Dzień Pierwszy - Pavle Krstic

Zaczęło się. Od środowego rana stu sześćdziesięciu sześciu pianistów - jak wynika z materiałów festiwalowych - z całego świata, rozpoczęło eliminacje do XIX Miedzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina. Tym samym Sala Kameralna Filharmonii Narodowej stała się domem chopinowskiego maratonu, który potrwa aż do 4 maja. 


Zanim kronika pierwszego dnia zmagań - kilka słów dlaczego warto do Filharmonii zajrzeć. W punktach, najmocniejsze argumenty:


  1. Wejściówka na każdy etap przesłuchań to 20 złotych i po dzisiejszym dniu powiem - da się załatwić bo miejsca są. 
  2. Świetne godziny koncertów - 10.00 znakomita pora dla wagarowiczów. Wyobraźcie sobie miny nauczycieli i rodziców, gdy wagary wyjdą na jaw a Wy chlast, wyciągacie z kieszeni wejściówkę do Filharmonii. Myślę, że będzie warunkowe uniewinnienie. 
  3. Co pół godziny chwila przerwy. Tyle, żeby w sposób ogarnięty wejść i usiąść, albo wyjść jak się ma dość. Na dodatek dwie półgodzinne przerwy. Poranna o 12.00, czyli można dwie godziny posłuchać i lecieć na śniadanie a wieczorna o 19.00. W sam raz jeśli się ktoś znudzi, żeby ruszyć w miasto. 
  4. Można posłuchać pianistów, których zapewne już nigdy nie usłyszycie. Przecież to eliminacje. mniej więcej połowa z tu występujących odpadnie. A są artyści z krajów dla nas muzycznie egzotycznych. 


Przekonałem Was? Mam nadzieję, że tak. Spektrum artystyczne jest w eliminacjach, co się rozumie samo przez się, większe niż w Konkursie, gdzie wystąpią już tylko wybrani przez Jury pianiści. Czy w eliminacjach zobaczymy i usłyszymy przyszłego zwycięzcę XIX Konkursu? Trudno powiedzieć, bo przecież w szranki staną także ci, którym przepustkę bez eliminacji zagwarantowały zwycięstwa w innych prestiżowych konkursach pianistycznych na świecie. Ja osobiście i uczciwie mówiąc - głęboko się zastanawiam, czy „zwycięzca jest wśród nas”. Ale jakie to ma teraz znaczenie? Można poczuć atmosferę tego wydarzenia. Posłuchać często zupełnie nieoczywistych interpretacji. A na dodatek - nikt przecież nikogo nie rozlicza z wiedzy fachowej, słuchu muzycznego i innych. To czysta, ludzka przyjemność. Usiąść i się po prostu zasłuchać, wyłączywszy sprawy codzienne. Każdy to umie i może. 


Jest i pierwsza kontrowersja, czyli burza w szklance wody. Od razu opowiem i temat u siebie na blogu zamknę. Otóż wystąpiła Artystka, której przynależność państwową określono „pod flagą neutralną/Niemcy”. I się zaczęło. Wiecie przecież Państwo, że „flaga neutralna” oznacza samiwieciekogo. I dyskusja: Niech się określi ta Artystka. Albo jest samiwiecieskąd, albo z Niemiec. Zatem odpowiem krótko. To jest konkurs chopinowski. Chopin sam był kimś, kto równie dobrze mógłby we swoich czasach wystąpić jako „artysta pod flagą neutralną/Francja”. Jakie to ma znaczenie? Liczy się talent i muzyka. Jeśli do chopinowskiego świata wpuścimy narrację wojny i nienawiści, to ten świat zostanie zniszczony. Po prostu. 


A teraz o dniu. Hmmm. Do ostatniej chwili szukałem odpowiedzi. Bo dużo się od ostatniego Konkursu, tego sprzed czterech lat, moim zdaniem, zmieniło. Brakowało mi na scenie romantyzmu, poezji jaka kryje się w chopinowskich nutach. Dostawałem raz po raz wykonania technicznie lepsze, albo gorsze. Ale niewiele się od siebie różniące. W porannej sesji na indywidualizm wybił się, mam wrażenie, tylko David Khirkuli z Gruzji. Grał równo, spokojnie i pięknie. Doskonale przygotowany, może trochę zbyt mocno traktował poczciwego Steinwaya. Przypominał mi sposobem grania Juliannę Avdeevą, która nota bene w tym roku zasiada w konkursowym jury. Z porannej sesji został mi w każdym razie w głowie tylko Khirkuli. Zastanawiam się, jakie będą dalsze losy tego pianisty. Popołudnie zaczęło się bardzo podobnie do poranka. Troje Koreańczyków grało elegancko i poprawnie. Ale bez fajerwerków. Zmieniła to Japonka Sakurako Kita. Jak wszyscy - to też moja opinia - potraktowała pierwszy grany utwór jako rozgrzewkę. Ale potem wyraźnie się ośmieliła i Etiuda a-moll op. 25 nr 11 wyszła świetnie, ze znakomicie czytelną i dobrze słyszalną lewą ręką. Kolejne  - Etiuda a-moll op. 25 nr 11 i Mazurek b-moll op. 24 nr 4 - także, mówiąc językiem potocznym, „wpadające w ucho” Szczególnie mazurek, z którego udało się jej wydobyć całe ukryte tam romantyczne piękno. Błysnął również mazurkiem (Mazurek cis-moll op. 50 nr 3) Antoni Kłeczek. Lekko to zagrał, z polotem i zrozumieniem sprawy. I dzień chylił się ku końcowi. A wtedy na scenę wyszedł, jako ostatni pianista pierwszego dnia eliminacji, reprezentujący Bułgarię i Serbię, Pavle Krstic. I to była czysta przyjemność. Miałem przez cały dzień niedosyt nokturnów. Grano ich wcześniej sporo. A jednak ich baśniowo-senne piękno umykało. Ginęło pod ciężarem eliminacyjnej presji? Nie udawało się go odnaleźć tym bardzo przecież młodym Artystom? Krstic zaczął nokturnem c-moll op. 48 nr 1. I od razu przekazał wiadomość: On ma swoje propozycje interpretacyjne, są przemyślane i nie zawaha się ich nam pokazać. Fakt, na moment jego wykonanie nokturnu balansowało na krawędzi konfrontacji monumentalno-landrynkowej gdy pomyślałem sobie, czy nie znalazłem się omyłkowo w sielankowej krainie „Mojej Ojczyzny” Bedriha Smetany. Ale to był błysk, ledwie ulotna myśl. Krstic błyskawicznie rozwiał tę wątpliwości. To, moim zdaniem, był najlepiej zagrany nokturn tego dnia. Podobnie jak kolejne utwory. Dwie dynamicznie wykonane etiudy ( C-dur op. 10 nr 1 i As-dur op. 10 nr 10) w których dochodził z kolei do granicy brawury. Ale tego się wreszcie słuchało! To był Chopin, na jakiego cały dzień czekałem. A potem przepiękny mazurek h-moll op. 33 nr 4. Odczytał w nim wszystko. Wątki ludowo-taneczne, tęskno-romantyczne. Zasłuchałem się w tym wykonaniu. Skończył mocnym akcentem. Scherzo b-moll op. 31 zabrzmiało mi w uszach trzeci raz tego dnia. Ale dopiero w wykonaniu Krstica je usłyszałem. Zagrał  tak, jakby opowiadał historię wojny dobra ze złem. Dialog Boga z Szatanem. Wspaniale mu się ten program udał i mam nadzieję, że miałem przyjemność oklaskiwać go nie po raz ostatni. Zresztą oklaskiwano Pavle Krstica długo. Znacznie dłużej, niż pozostałych pianistów. Jednak - to eliminacje. Tu bisów przecież nie ma. 


Taki to był ten pierwszy dzień. Można powiedzieć - machina XIX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina ruszyła na dobre. Kolejne dni będą stały pod znakiem sesji eliminacyjnych. A potem czekania na wydarzenia październikowe. Kto ma chęć wziąć w tym udział - nic prostszego. Argumenty „za” podałem, miejsce Państwo znają. Widzimy się w najbliższych dniach? 







Komentarze

Popularne posty