. Oddychać polskim powietrzem. Mieć w żyłach żydowską krew… Tacy są, gdy lądują na piaszczysto palmowej wyspie. To, co pozostało z ludzi. Czym żyli, co tworzyli. O czym marzyli. Bezcielesne ŻyPo uwięzione między wiecznym szczęściem a takim samym potępieniem. Próbują się wydostać. Ucieczka nie jest możliwa, bo ich poczynania śledzi i stymuluje Pramatka (Gołda Tencer).


Przekleństwem wielkich ludzi jest niebyt. Brak możliwości realizowania idei, tworzenia dzieł i traktatów. To jest klątwą metafizycznego Madagaskaru. Są, ale ich nie ma. Julian Tuwim stara się po kolei zabijać swoje demony, drążące pozostałość pośmiertnie ocalonej duszy. Świetna, dynamiczna scena i znakomity w niej Mateusz Trzmiel.  Samuel Goldwyn umyka wciąż do przodu, zmieniając nazwiska i zdobywając kolejne doczesne przyczółki. Nagle konstatuje, że nie ma już doczesności. Rola Marka Węglarskiego zdecydowanie nie do pominięcia. Helena Deutsch krąży nerwowo po wyspie, czekając na sposobność ucieczki. Paulina Moś bezbłędna w tej kreacji.  Nie można pominąć energicznej Heleny Radzikowskiej w roli Heleny Rubinstein, odkrywającego wyspę, świeżo na nią zesłanego Stanisława Lema (Paweł Rutkowski) i oczywiście idealisty Ludwika Zamenhofa, w którego umiejętnie wciela się Piotr Sierecki. 


Tropikalny bzik prosto ze świata oparów surrealnych wizji. Wszystko dzieje się na mikroskopijnej scence Teatru Żydowskiego. Aktorzy mają do dyspozycji może trzydzieści metrów kwadratowych. Na tej przestrzeni kreują parującą, wilgotną dżunglę Madagaskaru. Śpiewają, tańczą. Nie napiszę „żyją”, bo przecież jesteśmy w szczelinie poza doczesnością. Jak im się to udaje? Jak nie tratują się wzajemnie i jakim cudem rzucają czar na widzów, którzy w tej maleńkiej niszy odnajdują i dramatis personae i cały Madagaskar? Nie wiem, ale jest to fascynująca przygoda. 


ŻyPo. Żyd Polak. Jestem Polakiem, bo tak mi się podoba, mówił Julian Tuwim i to zdanie jest wyraźne w „Madagaskarze”. Podoba mi się to określenie. Narodowość jest ważna. Ojczyzna też. Splatają się ze sobą więzami krwi, kultury, węzłami społecznych zależności. Nie da się wyrwać człowieka z korzeniami z jego świata. Odrośnie. Choćby tylko we wspomnieniach potomnych. Ale odrośnie na pewno. Metafizyczny Big Brother, w którym szóstka uczestników mierzy się z kolejnymi wyzwaniami, stawianymi przez Pra Matkę, zarządzającą nimi niczym Wielki Brat. Widzimy jej usta, oczy. Słyszymy głos. I zatopione w szczelinie między niebem a piekłem postaci wykonują jej polecenia. Tańczą, walczą, odprawiają rytuały, na komendę próbują zasnąć. Są resztkami tego, czym byli za życia. „Madagaskar” jest miejscem, z którego doskonale Polskę widać. I nie można jej z siebie wyrzucić. Helena Deutsch marzy o spacerze nad Sanem w Przemyślu. Stanisław Lem poszukuje zaginionej literki ze swojego nazwiska. Ludwik Zamenhof śpiewa, znakomicie zresztą, o świecie, w którym wszyscy będą żyć w pokoju, bo wszyscy się zrozumieją. Piękny jest, wiszący między wyrokami wieczności, teatralny „Madagaskar”. Ogląda się go z wielką przyjemnością. 


Osobiście nie znalazłem „Madagaskaru” jako alegorii wyspy wykluczonych. Głosu w dyskusji nad zagrożeniem tworzenia się we współczesnym świecie kolejnych enklaw. Zupełnie nie tak patrzyłem na ten, bardzo przecież ciekawy i wciągający, spektakl. Dla mnie jest głosem w zupełnie innej sprawie. Nie ma wykluczeń, nie szukajmy ich na siłę. Są genialne postaci minionych czasów a pamięć o ich działaniach i dziełach - jest żywa i nie wygląda na to, aby miała się ku grobowej desce. Ale to jest w teatrze piękne i to pcha do niego widza po kolejne doznania. Wieloznaczność i możliwość interpretacji na różne sposoby. Warto tą podróż w Teatrze Żydowskim przeżyć. 


Tekst Magdalena Drab

Reżyseria Gosia Dębska

Scenografia L'udmila Bubanova

Muzyka Ignacy Zalewski

Ruch sceniczny Agnieszka Konopka

Multimedia Maria Porzyc

Multimedia Tomasz Jóźwin

Reżyseria światła Maciej Iwańczyk

Produkcja Teatr Papahema


Obsada:

Paulina Coś (gościnnie)

Helena Radzikowska (gościnnie)

Paweł Rutkowski (gościnnie)

Piotr Sierecki

Gołda Tencer

Mateusz Trzmiel

Marek Węglarski





Komentarze

Popularne posty