Sekret dający do myślenia
Lubię wieczory w Komunie Warszawa. Są jak ze słynnego powiedzenia mamy Forresta Gumpa: Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, co się trafi. Komuna od pewnego czasu gwarantuje jedno: To są doskonałe jakościowo czekoladki. Jedna z nich to „What will remain secret” Na scenie Auguste de Boursetty i Alex Freiheit. On - tancerz i performer ze Strasbourga, Ona - performerka, wokalistka, poetka i dramaturg (wybaczcie, nie zgadzam się na feminatywy,, brzmią niepoważnie mi w uszach) z Gniezna. Spotkali się i… jak to dobrze, że się spotkali.
„What will remain secret” to podróż w czasie. Przez meandry pamięci aż do kształtowania się dziecka, wchodzącego w pierwsze zależności społeczne. Kreowania ról, jakie przyjmie stając się w pełni świadomym siebie człowiekiem. Przewodnictwo i przywództwo. Empatia i asertywność. Odkrywanie podobieństw i różnic. A wszystko to pokazane w przykuwającym uwagę układzie choreograficznym będącym splotem dwóch ciał. Zaskoczenia? Tak. Jest ich wiele. Właśnie wyobrażenie i przedstawienie wspomnianych ról społecznych. Czyli przyjmowania na siebie ciężaru odpowiedzialności także za drugą osobę. Pokazane to w sposób wręcz fizyczny. Namacalny. Dokładny. Oboje wykonali kawał solidnej pracy, aby stworzyć zamkniętą, spójną i trzymającą w napięciu opowieść.
To jest teatr, jaki bardzo lubię. Dla mnie teatr to nie jest zoo, do którego gawiedź wali po to, aby podziwiać aktorów jak surykatki zamkniętych w klatce sceny. Licytując się po spektaklu kto komu rzucił banana uśmiechu, czy brzoskwinię spojrzenia. Teatr to poszukiwanie środków wyrazu. Stałe dążenie do znajdowania nowych sposobów przekazywania swoich emocji, uczuć. Trudna to droga i łatwo na niej pobłądzić. Wpaść w pułapkę banału, osiąść na jego mieliźnie. A jednak artyści podejmują rękawicę, rzucaną przez drzemiącą w nich potrzebę tworzenia. Powstają nowe spektakle i chociaż często słyszę - to już było, jednak teatr wciąż zadziwia. Zaskakuje świeżością i nowatorstwem formy. I w tym nurcie właśnie odnajduję „What will remain secret”. Opowieść o poszukiwaniu siebie. Na wielu płaszczyznach.
Oboje uzupełniają się znakomicie. Auguste wnosi świeżość, pewną naiwność idealizowania otoczenia. Porusza się ostrożnie, zafascynowany tym co odkrywa. Alex, pozornie kobieco delikatna pokazuje siłę swojej płci. Jej niebywałą zdolność adaptacji i organizacji. Jest konglomeratem sprzeczności. Targających nią emocji i pragnień. Fascynuje ich opowieść o dochodzeniu do swoich ról i miejsc.
Czy mamy jednak stałe miejsca w świecie? Jak jajka w sklepowym pojemniku, pasujemy do nich tak jak pasowali nasi poprzednicy i jak pasować będą następcy? Mamy możliwość, prawo i czas do odrębności. Przynajmniej sprawdzenia się w odmiennościach. Oni znakomicie przekazują sobie dominantę w tej opowieści. Zamieniają się rolami, swobodnie nimi żonglując. Aż do sceny, moim zdaniem najważniejszej, poznania cielesności człowieka i płynących z tego konsekwencji. Przypominała mi w jakimś dalekim skojarzeniu biblijną chwilę gdy Ewa podaje Adamowi jabłko. Znowu chciałoby się napisać „fascynujące”, bo świetnie zaplanowane i zagrane. Przecież takich scenicznych odkryć były już tysiące. A jednak gdy spektakl tworzą wrażliwi, wiedzący czego chcą artyści - efekt zawsze zaskakuje.
„What will remain secret”, spektakl wyprzedany do ostatniego miejsca. Widzowie siedzący w przejściu między rzędami. Cisza i skupienie. Misterium? Nie, przecież nie jestem wariatem ani fanatykiem. To po prostu siła znakomitego przekazu, jaki wysłali ze sceny Komuny Warszawa Alex Freiheit i Auguste de Boursetty. Mocny, wyrazisty performance otoczony równie sugestywną oprawą dźwiękową. A początek? Mam na myśli „grające buty”? Po takie właśnie chwile się chodzi do teatru. Aby poczuć zaskoczenie. Kolejne zaskoczenie, które przeczy obrzydliwej, bufoniastej tezie o tym, że wszystko już było. Za każdym razem gdy widownia milknie, a aktorzy zaczynają - świat budzi się na nowo…
Zespół



dramaturżka to normalne słowo, którego używam na co dzień :) pozdrawiam ciepło, Alex
OdpowiedzUsuń