Labo klęska

Jeśli definiować teatr jako miejsce gdzie za kasę gra się przedstawienia - to ja zapłaciłem. Gorzej, że to co dostałem za mamonę w najlepszym razie mogła wystawić licealna trzecia klasa biol-chem z okazji urodzin wychowawczyni, na scenie domu kultury spółdzielni mieszkaniowej „Muchomor”. A wystawił Teatr Labo na scenie letniej Potem o Tem. Nazywało się „Gniewni”. Branie za to pieniędzy powinno być karalne. 


To był gwałt na świetnym tekście. „Dwunastu gniewnych ludzi” przecież trzyma w napięciu, nie daje odetchnąć. Wspaniała, dynamiczna, napakowana emocjami, charakterami postaci fabuła. Jeden z najwybitniejszych thrillerów sądowych. Powinno zwołać się sąd, ławę przysięgłych i skazać w jawnym procesie tego, kto wpadł na pomysł aby „Gniewnych” Teatru Labo, pokazać na bądź co bądź mającej swoją markę (jeszcze?) scenie Potem o Tem. Napisać: amatorka to napisać prawdę w sposób dla tłukących się po scenie - łagodny. Co tu kryć: Kolejna wpadka projektu Latem o Tem. Ktoś w ogóle te „spektakle” wcześniej kwalifikował? Czy w pogoni za spinką budżetu panowie Kosior i Zbyszyński wpuścili na scenę każdego, kto brzęknął sakiewka?


„Gniewni” teatru Labo to znakomity tekst położony tak, że trudno będzie to sobie odzobaczyć. Osoby biorące w tym udział krzyczą, zacierają głoski, seplenią. A nade wszystko ledwie wygłaszają swoje kwestie. Interpretacja, interakcja aktorska  - absolutnie są poza ich zasięgiem. Stają, mówią, machają kończynami. I tyle. Mamy zatem potworka, który wzbudzi entuzjazm jedynie wśród rodzin osób biorących w tym udział. I co bardziej litościwych znajomych - może. Ja niestety wybrałem się go teatru na spektakl. I nie dostałem takiego produktu. Teatr to w mojej definicji miejsce, w którym artyści aktorzy prowadzeni przez artystów reżyserów poruszają się w przestrzeniach kreowanych przez artystów scenografów, choreografów i mistrzów oświetlenia. I jeśli ktoś ma odwagę nazywać swoją działalność „teatrem”, to niech mi to dostarcza! 


Trudno cokolwiek napisać o pajdokracji, jaka opanowała scenę. Nie ma na niej ani jednej osoby, która byłaby godna zapamiętania. Która stworzyłaby rolę, weszła w nią i wykreowała postać. Nic. Dzieci, które odtwarzają tekst bez większej refleksji. Nie rozumiejąc go - krzyczą. A przecież metamorfoza postaw, jaka zachodzi w tym tekście jest wspaniała, zastanawiająca. Tu po prostu kolejni „gniewni” w wyniku pokrzykiwania i wywijania rękami przechodzą na stronę zwolenników uniewinnienia. A jak przejdą wszyscy - gaśnie światło. 


Apeluję do kierownictwa Potem o Tem: Nie zamieniajcie swojej przestrzeni teatralnej przy Nowolipkach w zabawny  kącik w którym można zorganizować dziecięce urodzinki z pokazem teatrzyków, czy koncert wuja na tubie. Szkoda tego Waszego miejsca, Waszej historii. W pewnym sensie Waszego etosu. 


„Twórców” nie będę wymieniać. Nie ma teatru - nie ma twórców. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mieli "Wróbla" w garści, został im gołąb na dachu...

Bombardowanie wielkim kalibrem

Za dużo denaturatu?