Odstrzał kontrolowany

Spektakl mądry, zaskakujący, otwierający pole do dyskusji - tak na swoim instagramowym profilu „Extasy Show” reklamuje Kamilla Baar, w spektaklu reżyserowanym przez Tomasza Mana grająca Pielęgniarkę i Suzi - gwiazdę pop mediów. Premiera „Extasy…” właśnie się odbyła w warszawskim Teatrze Polonia. A poniższa o nim opowieść będzie, o czym z góry uprzedzam, bardzo subiektywna. Subiektywna diablo wręcz. 


Pozwolę się z Panią Kamillą nie zgodzić. A przynajmniej - nie we wszystkim. Spektakl nie jest zaskakujący. Tego, kto zostanie skazany na śmierć i jak się z opresji wykaraska, czy raczej kto go uratuje - można się domyślić. Kto może zostać potencjalnym straceńcem jak nie hałaśliwy, rubaszny, od początku nie budzący sympatii swoim wścibstwem i i brakiem empatii myśliwy? No kto?! Kto może ocaleć, jeśli nie najsłabsi, budzący z kolei ciepłe uczucia swoją kruchością, wrażliwością i wolą życia? No kto???!! Co może innego wydarzyć się w drugim króciutkim akcie, zaplanowanym zapewne wyłącznie z konieczności zmiany anturażu, niż tytułowy „Extasy Show”? No co???!!!  To nie jest sztuka dla Sherlocka Holmesa. Będzie się nudzić, bo sceny są przewidywalne. Czy to wada? Nie mam zdania. Mnie to akurat w spektaklu reżyserowanym przez Tomasza Mana nie raziło. 


Przewidywalność to już jednak mankament w przypadku charakterystyk postaci. Nie ma tu niczego zaskakującego. Każda z nich niby jest inna. Ale gdybym miał sam „Extasy Show” napisać, albo gdybym siadał do napisania podszytego czarnym humorem dramatu o przemijaniu i chęci życia, zapewne tak bym tę postaci wykoncypował. Ewa (Magdalena Zawadzka) czyli magister germanistka. Wdowa po przejściach, ale dziarska, urocza i pełna empatii. Typ waleczny. Gertruda (Ewa Decówna), schorowana i wyniszczona Parkinsonem przenikliwa matematyczka o zamiłowaniu do śpiewu. Ernest (Andrzej Pieczyński) opisany już wyżej hałaśliwy, wścibski, bezczelny myśliwy. I Antoni (Fabian Kocięcki) tajemniczy sparaliżowany, chory na raka intelektualista. Najbardziej ze wszystkich pragmatyczny i pogodzony z losem. Czyli cztery postaci: waleczna babka, schorowana kruchość, rubaszny prostak i czekający na śmierć intelektualista. 


O co chodzi tej czwórce? Aby na to pytanie odpowiedzieć musimy przenieść się do roku 2045. Przeludniony świat boryka się z problemem starości. Mówiąc językiem myśliwskim, potrzebuje odstrzału kontrolowanego. A ponieważ w świecie, jak powszechnie wiadomo, rządzą media i rozrywka - odstrzał zamienia się w telewizyjny show. „Extasy Show” właśnie. Jego uczestnicy nie mają wyboru. Na wezwanie muszą stawić się w studiu i rozwiązać test sprawności umysłowej. Kto zda - prolonguje swój bezpieczny los na rok. Kto obleje? Ma mówiąc ogólnie marnie. Obserwujemy czworo bohaterów jednego z odcinków. Suzi (Kamilla Baar) ma w rękach nitki ich życia. To ona wyciągnie z kopert wyniki testów i przekaże uczestnikom wiadomość - życie, czy śmierć. 


Nawiedziła mnie na widowni retrospekcja. Wiele lat temu, późnym wieczorem, odezwał się mój telefon. Dzwonili ze szpitala. Właśnie przywieziono tam mojego ojca. Zaawansowany Alzheimer zmusił nas do oddania Go pod opiekę wyspecjalizowanego ośrodka. Głos w telefonie brzmiał poważnie. Wyglądało to na wizytę ostatnią. Pojechałem. Ojciec leżał w plątaninie rurek, kabli, butli i elektronicznych urządzeń. Był na granicy przytomności. Niewiele razy coś tak mną wstrząsnęło, jak widok tego doskonale mi znanego człowieka, mojego życiowego przewodnika w ostatnim stadium odchodzenia. Dlaczego to robicie? Dlaczego nie pozwolicie mu zwyczajnie umrzeć? - zapytałem młodego lekarza, który czekał na mnie taktownie za drzwiami. Musimy, odpowiedział patrząc mi w oczy. Jesteśmy od ratowania ludzkiego życia. Nikt nikomu nie daje prawa do jego odbierania. Dopóki życie się tli, dopóki jest cień szansy - my, lekarze będziemy chronić to życie wszystkimi nam dostępnymi metodami. Do dzisiaj, a bodaj na zawsze tę rozmowę zapamiętałem. Nikt nie dał nam prawa do oceny zdarzenia tak ostatecznego jak ludzka śmierć. Nie dał nam prawa do decydowania za chorego, choćby był u progu wieczności. Ale nie dał nam także prawa do odbierania przemijaniu godności. Z pokorą przyjąłem lekcję wrażliwości od tego młodego anestezjologa. Życie to kwestia osobista. Każdego z nas.


W tym kontekście „Extasy Show” otwiera rzeczywiście pole do dyskusji. Ale nie wiem, czy Pani Kamila taką, jak ta którą mi stoi przed oczami miała na myśli. Nie interesuje mnie płytkie rozważanie futurystycznej wizji prymatu młodości i oddania jej w pacht rządów nad starością. To moim zdaniem mielizna. Nudne uproszczenie. Proponuję dyskusję inną. O godności starzenia i godności przemijania. O prawie do mówienia tych sprawach w sposób uproszczony, schematyczny. Zacznę ją od ostatniego lata. Teatry Polonia i Och wykonały wspaniałą robotę. Na plenerowych scenach, za darmo ich Artyści przez całe wakacje pokazywali kilka spektakli. Improwizowane widownie pękały w szwach. Schodzili się ludzie starsi. Bardzo starsi rzekłbym. Kilkukrotnie rozmawiałem z nimi. Byli oczarowani inicjatywą „teatrów Jandy”. Od lat nie gościli na żadnym przedstawieniu. Ceny biletów, głodowe emerytury - nie będę tego rozwijać bo krew mnie zalewa. Kim jesteśmy dziś, jako społeczeństwo, skoro godzimy się na to, aby starszy człowiek grzązł w samotności, biedzie, zagubieniu, bo państwo go zwyczajnie oszukuje i okrada? Złodziejami jesteśmy? Dziczą?


Wróćmy do „Extasy Show”. Suzi, młoda energiczna prezenterka prowadząca program wywija gracko mikrofonem, pręży ciało. Śmiejemy się. Z niej, z bohaterów programu. Śmiejemy ze starości. Z prawa do życia, która jest niezbywalnym przywilejem każdego człowieka, niezależnie od wieku. Gdzieś tu coś mi w sumieniu zgrzytało, gdy patrzyłem na „Extasy Show”. Może jestem nadmiernie uwrażliwiony na los osób starszych. Ale kompletnie nie znajduję w nim niczego ani zabawnego, ani stanowiącego - nawet na poziomie teatralnego laboratorium - asumptu do dyskusji nad ich usuwaniem ze świata w imię miejsca dla młodości. Bo można urazić kogoś, kto na widownię Polonii przyszedł ledwo trzymając się z bólu poręczy. Wysupłał ostatnie grosze, chcąc poczuć się członkiem teatralnej społeczności. Być wśród ludzi. Chociaż przez te półtorej godziny spektaklu. Starość nie jest moim zdaniem tak łatwa do kategoryzowania, jak przyjęła to Autorka tekstu. Starość to poranny ból, który budzi obawy: to co zawsze, czy coś nowego z czym też trzeba będzie żyć? To niepokój przed domofonem i nerwowe szukanie w pamięci cyfr kodu otwierającego drzwi. To pustka. Przerażająca pustka, nadchodząca wieczorem jak sam Bóg Samotności. W czarnym płaszczu, niosący tylko poczucie zupełnego, całkowitego osamotnienia. Nie ma do kogo zadzwonić, powiedzieć słowa. Nie ma z kim wymienić choć spojrzenia. To duszący, cuchnący wymocinani refluks budzący z najgłębszego snu o szarej godzinie świtu. To wreszcie zmęczenie, spowolnienie kroku, szuranie podeszwami po płytach chodnika. Konstatacja, że wchodzi się pierwszym na pasy przejścia przez ulicę. A kończy przy drugim krawężniku daleko za plecami pozostałych pieszych. Starość się naszym bogom zdecydowanie nie udała. Jest podle okropna. 


Nie wspomniałem o aktorach, bo przecież mając na scenie takie gwiazdy, widowisko musi być dopracowane. Może finałowa piosenka, śpiewana przez Suzi, w tej beczce miodu stanowi pewną łyżkę dziegciu. O ile ruch sceniczny, taniec, sceny dialogowe - z pewniącią w wykonaniu Kamili Baar są na znakomitym poziomie, o tyle mam pewne wątpliwości co do Jej talentów wokalnych. 


Ale - tak, jak napisałem. To rzeczywiście jest spektakl, który może wzbudzić dyskusje. Ostrzegam przed nim jedynie starsze, samotne osoby. Jest ciemna, ponura jesień. Przemyślcie Państwo, czy to dobry moment na zastanawianie się nad własną starością. 


Reżyseria: Tomasz Man

Tłumaczenie: Piotr Szalsza

Opracowanie tekstu: Tomasz Man

Scenografia i kostiumy: Aneta Piekarska-Man

Asystentka scenografki i kostiumolożki: Małgorzata Domańska 

Ruch sceniczny: Anna Iberszer 

Realizacja dźwięku: Michał Suwiński 

Reżyseria światła: Adam Szadkowski

Producenci wykonawczy: Magdalena Kłosińska i Krystian Zajdel

Obsada:

Kamilla Baar, Ewa Decówna, Magdalena Zawadzka, Fabian Kocięcki, Andrzej Pieczyński







Komentarze

Popularne posty