Córka Rasputina


Maria Rasputina, córka fascynującego faworyta carskiego dworu, mieszka w Ameryce. Spotykamy ją w dniu szczególnym. Dziesiąta rocznica śmierci Feliksa Jusupowa. Jednego z autorów zamachu na jej ojca. W dniu, w którym można wszystko, ale nie wolno umierać. Zostajemy w jej domu przez nieco ponad godzinę. A dom stoi na scenie Teatru Druga Strefa, gdzie w postać Marii Rasputiny wciela się Marzena Trybała. 


Jest jakaś moda w Polsce na monodramy. Aktorzy nie lubią pracować w zespołach? Wielopostaciowe spektakle nie pozwalają na indywidualne podejście do roli? Kwestie finansowe, bo monodramy są mniej kosztowne i łatwiej można je przewozić w różne miejsca? Jak by nie było - teatr polski lat dwudziestych XXI wieku monodramem stoi. Konstatacja. Nie ocena. Bo przecież monodram, dobrze zagrany i wyreżyserowany, oparty o mądry tekst i opowiadający ciekawe dzieje - może być świetnym spektaklem i dostarczyć wrażeń, emocji i refleksji. 


„Ja, córka Rasputina” jest monodramem dającym aktorce możliwości pokazania swojego scenicznego kunsztu i talentu. Marzena Trybała z tych możliwości znakomicie korzysta. Ogląda się „Córkę” świetnie. Jesteśmy po prostu czwartą ścianą pokoju, w który rozgrywa się rzecz cała. My, Maria, Jusupow i Puryszkiewicz. No, tak. Jusupow i Puryszkiewicz to psy, którym córka Rasputina dała imiona takie, jakie nazwiska nosili mordercy jej ojca. 


Wspomina. Rosja jest Sankt Petersburgiem, a ten to skrzące się światłami i odblaskami klejnotów miasto rozpusty. W nim zaczyna się i kończy wszystko, co można nazwać godnym życiem. Przychodzi czas, gdy korzeniami monarchii i fundamentami stolicy wstrząsają wojny i społeczne rewolucje. Maria ze swoim świeżo poślubionym mężem ucieka w głąb kraju. Zostaje aresztowana ale udaje się jej wykupić. Przez Czechosłowację i Austrię trafia do Paryża. Czar pryska. Córka Rasputina, ulubieńca carycy, nie ma nic. Zostaje sama z dwójką małych dzieci. Podnosi się. Upada. Ponownie staje na nogi i balansuje po krawędzi życia, jak cyrkowy linoskoczek.  Jest u kresu. Życia, chęci życia. U kresu możliwości. 


Dzwoni telefon. Początkowo głuchy. Po pewnym czasie zaczyna się rozmowa. Ktoś, kto od wielu dni milcząc głośno oddychał do słuchawki przyznaje, że też jest córką carskiego kaznodziei. Bo przecież kobiet wokół Rasputina nigdy nie brakowało. Rozmowa się nie klei i nie zawiązuje. Jest jak pukanie spóźnionego krewnego, który wpada w ostatniej chwili i może jedynie kołatać. Nie do drzwi a w wieko trumny. Życie Marii Rasputiny jest już do niej zapakowane. Brakuje tylko złożenia głównej osoby tego dramatu. 


Marzena Trybała znakomicie odnalazła się w ciele i duszy rosyjskiej emigrantki. Tej, której baśniowy świat na zawsze został pod czerwonymi sztandarami, a osoby z tej baśni w większości skończyły życie szybko i bez ceregieli. Czy marzy o powrocie lepszych dni? Nie. Jest pogodzona z losem. Dokonuje swoistego rozliczenia. Analizy wydarzeń, z jakimi miała do czynienia. 


Niepostrzeżenie mija północ. Psy, z którymi Maria rozmawia bo ma po ojcu zdolność rozumienia języka zwierząt, zapewne przeczuwają co nastąpi. Asystują swojej pani uważnie obserwując, co robi i starając się przekazywać jej swoje przemyślenia. Minuty. Ciężkie jak ogniwa syberyjskich łańcuchów. Przesuwają się szorstko przez dom Marii Rasputiny. Stop. Zegar się zatrzymuje i zapada ciemność… 


Teatr Druga Strefa to miejsce, w którym spektakl można poczuć i niemal dotknąć. Skupić się na artystycznym przekazie i zupełnie zapomnieć o rzeczywistości. Portal do świata sztuki. Tak bym go nazwał. Kolejny, świetny wieczór właśnie w nim spędziłem. I serdecznie Państwu polecam.  


autor: Rafael Akobdżanian

tłumaczenie: Walentyna Mikołajczyk-Trzcińska

reżyseria, scenografia i opracowanie muzyczne: Sylwester Biraga

wykonanie: Marzena Trybała

plakat: Jan Wawrynkiewicz

realizacja techniczna: Stanisław Czerwiński






Komentarze

Popularne posty