Kadetka B12 zaczyna żyć
Widziałem drugi raz „The Employees” w Teatrze Studio. Dlaczego drugi? Uważam ten spektakl za bardzo ważny. A pisanie o czymś, co oglądałem dwa lata temu tuż po premierze, bez świeżego spojrzenia, byłoby nadużyciem. Pojawiła się okazja, bo dzieło w reżyserii Łukasza Twarkowskiego z powodzeniem wojowało w Wielkiej Brytanii. Czy coś się w nim zmieniło? Jak dzisiaj się sprawdza? No to tak…
Ten spektakl wyprzedził swój czas. Kiedy powstał, sztuczna inteligencja dopiero przenikała do świadomości powszechnej. Dzisiaj ogląda się go zupełnie inaczej. Łukasz Twarkowski i Olga Ravn, autorka powieści stanowiącej kanwę spektaklu, zdecydowanie wyprzedzili swój czas. Statek kosmiczny „6000”, na którym trwa eksperyment, polegający na zmiksowaniu ze sobą ludzi i ich humanoidalnych sobowtórów-robotów, dzisiaj jawi się jako alegoria świata. Planety Ziemia raczej, którą człowiek, niewolnik manii wielkości, nazywa w uproszczeniu światem. Ulepszenia, przebudowy i modyfikacje ziemskiego habitatu przestały mu wystarczać. Postanowił stworzyć siebie samego. Sztucznego, idealnego odpowiednika ludzkiej potęgi rozumu. Człowiek zamarzył być Bogiem. Choćby nawet sam w owego Boga nie wierzył.
Za sprawą spektaklu przenosimy się na pokład statku „6000”. Ludzie doskonalą tu swoje sobowtóry. Te rozwijają się tak, jak robi to umysł. Początkowo posiadają tylko inteligencję. Wartość darowaną bo wrodzoną, w ich przypadku będącą prezentem od programistów. Potem dojrzewają, korzystając z niej. Poszerzają swój świat o emocje i doświadczenia. Wyciągają wnioski. Zmieniają się i doskonalą. W pewnym momencie zaczynają zagrażać stwórcy.
Ale zanim do tego dojdzie obserwujemy fantastycznie pokazany proces kreacji. Podsłuchujemy rozmowy oryginałów z sobowtórami. Na naszych oczach humanoidzi stają się coraz bardziej ludzcy. Aż do buntu Kadetki B12, która jako pierwsza neguje swój sztuczny byt. Może nie narodziła się jak człowiek, ale żyje - mówi o niej inna humanoidka. Żyje. I to jest początek końca eksperymentu. Wymyka się spod kontroli w chwili, gdy twór techniki, bezpiecznie okiełznany ramami programu i jego aktualizacji, usamodzielnia się na tyle że zdobywa świadomość własnej egzystencji. Jest doskonały. Doskonalszy od człowieka bo trwalszy. Lepiej chłonący wiedzę i nie starzejący się. Jaki może być jego kolejny krok? Tu tajemnicza Organizacja, nadzorująca lot statku „6000” eksperyment przerywa. Zapewne tym kolejnym krokiem byłaby eliminacja ludzkości, jako zbędnej i zbyt wolno się rozwijającej.
Jeśli statek z „The Employees” to Ziemia - marny nasz los. Chyba, że istnieje Nadzorca eksperymentu, w którym my, ludzkość, dostaliśmy do dyspozycji planetę i umysły. Dążymy od początku istnienia do samozagłady. Żadne z wyprodukowanych przez nas narzędzi temu służących nie jest jednak tak doskonałym jak sztuczna inteligencja. Humanoidzi statku „6000” działają powoli. Ludzie dostrzegają zachodzące w nich zmiany po niewczasie. Ot, przestali być uprzejmi, zaczynają stawiać trudne pytania. Zaczynają wyprzedzać myśli swoich protoplastów. Wtedy Organizacja wyprowadza cios. Statek przetrwa. Ale zginie na nim wszystko, co posiada puls. Następuje kapitalna, wieloznaczna, monumentalna scena finałowa „The Employees”.
Czułbym wielki niedosyt, kończąc teraz tych kilka akapitów o spektaklu Twarkowskiego z Teatru Studio. To, moim zdaniem, jedna z najciekawszych inscenizacji teatralnych ostatnich lat. Teatr nowoczesny, brutalny, bez niedomówień. Widowiskowy i głośny. Bo dźwięk, światło, projekcje filmowe i scenografia stanowią tu clou sukcesu całego przedsięwzięcia.
Nie ma wyraźnej granicy między przestrzenią widowni a sceną. Widzowie mogą w trakcie spektaklu swobodnie poruszać się wokół zajmującej centralny punkt wydarzenia klatki. Sześcianu, będącego centrum wydarzeń. Oka cyklonu, w którym dzieje się większa część historii „The Employees”. Aby ułatwić oglądanie i dodatkowo wprowadzić widzów w nastrój obserwatorów kosmicznego eksperymentu, wszystko co w klatce - jest pokazywane na ogromnych ekranach umieszczonych dookoła niej. Co kilkadziesiąt minut ostra muzyka wyrywa z zadumy i nakłania do przejścia w inne miejsce teatralnej przestrzeni. To zwiastuny trzech trzyminutowych przerw, jakie są w „The Employees”. Dzielą spektakl na cztery czytelne bloki tematyczne. Trzy, następujące po sobie, dokumentują rozwój humanoidów. Czwarty - ich konstatację, czy też podejrzenie bezużyteczności ludzkiego pierwiastka i anihilację pulsującego życia na pokładzie „6000”.
Nowatorska technika, dynamika przekazu, umiejętne wykorzystanie dźwięku - w tym niskich tonów. Rzeczywiście wszystko to wzięte razem sprawia nieziemskie wrażenie podróży przez meandry kosmosu i przywilej bycia obserwatorem wielkiego badania ludzkości. „The Employees” kończy się ciszą, zwiastującą koniec życia. Ostatnia, przejawiająca jego symptomy humanoidka, czując nadchodzący koniec zastanawia się czy tam gdzie się obudzi - gdzie rzuci ją w kolejnym wcieleniu myśl programisty - będzie trawa. Jej zapach i miękkość. Przez chwilę myśli o ukryciu pęku roślin w dłoni. Konstatuje jednak, że wszystko, co związane z ciałem trzeba będzie zostawić. Obudzi się w innym, nieznanym jej w tej chwili świecie. Obudzi na pewno. Jest przecież doskonalącym się ponad miarę, zależnym od ludzkiej woli sztucznym tworem. Odrodzi się. Odrodzenie następuje na zupełnie innych niemożliwych do negocjowania warunkach. Ale następuje. Jest sztuczne życie po życiu. Nieśmiertelność dawana, bądź odbierana rękami kapryśnego człowieka.
A my? Czy nasz Wielki Programista, wielokrotnie negowany jako logicznie nieistniejący, kiedykolwiek odtworzy coś tak destrukcyjnego jak ludzkość? Patrząc na „The Employees” zadałem sobie to pytanie. Pozostawię je bez odpowiedzi…
Teatr Studio - wracajmy na Ziemię z tej kosmicznej podróży - ma w swoim repertuarze spektakl wyjątkowy. Unikatowo nowatorski, mądry i atakujący wszystkie zmysły - „The Employees”. Jeśli tylko będzie grany - serdecznie go Państwu polecam. On się nie będzie starzeć. On się będzie tylko aktualizować. Jak program komputerowy. Ja wyszedłem z tego statku kosmicznego oszołomiony i zachwycony. Tak, jak wtedy, dwa lata temu.
Twórczynie i Twórcy
AUTORKA
Olga Ravn
PRZEKŁAD Z DUŃSKIEGO
Bogusława Sochańska
REŻYSERIA
Łukasz Twarkowski
ADAPTACJA TEKSTU I DRAMATURGIA
Joanna Bednarczyk
SCENOGRAFIA
Fabien Lédé
KOSTIUMY
Svenja Gassen
MUZYKA
Lubomir Grzelak
ŚWIATŁA
Bartosz Nalazek
KONSULTACJA RUCHOWA
Rob Wasiewicz
VIDEO
Jakub Lech
OPERATORZY KAMER
Iwo Jabłoński, Gloria Grünig
KIEROWNICZKA PRODUKCJI
Monika Balińska
INSPICJENTKA
Zuzanna Prusińska
ASYSTENT REŻYSERA
Adam Zduńczyk
ASYSTENTKA PRODUKCJI
Aleksandra Urban
MAKIETA I OBIEKTY
Katarzyna Rytka
REALIZACJA ŚWIATŁA
Jan Zajączkowski
REALIZACJA DŹWIĘKU
Damian Kruszewski, Rafał Szydłowski
REALIZACJA WIDEO
Adrien Cognac, Adam Kuznowicz
WYKONAWCA SCENOGRAFII
Piotr Szczygielski
PRODUKCJA KOSTIUMÓW
Aleksandra Andrychowicz
OBSADA
Małgorzata Hajewska-Krzysztofik (nagranie audio)
Dominika Biernat
Daniel Dobosz
Maja Pankiewicz/Wiktoria Kruszczyńska
Sonia Roszczuk
Paweł Smagała
Miron Smagała (nagranie video)
Rob Wasiewicz
Komentarze
Prześlij komentarz