Podsumowania czas...

 Oczywiście, nie da się w tak rozhulanym teatralnie mieście jak Warszawa, zobaczyć wszystkich spektakli. Nie da się także, skoro sama Warszawa przytłacza, zobaczyć wszystkich spektakli w Polsce. Miałem przyjemność w zakończonym właśnie sezonie widzieć ich, myślę, około osiemdziesięciu. Większość znalazła miejsce na moim blogu i mieszka tam sobie wygodnie. Kilka umknęło niestety, ale nic straconego. Zapewne wrócę do nich w przyszłości. 

Koniec sezonu teatralnego dawniej był zdarzeniem smutnym. Drzwi teatrów pokrywał letni kurz, plakaty blakły w gablotach. Tęsknie patrzyłem na wciąż zapalane wieczorem neony, które jednak nie zwoływały kolorowego tłumu na wieczorne spektakle. Dzisiaj jest inaczej. Teatry komercyjne grają w czasie wakacji, zatem pozostanie jakaś kroplówka, podtrzymująca przy życiu do wrześniowego początku kolejnego sezonu. Ale ten - sezon 2023/24 odchodzi do historii. Czas na podsumowanie. Postanowiłem w takie się zabawić. Poniżej jego efekty. 

  1. Najważniejsze wydarzenie sezonu:  Koniec epoki Macieja Englerta. Tak. To będzie sezon w annałach. Po czterdziestu trzech latach, namaszczony przez legendarnego Erwina Axera, Maciej Englert sam staje się legendą. Nie mogę nawet policzyć spektakli, radości, emocji i wartości życiowych, które ofiarował mi kierowany przez Niego Teatr Współczesny. Przecież był ze mną od podstawówki aż do dzisiaj. Za wszystko to, co jako widz zawdzięczam Maciejowi Englertowi - serdecznie dziękuję. A Jego teatru nie zapomnę. 


  1. Najlepsza rola żeńska: Katarzyna Dąbrowska/Marianna Linde. Wybór niemożliwy do dokonania. Obie Panie wyjątkowe, utalentowane. Rolę nie do zapomnienia - mam tu na myśli Belę Berlo z „Handlarzy Gumek” i Nourię z „Antygony w Molenbeek”. Myślałem, że niczym fotokomórka na zawodach lekkoatletycznych tu pomoże mi kryterium umiejętności wokalnych. Ale nie pomogło. I Katarzyna Dąbrowska i Marianna Linde śpiewają tak, że gdyby zamierzały przygotować koncerty wokalne - siedziałbym w pierwszym rzędzie. 


  1. Najlepsza rola męska: Borys Szyc. Tu nie ma żadnych wątpliwości. Borys Szyc rolą Johanna Cingerbaja w „Handlarzach Gumek” pozamiatał. Jest aktorem - wstyd użyć wyświechtanego określenia - kompletnym. Jego postać widz śledzi z zapartym tchem, z nią się utożsamia i w czasie spektaklu żyje jej życiem a po nim wraca do niej we wspomnieniach. Można tylko zaapelować do Borysa Szyca i reżyserów teatralnych: Więcej tego aktora na scenach!


  1. Najlepszy reżyser: Michał Zadara. Trudny tu był wybór. Bo i Anna Smolar i Adam Sajnuk i jeszcze kilkoro Reżyserów w tej kategorii mogłoby spokojnie zostać wyróżnionymi. Jednak „Zemsta” Michała Zadary jest wyjątkowa. Pomysł, prowadzenie Aktorów, adaptacja tekstu - nie można moim zdaniem pozostawić pracy Michała Zadary bez echa.  


  1. Najlepsza scenografia: "Zemsta". To komedia nowoczesna i nieoczywista. Mnie ujął hopperowski bar z obrazu „Night Hawks” w roli fredrowskiego zamku. Inteligentne, błyskotliwe i dające do myślenia. Brawo za pomysł dla Roberta Rumasa.


  1. Najlepsza praca oświetlenia: „Czekając na Godota”. Oto spektakl, który nie ma słabych stron. Reżyseria, Aktorzy, scenografia - na najwyższym poziomie. Ale rześko się zdarza aby właśnie gra światłami przykuwała uwagę podczas spektaklu. A taki jest ów „Godot” w Narodowym. Najlepsze oświetlenie spektaklu w tym sezonie teatralnym, moim zdaniem, opracowali Piotr Cieplak i Andrzej Witkowski


  1. Najlepszy spektakl: „Zbombardowani”. Kolejne dwa miejsca w moim zestawieniu okupuje jeden spektakl.  I jedna Reżyserka. Trzyma w napięciu, doprowadza na skraj emocjonalnego odrzucenia. W głowie widza pojawia się myśl - nie chcę już więcej. I tu następuje przełamanie. Potem spektakl zawraca. Uspokaja widzów i zostawia z głęboko zakorzenionym pytaniem o sens pojęcia „człowieczeństwo”. Tacy są „Zbombardowani” i choć miałem tu mnóstwo pola do popisu, bo i „Nasze czasy” z Teatru Dramatycznego i „Pogo” Marcina Hycnara… Ale jednak „Zbombardowani”. Bo tak mocnego i mądrego spektaklu nie widziałem. 


  1. Najlepszy monodram: „Warszawa Płonie”. Tu dopiero ciasno! Przecież w Polonii można oglądać „Pogo” Marcina Hycnara i „Historię pani Pomsel” Anny Seniuk. Nadal w Ateneum czaruje choćby „Meneliadą” Marian Opania a Łukasz Lewandowski zadziwia „Historią Jakuba”. Ależ to był sezon w warszawskich teatrach! Jednak moim zdaniem królem stołecznego monodramu jest w tym sezonie Kacper Jan Lechowicz i jego „Warszawa Płonie”. Najodważniejsza aktorska kreacja i zarazem ważny spektakl w dyskusji o równości człowieka wobec człowieka. Aha. Pan Kacper Jan Lechowicz napisał u siebie niedawno na Facebooku „po raz ostatni”. Mam nadzieję, że odnosiło się to jedynie do ostatniego w tym sezonie wyróżnienia „Warszawy” na zagranicznym festiwalu, a w kolejnym sezonie jego Melinda wróci na warszawskie sceny i przyniesie Autorowi jeszcze niejeden powód do radości z festiwalowego sukcesu. Czego Mu serdecznie życzę. 


  1. Najciekawszy  debiut: Ewa Platt. Pani Ewa już oczywiście wcześniej, jak sprawdziłem w necie, robiła różne teatralne rzeczy. Jednak „Zbombardowanych” chyba będzie uważać za swój debiutancki a już na pewno jeden z najważniejszych spektakli. Ewa Platt pokazuje się jako reżyserka wrażliwa, potrafiąca grać emocjami. Jednocześnie dbająca o dobrostan widzów i nie dająca się ponieść pokusie tabloidyzacji teatru w myśl zasady „im bardziej szokujące, tym lepsze”.  


  1. Najciekawszy teatr: Collegium Nobilium. Żartowałem, że Teatr Collegium Nobilium miał taki sezon, którego zazdrościć może każdy dyrektor teatru w Polsce. Znakomite premiery, uzupełniane spektaklami z poprzedniego sezonu. Świetne projekty, pomysły. Dwie sale teatralne nierzadko równolegle wykorzystywane. O teatrze warszawskiej Akademii Teatralnej zaczyna się mówić nie jako o teatrze szkoły, który warto obserwować aby zobaczyć jaka jest artystyczna młodzież. To pełnoprawny, godny w każdym miesiącu sprawdzenia repertuaru, mądry teatr na wysokim poziomie artystycznym. Dość dodać, że jak to z teatrem pełną gębą być powinno - jest w moim zestawieniu w kilku kategoriach. 


  1. Największy zawód: Potem o Tem. Uwielbiam ich. To świetni, utalentowani, obdarzeni poczuciem humoru i pasjami Artyści. Mają znakomite wyczucie i rozeznanie tego, co w polskim offowym teatrze warte pokazania. Zaproszenie na ich scenę „Społecznego Spa” i „Mleka w Tubce” - godne najwyższej wdzięczności. Jednak brak premiery w sezonie to jest zawód. Oby była to tylko zadyszka, zmęczenie po ubiegłorocznym remoncie wreszcie uzyskanego własnego miejsca na Ziemi. 


  1. Najgorsze przedstawienie: „Moje Pogo”. Proszę tylko nie mylić tego katastrofalnego spektaklu z genialnym „Pogo” Marcina Hycnara w Teatrze Polonia. Mam tu na myśli inne „Pogo”, o którego istnieniu chciałbym jak najszybciej zapomnieć. To monodram wystawiony w Teatrze Collegium Nobilium - tak, najciekawszy teatr powinien mieć i takie spektakle. „Moje Pogo” studentki Marii Czok to jarmarczne jasełka bez ładu i składu. Do dzisiaj zastanawiam się, czy Artystka zamierzała celowo śmiać się z ludzkiego cierpienia, czy też po prostu nie zrozumiała w co gra. 

Zapraszam do komentowania, tworzenia własnego rankingu. Jestem bardzo ciekaw, jakie są Państwa spektakle sezonu. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bombardowanie wielkim kalibrem

Pogo w Collegium - punkt za odwagę

Jeszcze i jeszcze tego Boga!!!