Och! To naprawdę się ogląda...
Stowarzyszenie Umarłych Poetów w Och-Teatrze. Nie lubię tego miejsca. Kojarzy mi się z prostym, siermiężnym humorem angielskich komedyjek. Ale ten wieczór był zupełnie inny. Powiedzieć „zupełnie” to w zasadzie nic nie powiedzieć.
Zacznę od Publiczności. Średnia wieku 23 lata. I to licząc kilkoro zgredów, takich jak ja! Powiecie: Wielkie mi coś! W Polskim na przymusowym uteatralnianiu za pomocą scenicznych ramot też tak jest! No jest. Ale tam, w przerwie czy po spektaklu, widzi się twarze tej młodzieży znudzone tak śmiertelnie jakby wysłano ich na polski film „Polonia Restituta”, którym karnie (chyba) katowano moje pokolenie. Tu jest inaczej. Widownia Och-Teatru wyprzedana do cna. I wszyscy skupieni. Zapatrzeni w to, co na scenie. A tam Wojciech Malajkat i Zespół otwierają nam głowy i wlewają wolność pięknego życia.
Reżyseruje Piotr Ratajczak. Za jego sprawą jednoaktowe, 130 minutowe, wydarzenie nie dłuży się i nie ma się poczucia że choć jedna scena mogłaby z tego zniknąć. Są tu pytania o granice wolności we współczesnym świecie. O odpowiedzialność za swoje czyny. O granice zależności młodzieży od rodziców. O ideały. Różnice między konformizmem a odpowiedzialnością. To bardzo ważna i świetnie zrobiona sztuka. Patrzyłem ukradkiem na siedzących obok mnie młodych ludzi. Oni to zwyczajnie chłonęli. Jak lek. Lek na nasze paskudnie poukładane, beznamiętne, pozbawione indywidualności czasy.
Ale wracajmy na scenę. Wojciech Malajkat. Absolutny Keating, król wieczoru. Z przyjemnością patrzyłem na Jego kreację. Oto Rektor Akademii Teatralnej, który papiery na bycie liderem dla kolejnych pokoleń aktorów ma zawsze w tylnej kieszeni. Cieszę się, że właśnie Malajkat obejmie jesienią stery Teatru Współczesnego. To znakomita decyzja. Dla mnie i dla tych licealistów, którzy mam wrażenie do teatru po „Stowarzyszeniu” będą chcieli wracać. Popisowa scena, moim zdaniem, to interpretacja szekspirowskiego Juliusza Cezara w wykonaniu Malajkata. Choć Jędrzej Hycnar w roli Neila Perryego a zarazem Puka też gra jak z nut.
Szanowny Dyrektorze -Eminencjo, Wojciechu Malajkacie. A może nie zostawiać tego ot tak? Pamiętam, w moich licealnych czasach, „Sen nocy letniej” był grany we Współczesnym. A gdyby tak come back? Marcin Hycnar reżyseruje, Jędrzej Hycnar w roli Puka? No, to by się na pewno oglądało…
Komentarze
Prześlij komentarz