Francja elegancja
„Madame” ma już swoje lata. Właśnie stuknęło temu spektaklowi ich dwanaście. Dużo. Ale jeśli tyle czasu się utrzymuje w repertuarze - znaczy warto. Przenosimy się do złotych czasów „Imperium Słobodzianka”. Czasów, gdy teatr był teatrem a nie mównicą. I z przyjemnością się na widowni siedzi.
Spektakl Antoniego Libery to, można powiedzieć, Ferdydurke naszych czasów. Do powieści Gombrowicza moim zdaniem odwołuje się jego konstrukcja, czy specyficzny język bohaterów. Oni „mówią Gombrowiczem”, choć Libera poczynił istotne zmiany formalne, czyniąc z „Madame” sztukę, której nie można zarzucić wtórności. Zaczyna się to do lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. A w nich właśnie kończy się lekcja francuskiego w jednym z warszawskich liceów. Uczniowie - tacy już mocno drugoroczniacy, co w kilku przypadkach stanowi mankament spektaklu, ale przecież to teatr zatem trzeba przyjąć konwencję - zatrzymują swojego nauczyciela i pytają. O jego czasy, bo jest absolwentem szkoły w której właśnie się znajdują, O jazz. I o coś jeszcze. A właściwie o kogoś.
I tak zaczyna się wspaniała, dynamiczna, brawurowo zagrana podróż w jeszcze dalsza przeszłość. Lądujemy w roku 1966. Przed naszymi oczami rozgrywa się leciutka jak piórko, sentymentalna i
inteligenta intryga. Bohater, w tej roli świetny Waldemar Barwiński, jako żywo przypominający gombrowiczowskiego Józia. Zakochany po uszy w swojej dyrektorce, za wszelką cenę i możliwości gomułkowskiej Warszawy stara się do niej zbliżyć. Czy i jak się mu to udaje, jakie są perypetie dziwnym zrządzeniem losu ciśniętej w klatkę Polski Ludowej pięknej Madame - to już trzeba zobaczyć samemu na Dużej Scenie Teatru Dramatycznego. Dodam od siebie - warto.
Świetna scenografia Joanny Zemanek z wysmakowanym, nienachalnym wykorzystaniem rzutników i slajdów. Znakomity pomysł na dzielenie sceny za pomocą prześwitujących kurtyn, oddzielających sytuacje, dziejące się w różnych czasach. A Mont Blanc - aż poczułem unikatowy zapach firnu z prawie samego szczytu.
„Madame” to spektakl po którym wychodzi się wprost w ramiona Miasta i chce się iść. W rozpiętym płaszczu, czy podwiniętych mankietach koszuli. Iść i uśmiechać się do spacerowiczów. Naładowany dobrą energią, jaką ostatnio wyczuwam w monumentalnych wnętrzach teatru Pałacu Kultury - wpadłem w te ramiona. Mam uzasadnioną, aczkolwiek nie podpartą innymi, poza artystycznymi, argumentami nadzieję że Warszawa odzyskuje swój Teatr Dramatyczny.
TWÓRCY
reżyseria
Jakub Krofta
adaptacja
Maria Wojtyszko
scenografia
Joanna Zemanek
reżyseria światła
Andrzej Król
wizualizacje
Magdalena Górfińska
konsultacja choreograficzna
Anna Iberszer
konsultacja języka francuskiego
Julia Kolberger
asystent scenografa
Natalia Burzyńska
asystent reżysera
Ewa Piórek
OBSADA
Waldemar Barwiński Bohater
Agnieszka Wosińska Madame, Klara, Matka
Mateusz Weber Kugler, Docent Dołowy, Kontroler, Milicjant
Michał Klawiter Rożek Goltz, Młody Konstanty
Kamil Szklany Fąfel, Urzędnik, Maksymilian, Pasażer 2
Karolina Charkiewicz/Lidia Pronobis Agnieszka Wąsik, Urzędniczka, Nauczycielka fortepianu, Pasażerka, Pani z dziekanatu, Pani z biura
Agata Różycka Lucy, Pani z urzędu, Urzędniczka 2, Pasażerka, Sekretarka
Robert T. Majewski Soliter, Jerzyk, Francois Janvier
Henryk Niebudek (gościnnie) / Stanisław Brudny (gościnnie) Konstanty, Woźny, Pasażer, Picasso
muzycy:
Bartłomiej Woźniak / Piotr Malicki gitara elektryczna, banjo, fortepian
Łukasz Borowiecki / Michał Jaros / Andrzej Zielak / Mateusz Woźniak kontrabas
Paweł Żejmo / Sebastian Kuchczyński / Mateusz Wiewióra perkusja
Komentarze
Prześlij komentarz