Rzeszowski Pokaz Mistrzowski

Bardzo mocny początek miał tegoroczny festiwal Źródła Pamięci Szajna Grotowski Kantor. W Teatrze Przedmieście wystąpiła Irena Jun. I to było coś tak silnie działającego na emocje, odświeżającego pamięć i zarazem dostarczającego nowych przemyśleń, że wracałem spacerem przez rzeszowską starówkę wolno, w rozpiętym płaszczu. Delektując się wciąż i wciąż tym, co zobaczyłem. 


Znacie Państwo „Pana Tadeusza”, Adama Mickiewicza? Nie. Nie żartuję. Pytam poważnie. Bo ja uważałem, że znam. Często „przepowiadam” sobie w myślach całe jego fragmenty. I co? Okazało się, że w ogóle nie znam! A jeśli znam, to wielu niuansów kompletnie nie rozumiem, nie odczytuję.  Irena Jun, mistrzyni monodramu, pokazała mi jak czytać mickiewiczowskie arcydzieło. Siedziałem jak zaklęty. Wzruszony, złapany za serce i umysł. A ona mówiła. Nie recytowała, nie epatowała sobą, frazami, czy wielkością poematu. Mówiła „Pana Tadeusza”. W zaprezentowanym monodramie skupiła się na Tadeuszu. Głownie na nim, choć było i o Gerwazym i o szlachcie szykującej ostatni zajazd na Litwie. Ale affaire Tadeusza z Telimeną wyszło świetnie. Rozważania Tadeusza na temat coraz bardziej przemijających walorów Telimeny, a co za tym idzie jej spadającej atrakcyjności. Kobiece rozmyślania nad kandydatem na ślubny kobierzec. Tego się słuchało, jakbyśmy podsłuchiwali rozterki i gierki nam współczesnych! Na dodatek Irena Jun zajrzała głęboko do wartości słów mickiewiczowskiego poematu. Wstawiła tam delikatnie mżący światłem reflektor. I wydobyła wszystkie, nawet te bardzo drobniutkie nitki humoru, które Poeta w „Panu Tadeuszu” zaszył. Atak mrówek na Telimenę w Jej wykonaniu jest wreszcie po prostu zabawny. Taki, jak moim zdaniem w założeniu być powinien. W ogóle, myślę że nie tylko mnie zaskoczył ten spektakl. Myśmy się - mam na myśli widzów - świetnie bawili i momentami serdecznie śmiali. Tak to zostało powiedziane. Nie było napięcia, nadęcia. Narodu i nadymania balonu. Był żywy, wartki przekaz 


Absolutny, czystej próby pokaz aktorskiego mistrzostwa. Wyczucia tempa, interpretacji, modulacji i natężenia głosu. Podróż, w którą nas Pani Irena zabrała była wspaniałym, kolorowym przeżyciem. Zupełnie inaczej będę patrzyć na „Pana Tadeusza”. Nie tylko zresztą. Sposób odczytania tekstu przez Artystkę wywraca moje metody czytania poezji do góry nogami. Wstyd mi za powierzchowne interpretacje. Brak wielokrotności spojrzenia z różnej perspektywy. Powiedzieć, że „Pan Tadeusz” dopiero teraz ożył, że Zosia stała się dziewczyną z krwi i kości, armia Napoleona rzeczywiście już podnosiła kurz na europejskich drogach maszerując na wschód, a litewska szlachta zapalna była jak sucha słoma - to przyznać się do zmarnowania wielu lat obcowania z tym poematem. Teraz go nie tylko usłyszałem. Ja go na scenie Teatru Przedmoście, paradoksalnie, wreszcie zobaczyłem! Mistrzyni wypowiadała słowa, malowała nimi jak pędzlami przepiękne obrazy. 


A potem było spotkanie z Artystką. Urodzinowy tort, bo przecież ledwie dwa tygodnie temu Irena Jun świętowała jubileusz. Podziwiam Jej sprawność, elegancję, styl bycia. Umówiliśmy się - Pani Irena i my, widzowie, na spotkanie w przyszłym roku. Już czekam na ten dzień. Kolejne, zupełnie wyjątkowe teatralne przeżycie. 


P. S. A rzeszowskie „Źródła…” trwają w najlepsze. Kolejne relacje - w kolejnych dniach.  


Reżyseria: Irena Jun

Wykonanie: Irena Jun




Komentarze

Popularne posty