Zabawny pic na zabawną wodę

Powiecie: Piekło zamarzło. W zasadzie tak. O Scenie Relax w Warszawie mówi się dużo, ale rzadko w kontekście przedstawień aspirujących do panteonu wartości. Ale przed dzisiejszą (17.09.2025) premierą skusiłem się na trzecią generalną próbę komedii „Pic na wodę” w reżyserii Jakuba Przebindowskiego. I tak. Niech to zabrzmi głośno i wyraźnie: Nie żałuję. Ba. Polecam serdecznie, bo to urocze widowisko z przezabawnymi dialogami i zwrotami akcji. 


Nic tu nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Zaczyna się frapująco. Główny bohater siedzi na sofie z lufą pistoletu w ustach, próbując popełnić samobójstwo. Oczywiście strzał nie pada, bo „Pic” spaliłby na panewce. Jest za to dzwonek do drzwi i zaczyna się huśtawka nastrojów. Śmiech miesza się z zastanowieniem, a po chwili znowu wybucha. Zdrowy, wesoły, wywołany przez niezłej jakości, z punktu widzenia literackiego, tekst autorstwa Jordiego Galcerána. Nie ma biegania po scenie z wypchanymi gazetami biustami i pośladkami. Nie ma wrzasku, roznegliżowanych kucharek i innych paskudztw. Jest dobre aktorstwo, ciekawa fabuła i dynamika. A to, co dla mnie najważniejsze - nawet fragmenty, które wydają się wnosić w zabawną intrygę kropelki smutku - okazują się fikcją wbudowaną w teatralną fikcję. Czyli innymi słowy: W tym spektaklu nikt nie ucierpiał. Dla mnie to bardzo ważne, bo teatru opartego krojeniu żyletkami po meandrach osobowości mam już powyżej uszu. Jest wystarczająco dużo napięcia poza ścianami teatralnymi. Wystarczy go. Teatr może być remedium na stającą się nie do zniesienia teraźniejszość. I „Pic na wodę” nim jest. 


Ale o co w tym wszystkim chodzi? Facetem z lufą w paszczy jest Igor Galiński. (w oglądanym przeze mnie widowisku rola Szymona Bobrowskiego. Dublura Mirosław Haniszewski). Właśnie zawalił się igorowy świat. Złożył dymisję z fotela ministerialnego, jest bohaterem paskudnej afery korupcyjnej która rujnuje jego polityczną karierę. Na domiar złego żona pana ministra była łaskawa dać nogę z dziennikarzem, który aferę pięknie w mediach opisał. Teraz sprawą lufy w paszczy staje się cokolwiek bardziej zrozumiała, prawda? Pan minister w pewnej chwili zmienia zdanie i chce odejść ze świata w stylu petroniuszowym. Może nie urządzając ucztę przed samobójstwem, ale przynajmniej używszy zakazanej bo płatnej miłości. Zanim jednak dotrze do niego zamówiona pani, cokolwiek lżejszych obyczajów, do drzwi dzwoni ktoś zupełnie inny. Pojawia się Ewa (w tej roli Marta Ścisłowicz na zmianę z Marietą Żukowską), zabawna sprzedawczyni cudownych nakładek na palniki gazowe. Ale to przecież jeszcze nic! Za moment na scenę wkroczy kusząca blondynka z agencji towarzyskiej (Anna Karczmarczyk), Michał czyli mąż Ewy (Jędrzej Hycnar) i bodaj najtrudniejsza rola w tej komedii - Marian, sparaliżowany ojciec Ewy (mój podziw wzbudziła cierpliwość Macieja Wierzbickiego a Państwo w tej roli mogą zobaczyć także Andrzeja Kłaka). Tu także doprecyzowanie. Marian wjedzie, nie wkroczy.  Postaci okazują się pozornie tylko łatwe do rozszyfrowania, jak przystało na pic na wodę. Komediowy kalejdoskop zmienia je swobodnie, dając widzom sporo radości i zaskakujących sytuacji. W połowie ze zdziwieniem zauważyłem, że śmieję się serdecznym, niewymuszonym śmiechem. Rzadko mi się to zdarza, a tu - stało się nie wiem jak i kiedy. 


„Pic na wodę” Dziś, czyli w dniu publikacji tego tekstu, premiera na deskach warszawskiej Sceny Relax. Można pójść zupełnie bez obawy. To jest zabawna, inteligentna komedia w dobrym guście. Kto ma wolny wieczór - serdecznie polecam, mając nadzieję że spektakl będzie powracać w Warszawie i na innych scenach w całym kraju. 


OBSADA

Szymon Bobrowski / Mirosław Haniszewski

Marieta Żukowska / Marta Ścisłowicz

Anna Karczmarczyk

Jędrzej Hycnar

Maciej Wierzbicki / Andrzej Kłak


Jakub Przebindowski
reżyser




Komentarze

Popularne posty