Bardzo Dobry Wieczór w AT
Dobry wieczór AT w warszawskiej Akademii Teatralnej. Można powiedzieć - festiwal teatralny w pigułce. W ciągu jednego dnia, bardzo intensywnego, prezentowane są najlepsze projekty zimowej sesji egzaminacyjnej II i III roku Akademii. W 2024 - siedem spektakli. Tak. Spektakli. Celowo używam tego słowa, bo to nie są jakieś tam próbki sceniczne. Pełne, często ważne i zapadające w pamięć spektakle.
Pewnie macie, tak jak ja, doświadczenia z młodym winem. Młode wino jest nieprzewidywalne. Często jeszcze musuje i burzy się w kieliszku. Dopiero zyskuje klarowność i pracuje nad barwą. Czasem już można w nim wyczuć szlachetny smak, czasem trzeba z niecierpliwym zaciekawieniem poczekać na rozwój wypadków. Banalne porównanie, wiem. Ale ten dzień na Akademii to właśnie taka degustacja młodego wina różnych beczek i kolorów. Jak wypadła w tym roku? Moim zdaniem nie ma się czego obawiać. Za kilka lat będziemy delektować się tymi smakami.
A teraz do rzeczy. Nietaktem jest krytykowanie i nietaktem jest chwalenie ad personam. Bo łatwo tu wyrządzić krzywdę tym dopiero rozwijającym skrzydła Artystom. Jednym je podciąć bezmyślnym krytycyzmem, innym przydać niepotrzebnych piórek nadmierną pochwałą. Zatem było siedem spektakli. Widziałem pięć. Po czterech a la long musiałem wyjść i odpocząć.
Na początku „Mechanizm samotności”, czyli interpretacja piosenki pod kierunkiem Ewy Konstancji Bułhak. Równe, dynamiczne, mocne przedstawienie. Fajne zaśpiewane i zagrane. Dobrze, napiszę. Miałem tego nie robić, ale napiszę. Ostatnia śpiewająca blond Pani Z Końskim Ogonem gdy otworzyła usta, piosenka sama z nich wyskoczyła i zamiotła mną podłogę jak ściereczką na końcu mopa. Zapewne jeszcze trzeba co nieco doszlifować. Ale głos w tej Pani to mieszka potężny.
Potem „Bestiarium” - podstawy scen dialogowych wokalnych II rok i opieka Bartosza Porczyka. Ich starsi koledzy, którzy brawurowo zaaranżowali piosenki Grzegorza Ciechowskiego w spektaklu „Lunapark” mogą popatrzyć z ciekawością. Pomysł na „Sexy Doll” znakomity. Wyszła z tego rozmowa apodyktycznej matki z podporządkowana córką. Dla mnie - bomba, nie wpadłbym na taki koncept. No i „Psy Pawłowa”, które moim zdaniem są w tym spektaklu fajerwerkiem programu. Przyjemnie i wzruszająco jest patrzyć, jak ci młodzi Artyści, z zupełnie przecież innej epoki, znakomicie odnajdują się i znakomicie odczytują genialne teksty Ciechowskiego i przenoszą je na scenę.
Uff. Chwila przerwy od muzyki, czyli „Motyle są wolne”, warsztat interpretacyjny III roku pod opieką Waldemara Raźniaka. Tu studenci podzielili się reżyserowaniem i graniem. Dostajemy krótki, bo circa 35 minutowy, dynamiczny i wciągający spektakl trojga aktorów. Dobrze się to ogląda, bo role czytelne, fabuła logiczna. Interakcja aktorów bardzo dobra. Gdyby dołożyć pół godziny - Collegium Nobilium ma fajny spektakl na talerzu.
Idziemy dalej. „Małpa, figlarz, nuż - do dzieła” to podstawy scen dialogowych wierszem II rok pod opieką Jana Englerta. Zdziwiłem się. Mistrz Jan przecież jest za pan brat z tekstami Fredry i Szekspira, które złożyły się na ten spektakl. I mógł on być całkiem przyjemną propozycją. Ba. Mógł być wręcz brawurową propozycją, bo Aktorzy wyraźnie chcą się tym zabawić, mają już podstawowe narzędzia do zmierzenia się z tekstem, gestem
i mimiką. A jednak daje się tutaj odczuć moim oczywiście zdaniem, to że Oni zwyczajnie nie rozumieją słów, które wygłaszają. Nie umieją przekazać treści zatem. Ktoś - Mistrz Englert byłby tu zapewne idealny - mógłby im opowiedzieć o tych czasach. Przybliżyć piękno języka, który wymaga akcentu i pauzy. A tak? To jest ta butelka wina, z której płyn burzy się i zapowiada znakomicie. Ale musi jeszcze dobrze się ułożyć i zbilansować.
Następnych dwóch nie widziałem. Przepraszam. Za dużo było tego dla mnie, zatem pozostaje mi mieć nadzieję, że „Debil” pod opieką Piotra Cieplaka i „W mrocznym mrocznym domu”, nad którym
pieczę sprawował Marcin Hycnar są zalążkami znakomitych spektakli i obejrzę je niebawem na scenie Collegium.
Final. „Bóg wyjechał”, czyli aktorska interpretacja piosenki pod opieką Anny Sroki-Hryń. Mocny, zapadający w pamięć spektakl, choreograficznie, aktorsko i scenograficznie bardzo interesujący. Minimalnie większa sala dałaby Artystom więcej, mam wrażenie, swobody. Ale przecież to Akademia i sala gimnastyczna tejże. Zatem to takie pisanie na Berdyczów. Poza tym - rzeczywiście udany finał dnia z Artystami Akademii Teatralnej.
Komentarze
Prześlij komentarz